Wydawca: Wydawnictwo Paśny Buriat
Wydawnictwo Paśny Buriat zostało wymyślone w 2017 roku na ganku domu Piotra Malczewskiego w Budzie Ruskiej nad Czarną Hańczą, a formalnie zostało powołane do życia w 2018 roku w Kielcach. Formalnie powołali je do życia Piotr Brysacz, dziennikarz i wydawca, dyrektor artystyczny Festiwalu literackiego Patrząc na Wschód w Budzie Ruskiej oraz Maja Witecka-Brysacz, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, graficzka, ilustratorka, projektantka książek, prywatnie – żona Piotra. Książki, które powstają w wydawnictwie są cegiełkami, ze sprzedaży których dochód przeznaczany jest na kolejne edycje festiwali. Profil wydawnictwa, to głównie książki z dziedziny literatury faktu – wywiady, reportaże, książki przyrodnicze, eseje historyczne związane z szeroko pojętym Wschodem (który zaczyna się na wschód od Wisły), Polską północno-wschodnią (Podlasie, Białostocczyzna, Suwalszczyzna), naturą, kulturą i przyrodą oraz związkami człowieka z przyrodą.
25
Ebook

Z puszczy i bagien. Podlaskie opowieści ludowe. Seria: Proza ze Ściany Wschodniej, tom 1

Michał Chomiuk

Proza ze Ściany Wschodniej Czy krajobraz, na jaki patrzymy za oknem, ma wpływ na to, kim jesteśmy, na nasze życiowe wybory? Na to, o czym i jak piszemy? Człowiek nie istnieje przecież bez kontekstu... Proza ze Ściany Wschodniej. Tom 1. Poczytaj, poszukaj odpowiedzi... O KSIĄŻCE "Kilkadziesiąt opowieści (legend?) z puszczańskich wsi, kartoflisk i kombajnów zbożowych. Michał Chomiuk, niczym jeden z braci Grimm, wprowadza nas w świat legend i baśni, ale zaskakuje w nich takimi bohaterami jak policja, weterynarz czy lekarz. W jego klechdach ktoś, zupełnie jak 100 lat temu, piecze chleb z krwią węża, ale zaraz potem dzwoni jakiś telefon i przychodzą smsy... Chomiuk opisuje świat wiejskich wierzeń, który już odszedł. Opisuje językiem surowym, wiernie, bo od środka, jednak mocno filtrując go własnym chomiukowym stylem. Opisuje świat wierzeń, guseł, zabobonów. Niesprawiedliwego postrzegania odmieńców i płci. Świat magiczny, pogański, który tak chciał być chrześcijański (na jedno w sumie wychodzi). Ale też świat bóstw i bogów. O jakiego boga chodzi - o Jahwe, Swarożyca, czy innego Zeusa - nie zawsze jest jasne. Podobnie jak jasna nie jest tożsamość samego Michała Chomiuka - człowieka, który jako dziecko odmówił jedzenia zwierząt, a potem zdjął tysiące wnyków w lasach Lubelszczyzny i blokował polowania. Zatrzymywał harwestery w Puszczy Białowieskiej, łapał kłusowników w Lasach Janowskich, a kiedyś w krzakach nad rzeką Wieprz znalazł sarnę z pętlą na szyi i uratował ją, stosując sztuczne oddychanie. Cóż można jeszcze powiedzieć o Chomiuku, który dzieli się oddechem z sarną? Jedna z jego sąsiadek twierdzi, że to zielarz, wiedźmin. Kiedy na przykład jedzie przez wieś na rowerze, to tak się ziemia trzęsie, że garnki lecą z pieca na ziemię, a szyby drżą w oknach". MICHAŁ KSIĄŻEK, reporter i przyrodnik, autor m.in. Atlasu dziur i szczelin OD AUTORA: "Moja przygoda z Podlasiem rozpoczęła się w 2005 roku, kiedy wiedziony miłością do dzikiej przyrody po raz pierwszy odwiedziłem cudowną i przebogatą Puszczę Białowieską, w której spędziłem wówczas trzy tygodnie. Aby rzecz ująć precyzyjnie, w samej puszczy, pośród leśnej głuszy, śpiąc w paśnikach czy też myśliwskich ambonach, wśród królestwa żubra i sóweczki, przesiedziałem równe dwa tygodnie, trzeci tydzień spędziłem natomiast, wędrując po okolicznych wioskach i prowadząc ciekawe rozmowy z ich mieszkańcami. To wtedy właśnie udało mi się zebrać sporo niezwykłych, pasjonujących opowieści o ludowej obrzędowości, o wciąż żywej "instytucji" szeptuchy, czyli zamawiaczki, czy też mrocznych bajań o zaklinaniu wężowej krwi po to, aby komuś później zaszkodzić. Już wówczas zrodziła się we mnie chęć zebrania obszerniejszego materiału na Podlasiu i wydania książki na ten temat. Wiele lat miało jednak upłynąć, zanim stało się to możliwe. Mam nadzieję, że zgromadzony przeze mnie materiał, spisane opowieści i zwyczaje zainteresują czytelników oraz że ta skromna praca przyda się komuś, kto zechce się zapoznać z lokalnymi tradycjami, wierzeniami czy, mówiąc dość brzydko, zabobonami. Oczywiście nie jest to praca naukowa ani pod żadnym pozorem nie ma zamiaru takiej udawać. Starałem się jednak zrobić wszystko, by zebrać jak najwięcej różnorodnego materiału u źródła, a następnie rzetelnie go przedstawić. Nie ukrywam, że niektóre opowieści są - w różnym stopniu - nieco przeze mnie zredagowane, sfabularyzowane, być może nawet - nie boję się użyć tego słowa - podkolorowane. Wszystkie one są jednak oparte na autentycznym, szczerym przekazie, a to, co stanowi jego sedno, nie zostało zmienione. Zmienione czy dodane mogą być imiona bohaterów, pewne drugorzędne fakty i poboczne części historii. Wszystko, co stanowi występujący czy gdzieś zasłyszany zwyczaj, rytuał bądź opowieść, pozostało niezmienione. W wypadku niektórych krótszych historyjek zrezygnowałem z jakiegokolwiek fabularyzowania czy ozdabiania i opisałem je "na sucho" - dokładnie tak, jak je usłyszałem i zanotowałem". MICHAŁ CHOMIUK O AUTORZE: Michał Chomiuk (ur. 1976 r.), magister malarstwa na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prezes i wieloletni koordynator projektów stowarzyszenia Zielona Swoboda. Przez wiele lat zaangażowany w ochronę lasów i walkę z kłusownictwem. Przeprowadził kilka tysięcy patroli zwalczających kłusownictwo. Uczestnik licznych działań na rzecz ochrony przyrody (Pradolina Wieprza, Puszcza Białowieska, Pogórze Przemyskie, Bieszczady). Brał udział w protestach społecznych przeciwko wyrębom cennych drzewostanów Puszczy Białowieskiej i Bieszczadów. Pasjonat starych, ludowych opowieści i legend. Autor dwóch książek, zawierających zebrane przez siebie opowieści ludowe od mieszkańców wsi Lubelszczyzny (Dziwy spod strzechy i wierzbowej dziupli, oraz Kasza dla diabła, czyli kręte ścieżki lubelskiego zabobonu). W wolnych chwilach maluje obrazy i pisze. Hobbystycznie zbiera i odnawia stare meble wiejskie. Około dziesięciu lat temu przeżył głębokie nawrócenie. Od tej pory gorliwy i praktykujący katolik. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Były dwie sąsiadki. Jedna miała krowę i druga miała krowę. Krowa jednej z sąsiadek zawsze dawała mleko tłuste, a krowa drugiej - chude. Ta, która miała mleko chude, zazdrościła swej sąsiadce i dochodziła, z jakiej przyczyny tak jest. Życzliwi sąsiedzi poinformowali kobietę, że jej sąsiadka to wiedźma i to jej czarów sprawa, że ma takie tłuściutkie mleko, podczas gdy ona sama ma chude, byle jakie i mało. Powiedzieli też kobiecie, że można tę sprawę odwrócić, tylko trzeba zrobić jedną rzecz. Żeby odczarować mleko, kobieta musiała podejść wieczorem pod okno domu sąsiadki, gdy ta będzie doiła krowy, i gołą dupę wypiąć do okna. Wtedy czar miał ustąpić. Durna zabobonna baba, niewiele myśląc, tak zrobiła. Wyszła wieczorem z chałupy, przeszła na drugą stronę drogi, wlazła na podwórko kobiety, zawinęła kieckę i wypięła tłuste gołe dupsko wprost do okna sąsiadki. Mąż tej sąsiadki siedział za stołem, a okno miał naprzeciwko, tak że ze zdumieniem wielkim w oczach spoglądał na osobliwy tenże widok. Szybko jednak ochłonął i złapawszy gruby, sękaty kij, co tchu wyskoczył przed chatę. Doskoczył do baby i dalej - po gołej wypiętej dupie okładać, tłuc, walić z całych sił niemiłosiernie. Baba z piskiem i wyciem uchodziła w te pędy. Dupsko miała tak obite i tak posiniaczone, że przez tydzień na nim usiąść nie mogła. Odechciało jej się na zawsze zabobonów i oskarżeń sąsiadki o czary".

26
Ebook

Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy

Maciej Ambrosiewicz

O KSIĄŻCE: Wigierski klasztor to wizytówka Suwalszczyzny. Nie ma chyba turysty, który, przemierzając liczne szlaki północno-wschodniej Polski, nie zajrzałby na malowniczy półwysep jeziora Wigry choć raz. Strzeliste wieże kościoła i dostojna sylwetka klasztoru zrosły się z surowym, północnym pejzażem tak bardzo, że trudno byłoby sobie wyobrazić to miejsce bez nich. Historia wigierskiego klasztoru Kamedułów - zakonu pustelniczego, odznaczającego się wyjątkowo surową regułą - zaczęła się w roku 1667. Jednak pierwsza wzmianka o Wigrach została spisana u schyłku średniowiecza przez Jana Długosza, który wspomniał o pobycie w 1418 roku na wyspie Wigry bawiącego na łowach Władysława Jagiełły. A co się działo z tym miejscem pomiędzy rokiem 1418 a 1667? Co się działo wcześniej? Kto i w jakim celu tu bywał? Jak wyglądało to miejsce kilkaset lat temu i czy zawsze było półwyspem? Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy to książka opisująca barwne dzieje jednego z najbardziej znanych zakątków północno-wschodniej Polski. To książka dla wszystkich - zarówno dla turystów, którzy - patrząc na malowniczą sylwetę klasztoru po raz pierwszy - chcieliby poznać historię tego miejsca, jak i dla tych, którzy - patrząc na klasztor codziennie - nie zdawali sobie sprawy, ile intrygujących opowieści zapisanych jest w wigierskich murach... Na półwyspie, daleko wychodzącym w północną część jeziora Wigry, stoi kościół z klasztorem. Górujący nad okolicą, wydaje się być od wieków wrośnięty w to miejsce. Jak mylne jest to wrażenie, można dopiero ocenić, gdy pozna się historię tego miejsca. Zapraszam Państwa do podróży zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, i odkrywania tajemnic Półwyspu Wigierskiego... Maciej Ambrosiewicz O AUTORZE: Dr Maciej Ambrosiewicz (ur. w 1963 r. w Suwałkach) - konserwator zabytków, muzealnik i regionoznawca. Kieruje zespołem Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym. Nadzorował prace konserwatorskie przy wielu obiektach zabytkowych. Od dwudziestu lat, czyli od chwili założenia, jest prezesem Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Autor kilkudziesięciu prac z zakresu ochrony zabytków i krajobrazu kulturowego. Od kilku lat pracuje na rzecz wpisania Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Autor i współautor wielu książek (m.in. Kanał Augustowski i okolice, Międzyziemie albo Suwalszczyzna, czyli opowieści z krainy lodu między Rosją, Litwą, Białorusią, Prusami, Żmudzią, Dzukiją, Rusią, Podlasiem, Mazowszem, Mazurami oraz piekłem i niebem leżącej... oraz Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie, czyli 12 (i pół) wędrówek po Międzyziemiu) i artykułów oraz opracowań naukowych. Redaktor naczelny kwartalnika "Wigry".

27
Ebook

Podlaska mozaika. Reportaże z raju - krainy błota i mgły

Ewa Zwierzyńska

Czytanie książki Ewy Zwierzyńskiej przypomina spotkanie przy wiejskiej ławeczce. Ławeczka stoi przy drewnianym płocie. Wszyscy się tu znają. Wiedzą, kto do kogo chodzi. Nawet krowy wracające z pastwiska mają swoje imiona. I wracają zawsze o tej samej porze. Cóż zatem ciekawego może się tu zdarzyć? Wielki świat jest przecież gdzie indziej. Wielki świat pełen szybkich aut, wielkich i ważnych spraw. Wtedy właśnie przychodzi Ewa. Zaś razem z nią opowieść o starej babuleńce i całowaniu kamiennej baby, o dziadku co w deszczu kanie zbierał, o chłopie porwanym przez UFO podczas dojenia krów, o małpie wodnej, o myśliwym co do krzyża strzelał, o winie gotowanym z pietruszką. Bardzo dobrze się słucha tych opowieści. Ewa potrafi tak opowiadać, że z tej ławeczki przy płocie widać cały świat. I do tamtego wielkiego i ważnego wcale nie tęskno. WOJCIECH KORONKIEWICZ, dziennikarz, autor m.in. Podlasie zdrowo zakręcone Książka ta powstawała w ciągu dekady moich wędrówek po Podlasiu. Odwiedzałam miejsca obowiązkowe dla każdego podróżnika docierającego na Podlasie, takie jak Święta Góra Grabarka czy Wierszalin, ale nierzadko też zbaczałam na drogi mniej oczywiste, drożyny zaledwie widoczne, prowadzące do ludzi i miejsc, o których nie ma ani słowa w żadnych przewodnikach. Pozornie zwykłe"morze trzcin" czy "stara lipa" urastały w moich oczach do rangi mitycznych odległych oceanów i egzotycznych lądów, w których szukałam duszy Podlasia, ukrytej pod dostrzegalną dla każdego powierzchnią. Jaka ta dusza jest? Wielokulturowa czy ksenofobiczna, tradycyjna czy odcinająca się od swoich korzeni, chlubiąca się nieskażoną przyrodą czy przeobrażana przez cywilizacyjne procesy, zmieniające jej kulturowy krajobraz i mentalność? Wraz z mnogością i różnorodnością szlaków, wybrałam równie niejednorodną formę ich opisania. Kolejne reportaże, eseje, zasłyszane historie i opowieści są jak migawki z zastanego świata, który mieni się różnymi kolorami. Jest w nich miejsce dla tonów jasnych i tych ciemniejszych, dla przeszłości i teraźniejszości, która wyznacza kierunek dla tego, czym Podlasie będzie jutro. Za każdym razem, gdy ruszałam w drogę, kołatały mi w głowie słowa Zygmunta Glogera: "Zamiast szukać dziwów świata, po udeptanych szlakach brodzimy tylko, przez piaski, bagna i manowce omijane przez wszystkich, wpatrując się w dno rzek modrych, w łąki i gaje, w ludzi, którzy należą jeszcze do otaczającej natury, w ich chaty i stare cmentarzyska". Zapraszam na wędrówkę po obrzeżach świata, po krainie błota i mgły... EWA ZWIERZYŃSKA NOTA O AUTORZE: Ewa Zwierzyńska (ur. 1973 r. w Bielsku Podlaskim), z wykształcenia lekarka, z zamiłowania pasjonatka podlaskiej kultury i przyrody. Od wielu lat fotografuje i pisze o Podlasiu. Wszyscy jej przodkowie bez wyjątku pochodzili z Podlasia, a raczej Pudlasza - jego rusko-wschodniosłowiańskiej części. Uwielbia zbaczać na bezdroża i szukać rzeczy niezwykłych w pozornie zwykłym otoczeniu. Sztuki fotograficznej uczyła się m.in. w Warszawskiej Szkole Fotografii. Nagradzana za swoje reportaże m.in. przez Press Club Polska (nagroda Belarus in Focus 2013), "National Geographic Traveler" oraz kwartalnik "Kultura wsi". W 2015 r. otrzymała dyplom uznania od Ministra Kultury za publikacje o Podlasiu na portalu mapakulury.pl. Obecnie współpracuje z miesięcznikiem "Czasopis", gdzie publikuje felietony i reportaże. Mieszka w Białymstoku.

28
Ebook

Ludzkie klepisko. Historie z Pogranicza: Białorusi, Litwy i Polski

Marcin Sawicki

Czytam Sawickiego i znów wraca do mnie ten dziwny proces, jakim jest poznawanie Białorusi. O ile Ghana, Meksyk, czy wulkaniczna wyspa Stromboli są miejscami, do których można po prostu jechać, Białoruś jest przypadkiem odmiennym. Nie jest to miejsce geograficzne ani czyste wyobrażenie. Zajmuje przestrzeń, którą można przemierzyć, ale - w przeciwieństwie do innych krain - nie rozciąga się wzdłuż, lecz pomiędzy ludźmi, w głąb historii. A przede wszystkim - w głąb serca. Być na Białorusi to nie tyle jechać gdzieś, ale bardziej - odnaleźć ją w sobie. Wtedy ta dziwna kraina, uwolniona od banalnych wytycznych geograficznych, zaczyna mówić czystym językiem ludzkich losów. Mateusz Marczewski, reporter, autor, m.in. Kolistych jezior Białorusi Lodzia, moja babcia ze strony ojca, była z Pogranicza. Przed wojną pobierała nauki w trzech kresowych miastach, w Grodnie, Wilnie i w Suwałkach, a po wojnie okazało się, że to trzy odrębne państwa. Dziadek Piotr był także z Pogranicza. Przyjechał "za babcią" na Augustowszczyznę z Sonicz, z Polski do Polski. Zanim się zorientowali, okazało się, że Sonicze to Białoruś. Dziadka Piotra nie znałem. Zmarł, gdy mój ojciec miał trzy lata. Znałem za to mit dziadka Piotra, który w skrócie można ująć tak: gdyby żył, wszystko byłoby inaczej... Jak to na Wschodzie, wszystko byłoby inaczej, gdyby... A dlaczego Państwu tym głowę zawracam? Bo Ludzkie klepisko Marcina Sawickiego, to opowieść, jaką sam powinienem był napisać... Powinienem był pojechać do tych Sonicz... Dlaczego tego nie zrobiłem? Bałem się zburzyć mit, a mit na Wschodzie to świętość. Wszyscy tu żyją mitem (Polski od morza do morza, Wielkiego Księstwa Litewskiego) lub w micie. Bo co by było, gdyby okazało się, że dziadek Piotr nie mówił w "tutejszym", że był "tylko" Polakiem, a nie mieszańcem, kundlem z Pogranicza? Czym bym karmił swoją wyobraźnię i na czym budowałbym tożsamość? Bo dla mnie "Polak" to za mało... A Sawicki się nie bał... Wsiadł, cholera, i pojechał na to Pogranicze, śladem swoich dziadków i pradziadków... I przywiózł stamtąd przepiękną opowieść o kundlach z Pogranicza, o ludziach, którzy za jednego życia byli obywatelami kilku państw, nie ruszając z miejsca, których traktowano jak bezpańskie psy, i do których wszyscy mieli pretensje, że są stąd, są "tutejsi"... Ludzkie klepisko to opowieść odpamiętana, utkana z odprysków pamięci, a opisane losy kilku rodzin to metafora losu, jaki stał się udziałem wszystkich tych, którzy - nie z własnej przecież winy czy zasługi - żyli na obrzeżach, a nie w środku... Piotr Brysacz, dziennikarz, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód INFORMACJA O AUTORZE MARCIN SAWICKI (ur. w 1978 r. w Głogowie) - historyk i nauczyciel z doświadczeniem akademickim oraz licealnym. Obronił pracę doktorską z zakresu historii kultury, dotyczącą mentalności nowożytnych elit ziem białoruskich. Autor artykułów naukowych, opublikowanych w takich czasopismach jak "Acta Universitatis Wratislaviensis", "Nasza Przeszłość", "Wschodni Rocznik Humanistyczny" czy "Białoruskie Zeszyty Historyczne". Od czasów studenckich podróżuje regularnie po krajach dawnego Związku Radzieckiego. Mieszka w Świętej Katarzynie koło Wrocławia. Autor książek reporterskich, m.in.: Pestki winorośli i trzy jabłka. Reportaże z podróży do Gruzji i Armenii (2014) oraz Morze światła. Opowieści tadżyckie (2015). FRAGMENT KSIĄŻKI "Tych najstarszych mieszkańców wioski - same staruszki spędzające zimy u krewnych w miastach - można policzyć na palcach jednej ręki. Pozostało ich wśród żywych tyle, co przypadkowo niewytłuczonych kłosów po wielkiej młócce na glinianym klepisku - takim, jakie zastać można było w tej części świata przy każdym obejściu. Miejscowi wioskoucy, mężczyźni i kobiety, umierali przedwcześnie, tłuczeni na oślep, na odlew i bez opamiętania bijakiem kolejnych wojen, rewolucji, kolektywizacji, pożarów i zwyczajnej mużyckiej nędzy. Nie oszczędzono im żadnej zimy na tym ludzkim klepisku. Jakby skazani na odwieczną poniewierkę, cierpieli na swoje mużyckie hore - wieczną mękę, los tak bolesny i dotkliwy, że nie dało się tego wszystkiego zagłuszyć nawet pędzoną na potęgę po lasach gorzałą. Mimo wszystko, sponiewierani przez ciężkie życie ludzie, zostawali na swoich klepiskach. Po części pewnie z przyzwyczajenia, po części z przymusu lub sentymentu do ziemi, zapewne przeświadczeni o nieuchronności losu. Nieliczni wyjeżdżali, by szukać lepszego życia w dalekim świecie, próbując wymknąć się z łap hore. Jednak długaśne dzierżaki cepów podążały w ślad za nimi i młóciły, nadal ich młóciły - tak jakby przekleństwo losu zrodzonego na tej ziemi zabierali ze sobą, jakby od tutejszego hore nie sposób było się uwolnić...".

29
Ebook

Ptaki za miedzą

Maciej Cmoch

Opis Kiedy odwiedzam malownicze rejony bagien biebrzańskich, często rozmawiam z lokalnymi mieszkańcami. Zazwyczaj zadaję im wtedy pytanie, co zmieniło się w przyrodzie najbardziej w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Wszyscy stwierdzają jednogłośnie - na polach i łąkach jest znacznie mniej ptaków. Niestety, moje obserwacje i badania również to potwierdzają. Z książki Macieja Cmocha dowiemy się, co jest tego przyczyną. Autor w rzetelny i skrupulatny sposób analizuje, co stało za sukcesem ptaków zasiedlających tereny rolnicze, ich ścisłe relacje z człowiekiem i do czego to doprowadziło w czasach powszechnej intensyfikacji produkcji rolnej. Największą zaletą tej książki jest połączenie wiedzy naukowej z obserwacjami i doświadczeniami autora, który będąc jednocześnie fotografem przyrody i osobą biorącą udział w projektach czynnej ochrony ptaków, ma niezwykły zmysł obserwacji otaczającej nas przyrody, no i dar opowiadania o niej. Adam Zbyryt, biolog, ornitolog, popularyzator nauki O AUTORZE Maciej Cmoch - siedlczanin, ur. w 1989 r.; biolog z wykształcenia, przyrodnik z zamiłowania. Zawodowo zajmuje się badaniami i ochroną ptaków. Związany z Towarzystwem Przyrodniczym "Bocian". Uczestnik projektów czynnej ochrony, m.in. błotniaka łąkowego, kulika wielkiego, pustułki i płomykówki. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią przyrodniczą. Najchętniej fotografuje zarówno podporządkowaną człowiekowi naturę terenów wiejskich, jak i wciąż dziką przyrodę nieuregulowanych rzek. Czytelnik krajobrazu. Na ptaki patrzy przez pryzmat otoczenia, w jakim żyją. FRAGMENT KSIĄŻKI "Ostatnie gospodarstwo we wsi. Dalej są już tylko płaskie pola ciągnące się po horyzont. Kończy się tu utwardzona droga, która gwałtownie przechodzi w piaszczystą drożynę niknącą daleko wśród zagonów. Schyłek października. Świeci przyjemne słońce, ale od pól wieje już chłodny wiatr. Nawiewa na podwórko spadające liście prosto z drzew i krzewów rosnących wzdłuż płotu odgradzającego opustoszałą zagrodę od otwartej przestrzeni. Drzewa rzucają długie cienie. Kostropate przykurczone jabłonki są już prawie nagie. Z pól dochodzi echo terkoczących traktorów. To gorączka jesiennych prac. Na czworobocznej działce stoi drewniana chałupa, z drewna zbudowano też spichlerz, stodołę i małą obórkę. Dużą oborę wymurowano z białej cegły. Obok stoi studnia ze spróchniałą kolbą. Woda w środku jest mętna, nie czerpano jej od lat. Do chałupy dolepiono ażurowy ganek z popękanymi framugami. Czasy jego piękna i świetności dawno przeminęły. W środku wala się szkło i jakieś rupiecie. Obok w pokolorowanych jesienią krzakach buszują sikory. Zaglądają też na ganek. To bardzo ciekawskie ptaki, które wszędzie wściubiają swoje dzioby. Taką mają strategię żerowania. Wieje wiatrem i pustką, a kiedyś tętniło tu życie. Biegały kury, kwiczały świnie, szczekał pies. Podwórko było rozjeżdżane, wydeptywane. Cały czas ktoś się kręcił - jak to na wsi. Teraz, gdyby nie regularne koszenie, wszystko zupełnie by zarosło. Tak jak zarosło siedlisko naprzeciwko, do którego nikt nie zagląda. Jeszcze trochę i powstanie tam zagajnik. Drzewa i krzewy szybko kolonizują opuszczone i niedoglądane działki. Zakorzeniają się, rozsadzają schody, wypełniają uwolnione od ludzi przestrzenie. Rozsypujące się kawałek po kawałku stare drewniane chałupy latem ukrywają się za dusznym gąszczem krzewów oraz pokrzyw i dopiero jesienią, w tempie znikających z gałęzi liści, odkrywają swoją próchniejącą postać. Dlatego stojąc przy chałupie po dziadkach, dobrze widzę szary domek naprzeciwko. Z szarymi okiennicami i brązowym dachem. Dwa opuszczone gospodarstwa na końcu wsi. Przyjeżdżam tu czasem i patrzę, jak natura na powrót bierze je we władanie, jak wkracza w pozostawioną przez ludzi pustkę. Cała osada się wyludnia i jest tu coraz ciszej. To dowód tego, że polska wieś się zmienia, choć tak naprawdę zmieniała się przez setki lat. Komasacje, parcelacje, kolektywizacje, kolonizacje, zabory i reformy. Te zmiany zostawiały ślady w krajobrazie. Obecne wyludnianie i starzenie się wsi położonych z dala od miast widać najbardziej po straszących zza krzaków opuszczonych chałupach". "Zasięg występowania poszczególnych gatunków ptaków wciąż się zmieniał i zmienia się nadal. Nic nie jest w przyrodzie ustalone raz na zawsze. W XIX wieku z południa na północ Europy swój zasięg rozszerzał kulczyk - drobny ptak, którego głos przypomina dzwonienie pęku drobnych kluczyków. Współcześnie licznie zasiedla place i ogrody w miastach, miasteczkach i wsiach, wszędzie tam, gdzie znajdzie choć trochę luźno rozrzuconych drzew. Pierwszy lęg kulczyka zlokalizowany w granicach dzisiejszej Polski odnotowano w 1853 roku pod Ojcowem. Po około stu latach, czyli na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, kulczyk zamieszkiwał już cały kraj. W XIX wieku znacznie wzrosła powierzchnia użytków rolnych. Głód ziemi spowodował, że pola uprawne powstawały nawet na glebach bardzo ubogich i w miejscach do tej pory omijanych. Hodowano ziemniaki (ich upowszechnienie usunęło widmo głodu i spowodowało wzrost liczby hodowanych świń), buraki cukrowe, rzepak, rzepik, żyto, jęczmień, pszenicę i owies. Szczególnego znaczenia nabrał ten ostatni gatunek zboża, co miało związek ze wzrostem liczby koni, które w pracach polowych zaczęły stopniowo wypierać woły. Zmiany najszybciej postępowały w folwarkach. Pojawiły się bardziej skomplikowane maszyny rolnicze, jednak mogli sobie na nie pozwolić tylko majętni gospodarze. Rozmieszczenie osad stopniowo się stabilizowało. Gdy porównamy stare mapy z tamtego okresu ze współczesnymi, okaże się, że na wielu obszarach lokalizacja, a także powierzchnia wsi są ze sobą zaskakująco zbieżne. Nawet usytuowanie krzyży przydrożnych jest często takie samo".

30
Ebook

Ani żadnej wyspy. Rozmowy o Rosji i Ukrainie

Piotr Brysacz, Jędrzej Morawiecki

Książka jest cegiełką, ze sprzedaży której część dochodu przekazana zostanie Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz pomocy Ukrainie. "Siedzieliśmy kiedyś w Moskwie z przyjaciółką, Rosjanką, w telewizji leciał jakiś materiał o tym, że zaczęły się rozmowy pomiędzy Rosją a Japonią w sprawie podpisania traktatu pokojowego. Rzuciłem luźno, czy nie lepiej byłoby wyrzec się tej jednej, bezludnej, nikomu niepotrzebnej wyspy, by podpisać pokój i mieć święty spokój i nagle zobaczyłem jak jej twarz tężeje i jak nie huknie na mnie: - Jak to: wyrzec się! Przecież to nasze, to krew naszych przodków! Nie oddamy nikomu ani skrawka stałego lądu, ani żadnej wyspy!". Paweł Reszka "Ukraina to jest skandal, który leży na sumieniach nas wszystkich, także, a może przede wszystkim, na sumieniu tego zakichanego Zachodu! Wszyscy doskonale wiedzieli, w którym kierunku zmierza Rosja, bo Putin na początku swoich rządów dokładnie to wszystkim w oczy powiedział, no ale łatwiej udawać głupka i mówić: "O mój Boże! Wszedł na Ukrainę? I kto by się spodziewał?" niż przyznać się do tego, że się od początku wiedziało, jak się to może skończyć, tylko nic się z tą wiedzą - ze względu na rozmaite interesy - nie robiło!". Krystyna Kurczab-Redlich "Często zadawano mi pytanie: - Gdzie zatrzyma się Rosja?. Odpowiadałem: - Tam, gdzie będzie zatrzymana". Adam Daniel Rotfeld "Mylą się ci, którzy przypuszczają, że wraz z odejściem Putina zakończy się agresywna polityka Rosji. To nie Putin winien jest agresji, a mieszkańcy Rosji, przekonani, że wszystkie Majdany zorganizowali Amerykanie. To nie pranie mózgów, propaganda wpłynęły na świadomość Rosjan. W telewizji i w radio zaczęto po prostu mówić ich archaicznym językiem". Andrzej de Lazari "Wyobrażano sobie, że Rosjanie grzecznie ustawią się w kolejce do Europy obok Estończyków, Węgrów czy Słowaków. Wiadomo, że w zjednoczonej Europie pierwsze skrzypce grają Niemcy, Francja i Wielka Brytania i do tej trójki Rosja pewnie by chętnie dołączyła, ale skoro do gry zaproszono także pozostałych, to być ledwie jednym z nich Rosji już się nie podobało. Cóż, skoro sami nie potrafimy uwolnić się od europocentrycznego myślenia, to jak mogliśmy oczekiwać, że Rosjanie w kilka lat zapomną o swojej imperialnej przeszłości?". Wojciech Jagielski "Upatrzyła sobie ta Rosja nas, Europę, na wrogów. A co ich z naszej strony może spotkać złego, no co? W imię czego to obrzydliwie bogate społeczeństwo ma się pogrążyć w chaosie wojny? Czy można sobie wyobrazić niemieckiego chłopca, który chciałby znowu pomaszerować na Stalingrad? Już widzę, jak się ten dzieciak wbija w mundur i w błocie po kolana zasuwa na wschód... A oni, zaślepieni, właśnie w tym upasionym Zachodzie widzą zagrożenie...". Jacek Hugo-Bader O KSIĄŻCE Ani żadnej wyspy. Rozmowy o Rosji i Ukrainie, to - przygotowane specjalnie na potrzeby tej książki - wywiady z reporterami, pisarzami, dziennikarzami i specjalistami od spraw Wschodu: Krystyną Kurczab-Redlich, Wojciechem Jagielskim, Wacławem Radziwinowiczem, Wojciechem Góreckim, Pawłem Reszką, Piotrem Pogorzelskim, Maciejem Jastrzębskim, Ziemowitem Szczerkiem, Jackiem Hugo-Baderem, Andrzejem de Lazarim, Adamem Danielem Rotfeldem i Tadeuszem Klimowiczem. Wraz ze swoimi rozmówcami szukamy odpowiedzi na pytania o to, co działo się ze Wschodem przez ostatnie ponad ćwierć wieku i o to, co dzieje się teraz: o przyczynę wojny i napięć między Rosją i Ukrainą, których początkiem były wydarzenia z 2013 roku na kijowskim Majdanie, a potem - w 2014 roku - aneksja Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy, która trwa do dziś. Pytamy tych, którzy ze Wschodem związani są "od zawsze" i byli świadkami ważnych procesów, jakie w tej części świata zachodziły: rozpadu sowieckiego imperium, kolorowych rewolucji, wojen czeczeńskich, wojny Rosji z Gruzją... Czy Rosjanie są w stanie pogodzić się z utratą imperium? Czy rosnący w siłę nacjonalizm rosyjski to głównie efekt putinowskiej propagandy, czy też Rosjanie usłyszeli wreszcie to, na co od dawna czekali? Czy Ukraińcy naprawdę pozbywają się tożsamości homo sovieticus? Czy Ukraina może zbudować stabilne, demokratyczne państwo? Czy Europa może mówić o grzechu zaniechania wobec tej części świata? To tylko kilka z mnóstwa pytań, z których ułożyliśmy tę książkę... Nie jest ona doraźną relacją z frontu, lecz próbą namysłu nad tym, co działo się przez ostatnie 30 lat z jedną szóstą świata. Brak tu prostych, jednoznacznych odpowiedzi - każdy z rozmówców widział te same zdarzenia, ale różnie je interpretuje. Wierzymy, że ów brak kategorycznych sądów zmusza do refleksji i do wyciągania własnych wniosków, i że ten swoisty wielogłos pomoże zrozumieć Wschód, mimo że mało w nim pogodnych, pastelowych barw i optymizmu... Bo Wschód to nie jest miejsce "gdzieś dalej, gdzieś indziej", lecz "tuż obok"... Piotr Brysacz, Jędrzej Morawiecki O AUTORACH Piotr Brysacz (ur. 1976), absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, dziennikarz, wydawca. Autor książek Patrząc na Wschód. Przestrzeń, człowiek, mistycyzm, Ani żadnej wyspy. Rozmowy o Rosji i Ukrainie (wspólnie z Jędrzejem Morawieckim) oraz Czyżyk na drogę. Rozmowy o przyrodzie. Finalista Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej za najlepszy wywiad prasowy (2014). Założyciel wydawnictwa Paśny Buriat. Dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód, organizowanego w Budzie Ruskiej nad Czarną Hańczą. Wyróżniony Nagrodą im. Zygmunta Glogera za działalność publicystyczną i organizatorską w zakresie dialogu wschodniego (2020). Mieszka w Kielcach, z których - gdy tylko nadarza się okazja - wymyka się rowerem po cichu, by patrzeć z coraz większą miłością na Góry Świętokrzyskie. Jędrzej Morawiecki (ur. 1977), doktor filologii słowiańskiej oraz socjologii. W latach 1998-2008 pracował jako reportażysta dla "Tygodnika Powszechnego", był także reporterem Agencji Reuters, współpracował z Sekcją Polską BBC. W roku 2011 ukazały się dwie jego książki: Głubinka. Reportaże z Polski i Schyłek zimy. Bajka dokumentalna. Za książkę Łuskanie światła. Reportaże rosyjskie (2010) otrzymał nominację do Nagrody im. Beaty Pawlak. Autor (wspólnie z Bartoszem Jastrzębskim) reporterskich książek: Krasnojarsk zero (2012 - Nagroda im. Beaty Pawlak), Cztery zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach (2014), Jutro spadną gromy (2015). Jest laureatem m.in. Nagrody Specjalnej Stowarzyszenia Filmowców Polskich na Krakowskim Festiwalu Filmowym za film dokumentalny pt. "Syberyjski przewodnik" (z Maciejem Migasem). Otrzymał stypendium im. Jacka Stwory za reportaż radiowy pt. "Kartoszka", a także stypendium Erasmus Mundus Multic 2 Russia, grant Higher School of Economics w Moskwie i nominację do nagrody Grand Press w kategorii publicystycznej za tekst o stygmatyzacji Rosji w polskich mediach. W 2022 roku ukazała się jego najnowsza reporterska książka - Szuga. Krajobraz po imperium.

31
Ebook

Puszcza Kampinoska. Opowieści o wydmach, mokradłach i sosnach. Przewodnik po krajobrazach przyrodniczo-kulturowych

Szymon Jastrzębowski, Tomasz Związek, Jacek Marek (fotografie)

Wędrowanie po Puszczy Kampinoskiej to szczególna przyjemność. W tym wielkim jak na europejskie warunki kompleksie leśno-wydmowo-bagiennym można odpocząć, pobyć z własnymi myślami, wychodzić wiele rzeczy trapiących ludzką duszę. Czy jest jednak możliwe, by chodząc po tym rozległym terenie, zajrzeć w przeszłość? Zobaczyć, jak Puszcza Kampinoska wyglądała na początku XIX stulecia? A może jeszcze wcześniej? Czy można założyć terenowe buty i wejść w bagno, które istniało na terenie Prawisły, gdy w okolicach Górek, Nartu i Wilkowa tliły się mielerze, a lokalna ludność wycinała sosny na okolicznych wydmach? A otóż można! Właśnie dzięki tej książce! Puszcza Kampinoska Szymona Jastrzębowskiego i Tomasza Związka, pełna pięknych, kolorowych fotografii Jacka Marka to coś więcej niż przewodnik. To, działająca na wyobraźnię, opowieść o lesie, pełna szumu drzew z przeszłości... Czy można oddać głos drzewom, wydmom, bagnom? Tak właśnie czynią Autorzy tej niezwykłej książki... Udajmy się więc do Puszczy Kampinoskiej, usiądźmy wygodnie pod okapem drzew i poczytajmy chwilę, by móc z uwagą i czułością rozglądać się na boki podczas puszczańskich wędrówek... Puszcza Kampinoska to bez wątpienia najdzikszy z mazowieckich lasów. Choć jest dziś tylko mgnieniem swej pierwotnej potęgi, to dzięki objęciu ochroną i utworzeniu Kampinoskiego Parku Narodowego, nieprzemijającym pięknem puszczy mogą nadal cieszyć się nie tylko mieszkańcy Warszawy ale i całej Polski. Nasze wędrówki po przeszłych, teraźniejszych i przyszłych krajobrazach puszczy wynikają bezpośrednio z miłości do tego kawałka polskiej ziemi. Dzielimy się nią z Państwem, licząc na to, że i Was zauroczą kampinoskie wydmy i bagna, a w szumie kampinoskich sosen usłyszycie tętno tego lasu. Niech ta książka będzie pierwszym krokiem do zrozumienia puszczy i jej wszystkich mieszkańców. Zapraszamy na wędrówkę! AUTORZY FRAGMENT KSIĄŻKI: "Kiedy zrodziła się Puszcza Kampinoska? Jak wyglądał jej początek? Czy zaczęła się od pojedynczego drzewa? Pojawiła się niczym Wielki Wybuch? A może było to coś w rodzaju eksplozji kambryjskiej, jak ewolucjoniści i geolodzy określają gwałtowny wzrost liczby gatunków w okresie pomiędzy 542 i 510 milionami lat temu, na początku ery paleozoicznej? Jedno jest pewne: nikt z nas nie widział początków puszczy, ale ona powstała i wciąż się stwarza. Codziennie od nowa. Puszcza trwa dopóty, dopóki może - do ostatniego butwiejącego pnia, do ostatniego nasiona. Puszcza nie ma zagospodarowanych części i nie daje się okiełznać. Być może właśnie dlatego w wyobraźni wielu ludzi jest czymś groźnym i nieznanym. Aby ją oswoić, musimy się jej pozbyć. Zamienić na rządki równo posadzonych, bardzo samotnych sadzonek. A przecież drzewa to bardzo towarzyskie organizmy. Bez trudu można dostrzec to wszędzie, gdzie odradza się puszcza. W puszczy nie obowiązują wieki rębności ani inne oświeceniowe terminologie. To zwroty właściwe przyrodzie ujarzmionej przez człowieka. W puszczy jest miejsce zarówno dla młokosów, jak i protoplastów leśnych rodów. Zresztą starość drzew tak bardzo różni się od naszej, że próby sklasyfikowania jej według ludzkich kryteriów prowadzą do wielu nieporozumień". O AUTORACH: Szymon Jastrzębowski - doktor habilitowany nauk rolniczych w dyscyplinie nauki leśne, profesor Instytutu Badawczego Leśnictwa. Leśnik, botanik, ekspert od biologii i ekologii nasion, wykładowca akademicki. Przewodnik po Kampinoskim Parku Narodowym i Parku Narodowym "Bory Tucholskie", jeden z założycieli Kampinoskiego Kolektywu Przewodnickiego "ZaPuszczeni". Pracuje w Instytucie Badawczym Leśnictwa, gdzie zajmuje się badaniem wpływu zmian klimatu na potencjał rozmnożeniowy roślin drzewiastych. Autor wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych, w tym książki Ziarna, pestki, orzechy, czyli te niesamowite nasiona (2019). Tomasz Związek - doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia, historyk środowiska. Kiedyś opracowywał mapy XVI-wiecznej Polski w serii Atlas Historyczny Polski. Mapy Szczegółowe XVI wieku, teraz zaś łazi po puszczańskich krajobrazach i stara się zrozumieć ich antropogeniczny charakter. Pracownik Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. Autor książki Krajobrazy szesnastowiecznej Polski. Las - ziemia - woda - ruda darniowa. Powiat kaliski i Wielkopolska w tle (2022). Prywatnie mąż i tata czterech córek, mieszka między Puszczą Kampinoską a Puszczą Białą. Jacek Marek - od ponad 20 lat zawodowo związany z geodezyjną obsługą inwestycji kolejowych, drogowych i kubaturowych. Miłośnik fotografii i noszenia "niepotrzebnego" sprzętu, bo a nuż się przyda. Założyciel profilów @PanMapa na Instagramie i Facebooku, gdzie w indywidualnym stylu i w odpowiedniej skali ukazuje na mapach nietuzinkowe miejsca. Wielbiciel przyrody i niespiesznego przemierzania szlaków, certyfikowany przewodnik po Kampinoskim Parku Narodowym, jeden z założycieli Kampinoskiego Kolektywu Przewodnickiego "ZaPuszczeni".

32
Ebook

U Pana Boga przy stole. Suwalszczyzna. Tom 2. Przewodnik po lokalnych przysmakach i smakach

Michał Skoczek

Smakowite opisy 32 lokali serwujących regionalne jadło (w Augustowie, Sejnach, Suwałkach, Wigrach, Stańczykach, Puńsku, Gibach i wielu innych miejscach) 42 przepisy na regionalne przysmaki Drugi tom przewodnika kulinarnego U Pana Boga przy stole tym razem zabierze Was na Suwalszczyznę i będzie to jedna z najsmaczniejszych podróży, jakich doświadczyliście w swoim życiu. Na razie - czytelnicza, ale jesteśmy pewni, że po lekturze ruszycie w pierwszym wolnym terminie do Sejn, Augustowa, Puńska, Szypliszek, Mikaszówki i innych poleconych przez Michała Skoczka suwalskich miejscówek. Autor zapukał do drzwi najlepszych gospód, barów, karczm, zajazdów i restauracji; skosztował wszystkich miejscowych specjałów. Teraz kolej na Was! Kto poznał kuchnię Suwalszczyzny, ten wie, że tu się od stołu głodnym nie odchodzi. Tutejsze mistrzynie i mistrzowie gotowania udowadniają, jak nigdzie w Polsce, że gotowanie jest jak miłość. I że - jak pisała Virginia Woolf - "nie można dobrze myśleć, kochać i spać, jeśli nie jadło się dobrze". Tutaj na pewno zjecie dobrze. Zapraszamy do krainy kołdunów, kartaczy, soczewiaków, kakorów, blinów, kiszek i babek ziemniaczanych, ryb i sękaczy... Jedzenie na zdjęciach, które zamieszczone są w tej książce, nie jest stylizowane, ale dokładnie takie, jakie autor dostał z kuchni i za każde uczciwie zapłacił, książka ta bowiem nie powstała na bazie recenzji sponsorowanych. Żaden z właścicieli opisywanych tu lokali nie zapłacił nawet złotówki ani wydawnictwu, ani autorowi. Jedynym sponsorem wydania tej książki jesteś Ty, Drogi Czytelniku. Jeśli zdecydujesz się na zakup, będziemy szczęśliwi i mamy nadzieję, żę będzie Ci wszędzie smakowało. Smacznych podróży po Suwalszczyźnie! O AUTORZE: Michał Skoczek - urodzony w Dzień Matki Roku Pańskiego 1973, w internecie znany jako Żorż Ponimirski. Ojciec - Założyciel bloga Street Food Polska (streetfoodpolska.pl). Młody, szczupły, wykształcony, z wielkiego miasta Kielce. Po ukończeniu szkół podstawowych rzucił się w wir życia towarzyskiego. Birbant wielbiący uciechy stołu i biesiady z przyjaciółmi. Ceni rzeczy proste, więc przedkłada kawior nad kuchnię molekularną. Wielbiciel Franca Fiszera, skamandrytów i świętego spokoju. Potrafi czytać i pisać prawie bez omyłek, a także rozmawiać telefonicznie. Autor (wspólnie z Pawłem Kotwicą) wydanej w 2023 roku części pierwszej przewodnika kulinarnego U Pana Boga przy stole. Podlasie i Suwalszczyzna.

33
Ebook

Czyżyk na drogę. Rozmowy o przyrodzie

Piotr Brysacz, Adam Wajrak, Anna Kamińska, Stanisław Łubieński, ...

Co to znaczy: żyć w zgodzie z naturą? Żyć tak jak żyje Adam Wajrak, na skraju Puszczy Białowieskiej, by z okna domu móc podglądać żubry i chodzić codziennie na samotne puszczańskie wędrówki? Jak Anna Kamińska, pisząc po nocach bestsellerową biografię Simony Kossak, dzięki której mogła porzucić życie w mieście i wyprowadzić na wieś, by całkowicie poświęcić się pisaniu? Jak Krzysztof Czyżewski, szef Ośrodka "Pogranicze - sztuk, kultur, narodów", który mieszka nad jeziorem Hołny w Krasnogrudzie, w tym samym miejscu, do którego przyjeżdżał przed laty Czesław Miłosz, a w Sejnach, sennym miasteczku, o którym dawno Bóg zapomniał, buduje światowe centrum dialogu? Czy może jak Lechosław Herz, projektując i wytyczając setki kilometrów szlaków, między innymi po Puszczy Kampinoskiej, i pisząc przewodniki? Jak Stanisław Łubieński, warszawiak z urodzenia, liczący gatunki ptaków zamieszkujących Warszawę, czy jak Adam Robiński, także warszawiak, który przy każdej nadarzającej się okazji ucieka przed miastem, na przykład na Pulwy pod Wyszkowem, w poszukiwaniu samotności i arktycznej pustki? Na pozór przypadkowych bohaterów książki Piotra Brysacza, dziennikarzy, pisarzy, reporterów, łączy jedno: pisanie o przyrodzie. Kim są? Z jakich światów przychodzą? Dlaczego piszą o ptakach, o przyrodzie? Co ich kształtowało? Co im daje obcowanie z naturą i czego w przyrodzie szukają? Czym ona dla nich jest? Czyżyk na drogę. Rozmowy o przyrodzie to sześć niespiesznych zapisów spotkań z ludźmi, dla których przyroda stała się zarówno sposobem na życie, jak i całym życiem... Znakomitym dopełnieniem tej książki są przepiękne kolorowe fotografie autorstwa Magdy Wiśniewskiej-Krasińskiej, Adama Wajraka, Krzysztofa Czyżewskiego, Lechosława Herza, Stanisława Łubieńskiego i Adama Robińskiego.

34
Ebook

Rumunia. Pęknięte lustro Europy

Dorota Filipiak

Opis Kiedy pierwszy raz pojechałam do Rumunii, nie przeczuwałam nawet, że to początek wielkiej, wspaniałej przygody. Przygoda ta trwa do dziś i mam nadzieję, że wraz z tą książką wchodzi w nowy etap. Rumunii nie da się poznać, a tym bardziej zrozumieć, jeśli nie poświęci się jej dość czasu i uwagi. Bo Rumunia to cała Europa. Kontynent odbija się tu jak w lustrze, tylko troszkę popękanym, zlepionym z różnych fragmentów - z zachodu i wschodu. Jest trochę turecko i węgiersko, odrobinę niemiecko i nieco słowiańsko. Mistycyzm wschodniego chrześcijaństwa miesza się z surowym protestantyzmem. Swoje ślady pozostawili Dakowie. W języku pobrzmiewa starożytny Rzym. W architekturze dostrzec można historię całego starego kontynentu. Rumunia to fascynująca mieszanka wszystkiego, co przytrafiło się Europie na przestrzeni niemal dwóch tysięcy lat. Książka ta to trochę dziennik, trochę pamiętnik, zapis podróży - próba zachowania w pamięci tego, co ulotne, chwil spędzonych w Rumunii, spotkań i wrażeń. Nie ma tu obiektywnej oceny, zimnej relacji. To jak najbardziej osobiste spostrzeżenia i uwagi pisane na marginesie kolejnych podróży rzeczywistych i wyobrażonych, trwających nieprzerwanie od kilkunastu lat. W trakcie pracy miałam wiele wątpliwości. Wszak tyle już o Rumunii napisano. Jednak wielokrotnie przekonywałam się, że ciągle jest wiele do zrobienia, bo krzywdzące, niesprawiedliwe stereotypy mają się aż nazbyt dobrze. Chciałabym pokazać Rumunię taką, jaką jest. Niewolną od problemów, mocno zanurzoną w burzliwej przeszłości, ale odważnie patrzącą w przyszłość i mającą wiele do zaoferowania. DOROTA FILIPIAK O AUTORCE Dorota Filipiak - warszawianka z urodzenia, studiowała historię na Uniwersytecie Warszawskim. Od ponad dekady zawodowo związana z Wydawnictwem Czarne, w którym zajmuje się promocją. Interesuje się historią Europy Środkowej. Najchętniej podróżuje na Słowację, Węgry, do Rumunii i na Bałkany. Współpracuje z internetowym magazynem Magyazyn, gdzie publikuje artykuły o węgierskiej kulturze, historii i literaturze. Mieszka w Warszawie i we wsi nad Bugiem. FRAGMENTY KSIĄŻKI Rumunia jest jak łacińskie słowo - czwarta forma czasownika, zupełnie niepodobna do formy podstawowej. Jest jak teksty, których nie da się tak po prostu wrzucić do translatora i przetłumaczyć. Kolejne ludy, które przychodziły na te ziemie, dodawały swoje słowa i swoje znaczenia do słów zastanych. Rumunia to wielka księga, którą zaczęto pisać przed wiekami w języku Daków. Potem przyszli Rzymianie ze swoją łaciną. Ich język przyswoiła kultura chrześcijańska. Humanizm i oświecenie przyniosły języki narodowe, odtwarzane czy wręcz tworzone na nowo w dziewiętnastym wieku. Po drodze pojawili się jeszcze Turcy i Grecy. I wielu innych, o których nie warto wspominać, bo ich wpływ nie był tak znaczący, chociaż czasem można usłyszeć słowo brzmiące dziwnie znajomo. Rumunię można opisać kolorami. Błękitem z malowanych monasterów bukowińskich. Spłowiałym brązem gontów wież kościołów w Maramureszu. Wypaloną żółcią traw Dobrudży. Zielenią wody Morza Czarnego oglądanego z plaży w Vama Veche. Wymykającymi się opisowi odcieniami Dunaju. Oślepiającą bielą murów siedmiogrodzkich kościołów warownych. Pastelowymi barwami kamienic w Sybinie. Białą już czernią ścian braszowskiego kościoła. Tęczowym niebem tuż przed zmierzchem w Ceahlău. Kolorowe jest tu wszystko - architektura, przyroda i ludzie. Niezależnie od tego, za pomocą jakich zmysłów poznaje się Rumunię, trudno o niej myśleć jako o spójnym, jednorodnym organizmie. To kilka różnych krajów. Historia ich wspólnego trwania jest zbyt krótka, a nazwa Rumunia zbyt młoda, by o poszczególnych częściach pisać jak o czymś nierozerwalnym. Można więc pisać Siedmiogrodzie, gdzie za murami miast niemiecki rozbrzmiewał kiedyś częściej niż rumuński. O Mołdawii, gdzie powstały unikatowe malowane monastery, w których modlono się w języku wschodnich chrześcijan. O Wołoszczyźnie, krainie oddzielonej od reszty świata potężnym Dunajem i skrytej za wyniosłymi Karpatami, gdzie dotarli Rzymianie. O Dobrudży, która daje przedsmak orientu i hipnotyzuje nieskończoną, idealnie płaską przestrzenią, a z minaretów rozlega się wołanie muezina. I o Maramureszu, nad który wynoszą się absurdalnie wysokie wieże tamtejszych drewnianych cerkwi, jakby chciały sięgnąć nieba. Rumunów i Węgrów, czy tego chcą, czy nie, poza wspólną historią łączy coś jeszcze, na co rzadko zwraca się uwagę. Są inni. Otacza ich morze słowiańszczyzny, na tle którego stają się odmieńcami. Węgrzy sami swą odrębność podkreślają, ale przecież także Rumuni mówią w języku, którego żaden Słowianin nie zrozumie, może poza pojedynczymi słowami. Rumuński jest językiem niezwykle oryginalnym. Konotacje łacińskie są nie tyle słyszalne, bo melodia tej mowy jest inna niż pozostałych języków romańskich, ile widoczne. Zapisane słowa często wprost przywodzą na myśl ich łacińskie odpowiedniki. Gdy doda się do tego wpływy tureckie, węgierskie i greckie, powstaje język jedyny w swoim rodzaju. A jakby tego urozmaicenia było mało, w tym wielojęzycznym gwarze rozbrzmiewał kiedyś, i to nader często, niemiecki. Nie sposób pominąć jego wpływu.

35
Ebook

Alchemia Czarnych Lodowców

Wawrzyniec Jan Dąbrowski

O KSIĄŻCE To, przesycona symboliką i realizmem magicznym, powieść drogi. Dwaj muzycy, Henry i Harry, wyruszają w tajemniczą podróż, która początkowo przynosi upragnioną ulgę oraz wyczekiwane od dawna uczucie świeżości i zachwytu. Przemierzane kilometry zdają się jednak w osobliwy sposób oddziaływać również na tektonikę ich stanów psychicznych. Niepostrzeżenie znajoma rzeczywistość zaczyna się rozklejać i tracić wyraźne kontury, a bohaterowie stają przed pytaniem: czy to ucieczka, czy dążenie ku czemuś? A może ich podróż odbywa się w g ł ą b ? Kiedy siatka współrzędnych geograficznych znika całkowicie, egzystencjalne otwarcie przybiera charakter tak gwałtowny, iż nieuchronnie prowadzi do pytań o własną poczytalność... O AUTORZE: Wawrzyniec Jan Dąbrowski (ur. 1982), choć urodzony na warszawskim Żoliborzu, mawia, że z gór był od zawsze. Komponuje, gra i pisze. Na swoim koncie ma 19 wydawnictw fonograficznych i przeszło pół tysiąca koncertów, w tym występy na takich festiwalach jak Open'er Festival (2010) czy Off Festiwal (2018). Od 2017 roku oddany niszowemu projektowi na poły muzycznemu, na poły podróżniczemu, jednoosobowemu, obwoźnemu zakładowi koncertowemu - Henry No Hurry. Włóczykij, samotnik i umiarkowany eskapista. Przez kolegów muzyków określany mianem pustelnika arystokraty. Od ponad 15 lat związany z myślą wschodu oraz tym, co nazywa praktyką bezruchu. Mieszka w różnych miejscach, obecnie w Górach Kaczawskich. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Przebyło się więc wreszcie ten nieskończenie martwy dystans, tę drogę widmo - od końca do początku. Zaczynało się znowu chcieć. Zaczynało się znowu żyć. Znów się zaczynało. Gnało nas na peryferia, na rubieże, ku kresom. Przeczuwaliśmy, że poza orbitami rozpędzonych miast musi przecież istnieć jakiś zupełnie inny wymiar. I teraz, właśnie teraz, potrzeba sprawdzenia tego stała się silniejsza od całej reszty. Byliśmy gotowi na wszystko! Chcieliśmy włożyć palec w ranę życia, poczuć ból, poczuć przyjemność, poczuć c o k o l w i e k, co wyrwałoby nas z tego stanu nieznośnej bylejakości. Uciekaliśmy z raju, który niepostrzeżenie stał się dla nas zdecydowanie za ciasny".

36
Ebook

Nie zbiera się jabłek z tego sadu. Podróż do grobów, duchów i ukrytych skarbów Podlasia

Wojciech Koronkiewicz

Muszę się do czegoś przyznać. Książkę tę zacząłem pisać już dawno temu. Ale pewnego dnia przerwałem. Odłożyłem pisanie. Lubię bowiem świat uśmiechnięty i pastelowy. Tymczasem historie, które spotykałem były zbyt mroczne. Zbyt dużo wylano w nich łez, a niekiedy zbyt wiele przelano też krwi. Ktoś jednak mi powiedział: "Musisz stawić czoła. Musisz spojrzeć swoim strachom prosto w twarz. Inaczej nigdy nie przestaniesz się bać". Ruszyłem zatem znów w podróż po Podlasiu - krainie duchów, grobów, zrabowanych skarbów. Krainie ciemności i mroku. Wojciech Koronkiewicz O AUTORZE: Wojciech Koronkiewicz, urodzony w Białymstoku w kwietniu 1969 roku, syn Janusza i Danuty. Mieszkał po pół roku w Paryżu, Nowym Jorku i Warszawie, ale zawsze wracał. W Białymstoku czuje się najlepiej. Rodzina katolicka, ale dziadek prawosławny. W dodatku maszynista! Na parowozie jeździł. Jak go Babcia zobaczyła, ślub w tydzień był! Wojciech Koronkiewicz jest dziennikarzem. Kiedyś pisał wiersze i malował po ścianach. Filmy kręcił. Teraz wyprowadza psy ze schroniska. Ma piękną żonę, dwoje dzieci i kota. Jeździ rowerem. Autor książek Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia oraz Podlasie zdrowo zakręcone. Podróż po krainie niezwykłych ludzi i zapomnianych smaków. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Panie Wojtku, kilka dni po pana spotkaniu autorskim, gdy opowiadał pan o cudownych ikonach Matki Boskiej, zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe. Kobieta z Masiewa zobaczyła na strychu niezwykły blask. Znalazła tam ikonę świętego Mikołaja Cudotwórcy... Pojechałem zatem do Narewki, aby dowiedzieć się więcej. Za oknem zimno i plucha. Siedzimy pośród ludowych tkanin, pijemy gorącą herbatę i słuchamy opowieści. - A jakby Bóg umarł, to co by było? - Szto Ty? Zdurieł? Jakże tak Pan Bóg umierł? - No, ale jakby umarł? To co by było? - Jak to szto? Światyj Mikołaj Cudotworiec porządku by pilnował! To miejscowa pohaworka. Przypowiastka zasłyszana przy jednym z tutejszych płotów. Najlepiej oddaje, kim dla prawosławia jest Święty Mikołaj Cudotwórca. Uświęcony już w łonie matki, czynił cuda jeszcze zanim zaczął pić mleko i pościł zanim zaczął jeść. Starannie dobierał przyjaciół, unikał próżnych rozmów. Nie prowadził rozmów z kobietami. Nawet na nie nie patrzył. Spędzał całe dnie w świątyni na modlitwie i czytaniu świętych ksiąg. Majątek po rodzicach rozdał ubogim. Dary podrzucał w tajemnicy, aby mu nie dziękowano. Obrońca uciśnionych. Uzdrowiciel. Gdy płynął do Ziemi Świętej, zerwała się straszna burza, modlitwa Mikołaja uspokoiła jednak morze. Cichy i łag0dny w usposobieniu. Dla wszystkich życzliwy. Płaczących pocieszał. Żebrzących wspomagał. Skromnie ubrany. Jadał raz dziennie. Oczywiście tylko postne potrawy."

37
Ebook

Tadżykistan. Opowieści z gór

Marcin Sawicki

Są kraje, których sama nazwa budzi mnóstwo skojarzeń i pozytywne emocje lub... jakiekolwiek emocje. A Tadżykistan? Co wiemy o tym, położonym w środkowej Azji kraju, który nie ma dostępu do morza, którego niemal całą powierzchnię zajmują góry, a ponad połowa terytorium leży powyżej 3000 m n.p.m.? Niewiele więcej ponad to, prawdę mówiąc... A przecież to "serce Azji" - jak dawniej nazywano tę krainę - kolebka cywilizacji, kraina, której historia utkana jest, na podobieństwo latającego dywanu, ze splotu barwnych mitów, rozbudzających wyobraźnię legend, półprawd oraz nielicznych bardziej wiarygodnych przekazów. To samo serce legendarnego jedwabnego szlaku, kraina wysublimowanej architektury, niewiarygodnego przepychu pałaców, medres i meczetów o lśniących w pustynnym słońcu turkusowych kopułach, kraina proroków, filozofów, lekarzy i poetów, którzy przemierzali góry i piaszczyste bezdroża obecnego Tadżykistanu. Marcin Sawicki, uważny i doświadczony podróżnik - z reporterskim wyczuciem nastawiony na to, by nie siebie narzucać innym w podróży, lecz by innych w tej podróży wysłuchać - rusza w tę niezwykłą drogę, by sprawdzić, ile zostało z legendy krainy rodem z baśni tysiąca i jednej nocy... Jak zwykle u Sawickiego, najważniejszy jest ten, którego spotyka w drodze. Tadżykistan. Opowieści z gór utkane są ze spotkań i z rozmów ze zwyczajnymi ludźmi - o ich codzienności, sposobie patrzenia na świat, o bezrobociu, biedzie i fali zarobkowej emigracji, o tadżyckiej mafii, konfliktach zbrojnych i o zwykłym życiu w wioskach rozsianych pośród górskich szczytów, które toczy się niespiesznym rytmem wyznaczanym głównie ciężką pracą. Wyłania się z tych opowieści obraz krainy o bogatej kulturze, niezwykłej przyrodzie i wspaniałej historii i przeszłości, lecz z przyszłością rysującą się w niezbyt optymistycznych barwach... Solidne przygotowanie Sawickiego do podróży, o którym świadczy mnóstwo odwołań i przywołań relacji tych, którzy po "sercu Azji" podróżowali przed nim, sprawia, że "opowieści z gór" czyta się z prawdziwą przyjemnością...

38
Ebook

Wygadane o Wschodzie

Piotr Brysacz, Małgorzata Szejnert, Ilona Wiśniewska, Marcin Meller, ...

Co łączy Małgorzatę Szejnert z Marcinem Mellerem, Annę Dziewit-Meller z Mateuszem Marczewskim, a Ilonę Wiśniewską z Wojciechem Jagielskim? Miejsce, w którym byli ostatnio, czyli Buda Ruska nad Czarną Hańczą, na Suwalszczyźnie, gdzie od kilku lat odbywa się festiwal literacki Patrząc na Wschód. Zamieszczone w tej książce rozmowy, to pokłosie spotkań autorskich z wyżej wymienionymi, jakie miały miejsce w ramach festiwalu. A ponieważ miejsce, w jakim odbywa się festiwal, czyli północno-wschodnia Polska, zobowiązuje, to nie mogło być inaczej i rozmowy te dotyczą głównie Wschodu i Północy: Rosji, Kaukazu, Gruzji, Białorusi, Spitsbergenu i paru innych, nie mniej ciekawych miejsc na świecie. Czy jest coś, co łączy Afrykę i Kaukaz, Australię z Białorusią, a Aborygenów z Białorusinami? Na te pytania także znaleźć można odpowiedź w tej książce... Niespieszne rozmowy ze znakomitymi reporterami, to okazja, by poznać ich sposób patrzenia na świat, reporterski warsztat i by poznać powody, dla których wydeptują właśnie te, a nie inne reporterskie ścieżki...

39
Ebook

Skiba. Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak

W latach 70. XX wieku w siermiężnym, prowincjonalnym wówczas Białymstoku powstaje zespół Kasa Chorych. Tworzy go charyzmatyczny harmonijkarz Ryszard Skibiński, zwany przez kumpli Skibą. Pomaga mu w tym były realizator z białostockiej rozgłośni Polskiego Radia, a zarazem gitarzysta - Jarosław Tioskow. Zespół wzbudza wielkie zainteresowanie młodych i natychmiast staje się marką, znakiem firmowym Białegostoku. Z tamtych czasów - końca lat 70. XX wieku - pochodzi anegdota: "Skąd jesteś?" - pyta warszawiak przybyłego na studia młodzieńca. "Z Białegostoku" - odpowiada śpiewnie student. "Aaaa... to od Skiby. Na organkach gra lepiej niż czarny" - pada stwierdzenie. I tak jest. Kasa Chorych i Skiba robią błyskawiczną karierę. Występują na najważniejszych polskich scenach muzycznych i festiwalach młodzieżowych. Grają wspólnie z Maanamem, Lady Pank, Dżemem, Krzakiem i innymi. Pojawiają się w telewizji, a ich bluesy słychać w elitarnej radiowej Trójce. Dzięki Skibie w Białymstoku powstaje festiwal Jesień z Bluesem, na który przyjeżdżają najważniejsi ludzie i zespoły z branży. Miasto staje się ważnym miejscem na muzycznej scenie Polski i stolicą rodzimego bluesa. Piękny sen przerywa jednak w 1983 roku tragiczna śmierć Skiby. Co się działo pomiędzy? Co poszło nie tak? Czego zabrakło, by na szczycie pozostać? Jaką cenę płaciło się w siermiężnych latach PRL-u, w których tłumy na koncertach to było za mało, by móc z muzyki żyć, za muzyczną niezależność? Skiba. Niedokończony blues to nie tylko opowieść o bluesie, lecz przede wszystkim opowieść o człowieku, do którego, jak mało do kogo, pasują słowa Edwarda Stachury z Całej jaskrawości: "Byli tacy, co rodzili się. Byli tacy, co umierali. Byli też i tacy, którym to było mało". Mimo że wiadomo z góry, jak to się wszystko skończy, to od opowieści Roberta Trusiaka i Marka Gąsiorowskiego nie sposób się oderwać... Czy to opowieść tylko dla wąskiego kręgu fanów bluesa? A czy biografie wybitnych himalaistów są tylko dla wąskiego grona tych, którzy byli na Mount Evereście? Skiba. Niedokończony blues to pełna subtelnych barw i bluesowych fraz opowieść o drodze i o marzeniach, które pchają nas na drogę... O AUTORACH: Marek Gąsiorowski - ur. 22.12.1962 roku w Białymstoku. Od 1991 roku dziennikarz białostockich mediów. W latach 1991 - 1996 pracował w "Gazecie Współczesnej". Od 1996 roku do dziś w Polskim Radiu Białystok. Autor wielu felietonów prasowych i radiowych reportaży, słuchowisk satyrycznych, współautor pięciu książek o Jagiellonii Białystok z cyklu "Jaga my wierzymy". Przez ponad dwie dekady animator, organizator i główna siła napędowa znanych w Polsce i za granicą Mistrzostw Polski w Pływaniu na Byle Czym rozgrywanych od 1996 roku w Augustowie. Przez kilkanaście lat komentator meczów Jagiellonii w Polskim Radiu Białystok. Z zamiłowania muzyk bluesowy, gitarzysta, kompozytor, autor tekstów. Uczestnik wielu bluesowych festiwali - Olsztyńskie Noce Bluesowe (1982 z zespołem Remont ), ze swoim aktualnym zespołem Gęsia Skórka Blues Band wystąpił podczas: Siemiatycze Blues Rock Festiwal (2016, 2022), Suwałki Blues Festiwal (2017, 2019, 2021, 2022, 2023 - koncerty klubowe), Jesień z Bluesem (2017), Blues Bazar w Otwocku (2017), Festiwal Echo Suwałk w Sunskai (Litwa 2021), Blues and Jazz Festiwal w Elektranai (Litwa 2021), Podlaski Maraton Bluesowy (2018, 2019, 2021, 2022), International Ochota Blues Festiwal (2022). Pomysłodawca najdłuższego koncertu bluesowego w Polsce. Od 2018 roku muzycy z Polski i zagranicy ustanawiają w Białymstoku rekord Polski w graniu Bluesa non stop. Aktualny wynosi 31 godzin (ustanowiony w 2022 roku w białostockim Pubie Sześcian) i zapewne zostanie pobity w najbliższej przyszłości. Aktywny działacz Białostockiego Stowarzyszenia Miłośników Bluesa. Robert Trusiak - urodzony w 1962 roku w Białymstoku. Absolwent Politechniki Białostockiej. Od lat zainteresowany historią białostockiego środowiska bluesowego ze szczególnym uwzględnieniem Ryszarda Skibińkiego, Kasy Chorych i festiwalu Jesień z Bluesem. Autor Małego leksykonu białostockiego bluesa - Białostocki odcień bluesa. Autor wielu tekstów i recenzji publikowanych w kwartalniku "Twój Blues" oraz na portalach internetowych "Blues On Line" i "Magazyn Gitarzysta". Założyciel i przez wiele lat prowadzący stronę internetową zespołu Kasa Chorych. Przez kilka lat administrator forum "Okolice Bluesa". Jeden z założycieli i przez jedną kadencję prezes Białostockiego Stowarzyszenia Miłośników Bluesa. Miłośnik bluesa, rocka progresywnego, jazzu, winyli, Jo Nesbo i piór wiecznych. Dziadek dwóch cudownych wnuczek. FRAGMENT KSIĄŻKI "Ryszard Skibiński i Kasa Chorych krok po kroku zdobywali muzyczną popularność. W 1979 roku zostali uznani przez czasopismo "Non Stop" za najlepiej rokujący zespół. Trzy lata później byli u szczytu. W rankingu Rock Top '82 Skiba w kategorii muzyk zajął piąte miejsce - przed Romualdem Lipką, Johnem Porterem, Korą, Janem Borysewiczem, Martyną Jakubowicz i Tadeuszem Nalepą. W kategorii grupa rockowa Skiba i spółka uplasowali się na dziewiątym miejscu, tuż za Budką Suflera, ale przed Lady Pank, Lombardem, Kombi, Oddziałem Zamkniętym i Dżemem. W notowaniach Jazz Top Skiba również znalazł się w elitarnym gronie. W kategorii instrumenty różne był na 10. miejscu, ale na tej liście figurowali między innymi Milo Kurtis, Michał Urbaniak i Zbigniew Namysłowski. Rysiek miał wszelkie predyspozycje, by iść krok w krok z tymi, którzy okupowali pierwsze miejsca w muzycznych rankingach. Nikt wtedy nie przypuszczał, że niebawem gwiazda Skiby zgaśnie".

40
Ebook

Bug. Opowieści o rzece, łęgach, piachach, łąkach, starorzeczach i mokradłach, a także o życiu zwierząt i ludzi w meandry dzikiej rzeki zaplątanych Przewodnik po krajobrazach przyrodniczo-kulturowych

Maciej Cmoch

Bug kojarzył mi się głównie ze wspomnieniami starszych członków rodziny. Ten rzeczywisty płynął gdzieś daleko i widywałem go jedynie okazyjnie, najczęściej z mostu. Dopiero zainteresowania przyrodnicze sprawiły, że zacząłem regularnie pojawiać się w dolinie. Z lornetką, aparatem, autem, pieszo bądź kajakiem... Co jest w tej rzece szczególnego? Przede wszystkim jest duża - długa i szeroka - a jednocześnie dzika, nieokiełznana. To ewenement na skalę europejską. Jest też rzeką graniczną - stanowi faktyczną granicę między trzema państwami - a jednocześnie osią pogranicza kulturowego. Różnorodność kulturowa idzie w parze z różnorodnością biologiczną. Dzika rzeka tworzy wyspy, piaszczyste ławice, odsypiska, namuliska, starorzecza i strome skarpy. Rozlewa się na łąki, mokradła i cieniste łęgi. Tworzy ogrom siedlisk dla wielkiej liczby organizmów, od grzybów przez rozmaite bezkręgowce, płazy, ptaki - zarówno drobniuteńkie (strzyżyk), jak i wielkie (bocian czarny) - na ssakach pokroju dzika czy łosia kończąc. Łęgi, piachy, łąki, starorzecza i mokradła ciągną się wzdłuż doliny na przemian z polami, wioskami i miasteczkami. Wszystko to się w krajobrazie wzajemnie zaplata i zrasta, więc czasem trudno oddzielić jeden element od drugiego. Macka starorzecza dosięga wsi, pastwisko łagodnie przechodzi w nadbrzeżne odsypisko, a łęg w piaszczystą wyspę bądź w bujną kolorową łąkę. Rzeka i człowiek tworzą krajobraz niezwykle dynamiczny, zmienny w czasie i przestrzeni. Pisząc tę książkę, starałem się na przykładzie Bugu pokazać, jak rzeka wpływa na obszar, przez który płynie, na ludzi, którzy zdecydowali się osiedlić w sąsiedztwie wody, na świat roślin i zwierząt, a zwłaszcza ptaków. Oddziaływania rzeki mogą być subtelne - jak unosząca się w dolinie mgła - bądź gwałtowne - niczym letnia powódź. Przedstawiłem tu moje osobiste spojrzenie na te relacje - spojrzenie fotografa przyrody, ornitologa i domorosłego regionalisty. Zapraszam Państwa do podróży... MACIEJ CMOCH NOTA O AUTORZE: Maciej Cmoch - siedlczanin, ur. w 1989 r.; biolog z wykształcenia, przyrodnik z zamiłowania. Autor książki Ptaki za miedzą. Opowieści o mieszkańcach pól, łąk, pastwisk i wsi (Paśny Buriat, 2021). Zawodowo zajmuje się badaniami i ochroną ptaków. Związany z Towarzystwem Przyrodniczym "Bocian". Uczestnik projektów czynnej ochrony, m.in. błotniaka łąkowego, kulika wielkiego, pustułki i płomykówki. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią przyrodniczą. Najchętniej fotografuje zarówno podporządkowaną człowiekowi naturę terenów wiejskich, jak i wciąż dziką przyrodę nieuregulowanych rzek. Czytelnik krajobrazu. Na ptaki patrzy przez pryzmat otoczenia, w jakim żyją. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Czy Bug jest rzeką niebezpieczną? Pan Bolesław kategorycznie temu zaprzeczył. I prosił mnie, abym koniecznie napisał w książce, że nie można winić rzeki za głupotę człowieka. Owszem, bywa groźnie przy wysokich stanach wody lub z racji tego, że dno takiej rzeki jak Bug, czyli rzeki dzikiej, jest zmienne. Tu, gdzie kiedyś było płytko, teraz jest głęboko - i na odwrót. Ale utonięcia - jak mówił pan Bolesław - wynikają przede wszystkim z ludzkiej lekkomyślności, brawury i pijaństwa. No i należy sprawdzać dno. Jeśli ktoś chce przejść na drugą stronę, najlepiej wziąć ze sobą kijek. Historie o podwójnym dnie można włożyć między bajki. Nadbużańscy mieszkańcy musieli się nauczyć żyć z płynącą tuż obok wielką rzeką. Mieli do niej respekt i wiedzieli, że może być źródłem nieszczęścia. Śmierć jednak bywała tylko epizodem w ich relacji z Bugiem. Owszem, tragicznym, ale zdarzającym się rzadko, więc nieprzysłaniającym korzyści wynikających z sąsiedztwa rzeki".