Autor: Witkowski Lech
1
Ebook

Historie autorytetu

Witkowski Lech

Książki Lecha Witkowskiego o autorytecie to imponujące mozaiki poglądów, ogarniające tysiące lat myśli ludzkiej. Dopiero stając na ramionach olbrzymów, jak określał taką postawę w nauce Isaac Newton, Witkowski ostrożnie i skromnie kreśli własne stanowisko filozoficzne i pedagogiczne. W ten godny zalecenia sposób sam staje się autorytetem od autorytetów. Książka Lecha Witkowskiego jest w stanie dać satysfakcję chyba największym smakoszom języka polskiego. Nie będę ukrywał, że czytanie 750 stron tekstu naukowego zwykle wiąże się z wysiłkiem, zwykle czujemy się znużeni monotonią używanych słów, jednowątkową tematyką, spakowaniem zbyt dużej ilości myśli w kolejnych akapitach. W przypadku omawianej pracy tego nie ma. Jeśli język przyrównamy do klawiatury fortepianu, to można powiedzieć, że Lech Witkowski jako pianista wykorzystuje wszystkie klawisze. Dzięki temu potrafi wydobyć najdrobniejsze niuanse w analizowanych stanowiskach odnoszących się do sposobów ujmowania autorytetu. [] czytanie tego dzieła prowokuje nie tylko do myślenia o naszej kondycji umysłowej, ale również wywołuje ferment emocjonalny, skłania do samooceny. Jest to więc moje osobiste świadectwo, że Lech Witkowski nie pracował daremnie. Jestem przekonany, że jego znaczący tekst będzie prowokował do refleksji wielu innych czytelników. A przy okazji będzie także uczył szacunku do humanistyki, a więc skłaniał do czytania, myślenia, czytania i znów do myślenia, czyli odnajdywania przyjemności w poznawaniu dawnej i współczesnej kultury symbolicznej. O tym jest ta książka. O tym, że zanika zdolność mierzenia się z lepszymi od nas samych, że wielu wręcz takiej możliwości nie przyjmuje do wiadomości albo się nią nie przejmuje, ścigając się w ustanowieniu władczym, po którym nikt już nie może mi podskoczyć. Tymczasem uniwersytet jako miejsce, gdzie możliwe jest spotkanie z najlepszymi duchami, choćby i z przeszłości albo innych światów niż nasz lokalny, coraz częściej staje się miejscem sankcjonowania typowych patologii władzy, układów, pozorów i jałowości poznawczej, gdzie wielkość duchowa się nie liczy, dokładniej nie jest brana pod uwagę, ponieważ traktuje się ją jako zbędną zarówno w wyposażeniu przykrawanym do rynku pracy, jak i odnoszonym do układów władczych i ich machinacji. Coraz częściej piastujących pozycje władcze czy zasiadających w radach wydziałowych czy instytutowych nie obowiązują wymogi mądrości jako odpowiedzialności za wartość prawdy i sprawiedliwości respektującej powagę autorytetu i misji uniwersytetu, gdy mają poczucie, że fakt ich władczości i samodzielności duchowej rozumianej jako prawo do głosowania i decydowania wedle widzimisię zwalnia z odpowiedzialności właśnie. Zanurzając się w mądrość cudzego myślenia, usiłuję też wyrwać się z okowów lokalnie dominującego barbarzyństwa duchowego ubranego w togi akademickie i posiadającego stopnie naukowe, których słabości, a nawet nędzy i nihilizmu nikt już zwykle nie bierze pod uwagę.

2
Ebook

Przełom dwoistości w pedagogice polskiej

Witkowski Lech

"To naprawdę fascynująca próba zmierzenia się z dwudziestowieczną historią polskiej myśli pedagogicznej [...]. Obiecuję sobie, że do książki tej będę często sięgał" (prof. Tadeusz Szubka, Instytut Filozofii, Uniwersytet Szczeciński). "Dzięki niej poznaję pedagogikę z zupełnie innej, nieznanej strony. To jest fascynujące" (prof. Stanisław Zbigniew Kowalik, psycholog). "Ma ona dla mnie szczególne znaczenie. W ostatnich latach prowadziłam, budzące wyraźne zainteresowanie studentów, seminarium poświęcone sylwetkom wybitnych pedagogów. Książka jest znakomita!! Imponująca erudycją i mądrością. Odczytanie i interpretację dzieł wybitnych pedagogów odbieram jako ogromny szacunek dla przeszłości myśli pedagogicznej i odważną krytykę tego, co było później. Widzę w niej również, jako świadomości źródeł, inspirację dla przyszłości myśli pedagogicznej" (prof. Barbara Wilgocka-Okoń). PRZEDMOWA Najpierw pozwolę sobie na wyznanie, spisane już po wielomiesięcznym wysiłku budowania tej książki. Przepraszam Czytelników, że między okładkami ukryte są tu, nie tylko z powodów objętościowych tekstu, ze cztery co najmniej książki, które przenikają przynajmniej cztery, nieprzystające do siebie narracje. Jest tu więc narracja rekonstrukcyjna, w konwencji podręcznikowej, dla różnych dyscyplin wśród nauk pedagogicznych, w której gotów jestem zmierzyć się z każdym, kto zechce dyskutować zasadność przeprowadzonych interpretacji kilku koncepcji wielkich postaci polskiej pedagogiki, czy ich odnoszenia do wielkich koncepcji z rozmaitych miejsc humanistyki i nauk społecznych, w tym zwłaszcza socjologii, psychologii i psychoanalizy. Jest tu także powracająca, narracja krytyczna, zbuntowana na spuściznę PRL-u w zakresie niezdolności niektórych tuzów pedagogiki do powagi i akademickiej rzetelności i wnikliwości w czytaniu własnej tradycji międzywojennej i niezgoda na dominujący u nas dyskurs interpretacyjny. Jest też złość na styl, jakim zadominowała spuścizna marksizmu w polskiej pedagogice, którą trzeba umieć oddzielić od aktualnego jeszcze dorobku, by ani nie ulegać bezkrytycznej afirmacji, ani totalnej negacji i wiedzieć, co można jeszcze przenieść na serio w XXI wiek. Przedstawiłem także w poprzek książki - wynikłą z czytania tradycji i z moich odniesień do współczesnej humanistyki, w trybie narracji adaptacyjnej - wizję metodologiczną uprawiania pedagogiki, związaną ze specyfiką działań pedagogicznych; jest ona osadzona na rozmaitych wersjach i odcieniach kategorii dwoistości, do podjęcia na serio jako zwiastuna przełomu stanowiącego minimum paradygmatyczności i specyfiki wiedzy pedagogicznej. Jest to więc trop teoretyczny stanowiący inną opowieść w stosunku do sporów interpretacyjnych o historię i krytyk. I jest w końcu złość na to, co uchodzi za normę w środowisku polskiej pedagogiki, i na jej ułomności, po części wynikłe z zaszłości, ale po części sankcjonujące stany rzeczy, z których odwrót będzie trudny, jeśli w ogóle jest jeszcze możliwy, a co składa się na styl postrzegania całej dyscypliny, jaką jest pedagogika i co wyraża się w sposobach uprawiania poszczególnych jej subdyscyplin, uwikłanych w ograniczenia wynikłe z pierwszej i drugiej, a bywa, że i trzeciej warstwy moich rozważań. A wyznam, że najbardziej odpowiada mojemu nastawieniu humanisty jeszcze jeden przekrój narracyjny, stanowiący dodatkową książkę-w-książce, będący projekcją, jeśli nie projektem, pewnej filozofii kultury, którą rozumiem, jako minimum tego, co jest konieczne i co ma tu zebrane uzasadnienia dla swojej normatywności, abyśmy wspólnie przeciwstawili się postępującej na naszych oczach degradacji funkcji kulturowej uniwersytetu i drastycznego ograniczania miejsca dla treści humanistycznych, służącego wykorzenianiu z dziedzictwa symbolicznego jako rezerwuaru naszych impulsów rozwojowych. No więc i piątą książkę umiem tu wskazać w tym zawęźleniu tematycznym rozważań. I jak tu w takim splocie miałem napisać spokojną, rzeczową książkę, bez powtórzeń i niespójności, i z poczucia spłacania długu moralnego z jednej strony, a wyrażania skruchy za nie poczuwających się do winy i narastającej wraz z lekturami ludzkiej, ale i profesjonalnej złości na środowisko, z drugiej. Czy można było beznamiętnie pisać o upadku etosu akademickiego, o zagrażającym nam kryzysie instytucji edukacyjnych z uniwersytetem włącznie, czy o niesprawiedliwym losie wielkich ludzi i i o niedoczytaniu ważnych idei, zmarnowanych przez lata dominowania narracji dogmatycznie albo patetycznie marksistowskich? Może powinienem był więc wydać trzy albo cztery książki, jakie tu ukryłem w poprzek analiz wpisanych w tych pięć wątków o różnym charakterze i ukierunkowaniu. Tymczasem chciałem w jednym miejscu zgromadzić całą powagę, na jaką mnie stać, i za jednym zamachem uwolnić się od całej ciążącej mi niezgody na pozory, jałowość i powierzchowność, które uchodzą u wielu niestety za pełnię, wzniosłość i szlachetność akademicką, przejawy traktowania tradycji i rozumienia nowoczesności. A co najważniejsze, chciałbym pozyskać młodych, studentów, doktorantów i pracowników nauki do skończenia wreszcie z zadawalaniem się pokutującymi po lokalnych kątach namiastkami spotkań z tradycją myśli akademickiej i z nawykami podawania treści, za którymi nie stoi prawdziwy trud i przejęcie się sprawą prawdziwej wspólnoty akademickiej. A tu nawet w grę wchodziły dramaty życiowe ludzi na lata odsuniętych od normalnego życia akademickiego, których myślenie i dorobek uchodziły za martwe i stanowiące przeżytek w morzu postępu. W każdym razie, każdy czytelnik może tu w tomie wybrać sobie taką książkę, z czterech, czy pięciu, jaką zechce przeczytać. Ja musiałem napisać wszystkie. Razem i za jednym zamachem. Po stwierdzeniu powyższego pora wreszcie zacząć, na dobre i na złe. I na przekór wielu. Bo nie ma tu miejsca na kompromisy czy uprzejmości i układanie się w konwencjonalną poprawność. Toczę bowiem spór o sprawy zasadnicze dla osadzenia naszej tradycji naukowej w obecnych i przyszłych dokonaniach. Pedagogika w Polsce jest na zakręcie i grozi jej poślizg wynikający z wielu przejawów nieodpowiedzialności za własne dziedzictwo i za zbyt szybkie i powierzchowne parcie do sukcesów instytucjonalnych, bez należytej refleksyjności dotyczącej własnego osadzenia w przestrzeni, z jednej strony akademickiej humanistyki, a z drugiej strony w ogromnej skali przeobrażeń w praktyce społecznej i świadomości kulturowej, nie zawsze idących w stronę niosącą nadzieje na demokrację, obywatelskie zatroskanie i kulturowe zakorzenienie w świecie wartości, symboli, złożoności losów i paradoksalności prawd, które trzeba umieć udźwignąć aby można było się z nimi zmierzyć i móc uczestniczyć w dalszych przeobrażeniach cywilizacyjnych. Pora na ciężką pracę, intensywne myślenie i śmiałość walki o ważne sprawy.