Wydawca: Estymator
233
Ebook

Figurka z drzewa tekowego

Helena Sekuła

Klasyczny kryminał milicyjny rozgrywający się w realiach lat 70-tych XX wieku. Oprócz wciągającej od pierwszej strony dynamicznej i zaskakującej akcji mamy w nim malownicze postacie złoczyńców z przestępczego półświatka, galerię nieszablonowo pracujących milicjantów oraz niezwykle barwny język, którym posługują się (nie przebierając w słowach!) bohaterowie tej powieści oraz – jej autorka. Jest to lektura wyłącznie dla osób o mocnych nerwach bowiem – ostrzegamy! – sporo w niej brutalności i przemocy! A czym była tytułowa figurka? Oto stosowny cytat: „Zapamiętała jeden przedmiot, a właściwie drobiazg, bardzo piękny i dlatego rażąco inny na tle prostackiego bogactwa wnętrza domu; figurkę nagiej indyjskiej tancerki w finezyjnej pozie z Kamasutry, wyrzeźbioną w drzewie tekowym. Nie był to produkt pamiątkarskiej sztampy, taśmowy suwenir, tyle że orientalny, lecz małe arcydzieło, zabłąkane wśród panoszącej się tandety na oszklonych półkach meblościanki”. Jaką rolę w tej powieści pełniło to dzieło sztuki? Tego oczywiście nie możemy zdradzić! HELENA SEKUŁA (1927–2020), to jedna z najlepszych polskich pisarek powieści kryminalnych, których napisała ponad dwadzieścia. Jej twórczość cechuje świetny, sugestywny styl pisarski, różnorodność i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów, wnikliwa obserwacja obyczajowa, dbałość o realia i niebanalne poczucie humoru. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku Helena Sekuła pracowała jako referent prasowy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, przez co przedstawiony w jej powieściach sposób pracy milicji i obraz świata przestępczego zyskują na wiarygodności. Jej powieści rozgrywają się w czasach PRL-u przez co stanową interesujący dokument tamtej epoki. Projekt okładki: Marcin Labus

234
Audiobook

Falując na wietrze i inne opowiadania

Edward Stachura

Wydany w 1966 roku zbiór 14 opowiadań Edwarda Stachury - kultowego pisarza i poety. W tym samym roku książka ta uzyskała prestiżową nagrodę literacką Stowarzyszenia Księgarzy Polskich. Stachura w całej postaci - od prostych zachwytów nad życiem po głęboki smutek i tęsknotę za nieokreślonym. Nieustanna włóczęga, sielskie krajobrazy i malowany słowem krajobraz duszy. [Oniry, lubimyczytac.pl] Magia zaklęta w słowach. Refleksyjne opowiadania. Nostalgiczne. Smutne. Samotny - "falujący na wietrze" - taki był Sted. Jego życie to jedna wielka samotność. Włóczy się po brzydkiej komunistycznej Polsce i opisuje ją z ogromną czułością. Czuje się wolny. Zachłystuje się tą wolnością. Widać to niemal w każdym opowiadaniu. Urzekły mnie te liryczne opowieści. Chwilami łza się w oku pojawiała. Mam słabość do Stachury. Przemawiają do mnie jego utwory. Tak wiele mówi o nim ten cytat: "Jeszcze jestem obecny. Jeszcze żyję. Tak, jak umiem żyć. Tak, jak kocham żyć. Z całej duszy z całych sił. Do upadłego. Twardo. Bez reszty, bez iluzji, bez sztuczek, bez maski. Czasami tylko czapkę błazeńską z dzwoneczkami wkładają mi na głowę ci, którym się zdaje, że są mądrzy." [wiech, lubimyczytac.pl] Omówienie niektórych opowiadań. - "Poranek" to zapis intensywnych wrażeń sensualnych (czegoś na kształt iluminacji), doznanych o poranku poza miastem, kiedy bohater patrzy na budzące się do nerwowego pośpiechu skupisko życia ludzkiego. Sam tymczasem znajduje się z dala od cywilizacji i oddaje się afirmacji przyrody, co przybiera formę kontemplacji. Spadające liście przypominają o przemijaniu. Zanim jednak spadną ostatnie, "Steda" już tam nie będzie. - "Płynięcie czasu" to dość podobna opowieść, skupiająca się na nieuchwytnym upływie czasu i chwil, które mogą być niekończącym się pasmem tak zachwytów, jak i monotonii. - "Strzeżcie mnie, zorze miłe" zawiera typową dla Stachury negację możliwości poznania, podkreśla brak odpowiedzi na proste pytania i nowe wątpliwości wynikające z poprzednich. Wszystko to jednak łączy się z niechęcią do utraty choćby kilku godzin trwania w świecie pełnym tych białych plam, bohater demonstruje niechęć do snu, pojmowanego jako utrata świadomości, a więc namiastka czy też brat śmierci. - "Parę kieliszków", to znów eksploracja tematu upływu czasu, podana w sposób bardziej typowy dla Marka Hłaski. Za oknem baru deszcz, w oknie naprzeciwko dziecko (coś na kształt ideału niewinności?), i protagonista Stachury cierpliwie i grzecznie wysłuchujący ludowych mądrości klienteli oraz nieszkodliwego starego bywalca szukającego słuchacza i kompana. [Bieluń, biblionetka.pl] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. LISTA OPOWIADAŃ: 1. Poranek 2. Nie zlęknę się 3. Płynięcie czasu 4. Pękały brzozy, śpiewały roztopy 5. Pod Annopolem 6. Los niezłomny 7. Strzeżcie mnie, zorze miłe 8. W polu 9. Parę kieliszków 10. Dzienna jazda pociągiem 11. Falując na wietrze 12. Pragnienie 13. Roraty 14. Czysty opis Projekt okładki: Justyna Niedzińska.

235
Ebook

Jolanta i Apokalipsis

Kazimierz Korkozowicz

Książka wciągająca i trzymająca w napięciu – bardzo dobrze się ją czyta. Trup się ściele gęsto, jest też porwanie i wątek miłosny oraz liczne, zaskakujące zwroty akcji. W Zakładach Metalurgicznych działa świetnie zorganizowana i bezwzględna w swoich działaniach siatka szpiegowska, która chce wykraść cenną, strategiczną dokumentację. Milicja prowadzi dyskretne i jawne działania, aby ją rozszyfrować.  Do czego nawiązuje tytuł? Otóż Apokalipsis to tytuł książki, która była kluczem do szyfrowanych raportów szpiegowskich, a Jolanta została porwana, gdyż nieopatrznie zbytnio się nią zainteresowała. Pierwsze, papierowe wydanie „Jolanta i Apokalipsis” ukazało się nakładem wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej (Warszawa 1966) w serii „Labirynt” w nakładzie 40 000 + 300 egz. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 41. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.  

236
Ebook

Pasaże warszawskie

Jerzy Gruza

Zbiór opowiadań z Warszawą w roli głównej i w tle, których autorem jest Jerzy Gruza – reżyser filmowy, telewizyjny i teatralny, aktor, scenarzysta, a także pisarz. Własne wspomnienia, anegdoty i przywołane z pamięci znane miejsca oraz postacie z telewizji, teatru i estrady śmieszą i bawią. Zawsze jednak niosą ze sobą nutę refleksji i zamyślenia nad czasem, który oddala i zaciera wspomnienia. Ta książka nie pozwala na zbyt szybkie zapomnienie ludzi i miejsc bliskich sercu autora.   GUSTAW HOLOUBEK – KRÓTKA NOTKA: To dobrze, że Jerzy Gruza jest z wykształcenia i powołania reżyserem. Wszystko, o czym pisze bierze się u Niego z namiętnej obserwacji innych ludzi, z prób wnikliwego dotarcia do najcharakterystyczniejszych cech ich osobowości. Robi to z wyraźnym talentem, inteligentnie i z niezwykłym poczuciem humoru. Okazuje się, że Jerzy Gruza jest także pisarzem.   KLUB (DZIENNIK TRYBUNA) – RECENZJA: „Pasaże warszawskie” to nie monotonny opis ulic, placów, kościołów i pałaców, nie „księgowy” rejestr jakich wiele. Gruza prowadzi nas po Warszawie przepuszczonej przez subiektywny filtr jego esprit, inteligencji i dowcipu. A humorystą jest Gruza wspaniałym, sytuującym się w ścisłej czołówce tego gatunku. Z francuska pasaż (passage) to – przejście, ale nie tylko w znaczeniu krótkiego aktu przejścia przesmykiem z jednej ulicy do drugiej i nie tylko określenie zadaszonej handlowej uliczki czyli pasażu handlowego. Pasaż to chodzenie. Chodzenie zaś jest jednym ze źródeł poznania świata. Tradycja pasaży jako tworzywa literatury sama w sobie jest bogata. Pasażem bez wątpienia jest „Ulisses” Joyce'a czyli wędrówki Blooma po Dublinie. Są też pasaże Balzaca w jego „Komedii ludzkiej”, czyli wędrówki Rastignaca czy Lucjana de Rubempre po Paryżu i pasaże bohaterów „Tajemnic Paryża” Eugeniusza Sue. Zapisem pasaży po starej, wesołej Anglii, jest „Klub Pickwicka” Dickensa, choć to takie pasaże nieklasyczne, bo podejmowane z pomocą dyliżansu, podobnie jak „Don Kichot” Cervantesa, gdy tytułowy bohater wałęsa się na chudym koniu z Sanczo Pansą u boku, po zapylonych traktach dawnej Hiszpanii. Są też pasaże Waltera Benjamina i najnowsze jak dotąd, błyskotliwe pasaże paryskie Krzysztofa Rutkowskiego (nie mylić z posłem-detektywem). Wyliczankę tę można by ciągnąć długo. Ale dość tych paranteli i pokrewieństw, bliższych i dalszych, bo „Pasaże warszawskie” Jerzego Gruzy mają swój własny, oryginalny walor, urok i smak. Gruza nie jest nowicjuszem w pisaniu, przeciwnie, ma już na swoim koncie kilka książek, naznaczonych jego oryginalnym, pełnym inteligentnej ironii stylem pisania. W ostatnim 15-leciu ukazało się sporo wywiadów-rzek lub wspomnień znanych aktorów i reżyserów, ale niestety większość z nich, mimo zawartych w nich interesujących informacji, jest literacko słaba, do tego nieraz naznaczona minoderią i – co gorsza – infantylizmem. Tymczasem Gruza to znakomity pisarz, obdarzony wyśmienitym zmysłem mądrej obserwacji, darem obrazowania, soczystym stylem i pyszną ironią. Jego książka sygnowana jest jako zbiór felietonów, ale to raczej powiastki, trochę filozoficzne, dyskretnie plotkarskie, pełne wolterowskiej ironii, to dobrotliwej, to sarkastycznej. To się po prostu pysznie czyta, znajdując co rusz istne perły wyrafinowanego lub inteligentnie stylizowanego na trywialny humoru. Równie cennym walorem „pasaży” Gruzy jest ich tytułowa warszawskość. Jego książka jest cennym wkładem w tworzenie legendy, duchowego obrazu współczesnej Warszawy. To „miasto nieujarzmione”, owiane oficjalną legendą bohaterstwa i miłością narodową ponad podziałami politycznymi, nie miało szczęścia do miłości zwykłej nie tylko Polaków, ale i samych mieszkańców stolicy. Warszawę powojenną (bo przedwojenna była w lepszej sytuacji) lubiła i lubi jedynie garstka pożytecznych maniaków, jej smakoszy, umiejących docenić trudny wdzięk nadwiślańskiej stolicy. Poza tym zewsząd słyszy się ton wobec Warszawy w najlepszym razie ironicznie protekcjonalny, a często niechętny, co streszcza się w określeniu „warszawka”, a w odniesieniu do Starego Miasta: „atrapa”, tak jakby to Starówka była winna temu, że ją Niemcy zburzyli. Nawet piosenki warszawskie w rodzaju „Warszawa da się lubić” czy „Sen o Warszawie” niewiele pomogły. Nie pomógł nawet „Zły” Leopolda Tyrmanda, być może najbardziej warszawska powieść w historii literatury polskiej od czasów „Lalki” Prusa. Bardzo wielu, i to także warszawian, nadal uważa uporczywie i niesprawiedliwie, że „Warszawa nie da się lubić”. Fakt, Warszawa ma swoje liczne wady, ale jaki byt jest od nich wolny na tym padole łez? Szczęśliwie w ostatnich latach zaczyna się to zmieniać, Warszawa intensywnie szuka swojego współczesnego kształtu, kolorytu, własnej mitologii i legendy, nie tylko spod znaku Warsa, Sawy, Syrenki i Złotej Kaczki przy Tamce. J. Gruza dopisał swój cenny akapit do tego tworzącego się wizerunku stolicy. Pasaż z Gruzą po Warszawie to spacer od basenu „Legii” z jego niegdysiejszym kolorytem towarzyskim i dzisiejszym upadkiem, poprzez nieistniejącą już kamienicę z okolic Dworca Centralnego, z klimatem pachnącym „Wspólnym pokojem” Uniłowskiego, kawiarnię w hotelu MDM, „centralę zdrad małżeńskich”, straż pożarną przy Polnej, magiczną ulicę Tarczyńską, słynną niegdyś „Baryłeczkę” na rogu Marszałkowskiej i Wilczej (dziś „Paryż-Texas”), pełen odorów klub PTTK naprzeciwko pomnika Kopernika, niezapomniany bar „Praha”, niegdysiejszą sensacyjną nowinkę socjalistycznej gastronomii stolicy, po „Supersam” przy Puławskiej, socjalistycznego pradziadka dzisiejszych supermarketów. Smaku dodają zabawnie wplatane wątki ze świata artystycznego i „erotyczne”, w której to dziedzinie Jerzy Gruza jest znanym, uznanym i bardzo doświadczonym koneserem. „Pasaże warszawskie”, to także lekko przewrotna „pochwała miasta”, żywiołu, w którym inteligent Gruza czuje się chyba najlepiej. Bo tylko na 3/4 ironicznie pisze: „Precz z naturą! Wychowani wśród murów, ulic, sklepów, magazynów, kin, teatrów...zadymionych kawiarni, pubów, dyskotek, smrodów tysięcy rur wydechowych, wyziewów ze śmietników, a nawet klimatyzowanych pomieszczeń wytwornych biur i urzędów, gdy tylko opuścimy swoje legowisko, padamy ofiarą natury, która tylko czyha, aby napaść na człowieka z miasta”. W „Pasażach warszawskich” Gruzy odbija się też – co ważne dla dokumentacyjnej strony książki – ówczesny klimat polityczno-społeczny, opisany nie wprost, ale poprzez aluzje, nawiązania do osób, procesów, postaw i opinii politycznych. Projekt okładki: Iwona Białas

237
Ebook

Pięć komedii różnych

Jerzy Broszkiewicz

Teksty pięciu sztuk teatralnych Jerzego Broszkiewicza o raczej lekkim charakterze. Utwory sceniczne tego autora zostały przetłumaczone na angielski, niemiecki, francuski, bułgarski, czeski, duński, japoński, hiszpański, rumuński, szwedzki, włoski i rosyjski i były wystawiane, głównie w latach 60-tych XX wieku na scenach teatralnych w wielu krajach.

238
Ebook

Skandal w Wesołych Bagniskach

Michał Choromański

Książka sensacyjna z elementami powieści grozy, doprawiona charakterystyczną dla autora parodystycznością, bawi i fascynuje atmosferą niesamowitości, niespodziewanymi zwrotami akcji, barwnością postaci bohaterów. Jak zwykle u Choromańskiego, rzetelny realizm i psychologiczne wyrafinowanie połączone są z wywodzącym się z czystej fantazji nastrojem. Akcja rozgrywa się we wczesnych latach dwudziestych w odludnej kresowej okolicy, w majątku, który przeżył najazd wojsk bolszewickich. Mieszcząc się w konwencji literatury popularnej, „Skandal w Wesołych Bagniskach” przypomina jednocześnie pod wieloma względami najbardziej znaną powieść Choromańskiego – „Zazdrość i medycynę”. UWAGA! Książka bardzo niepoprawna politycznie o czym można się przekonać już na samym początku lektury: „Okolica była bagnista. Tuż za parkiem zaczynały się łąki, których zieleń, jadowita i złośliwa, pokrywała mokry i zdradziecki grunt. Chłopi byli pijani i chorzy na gruźlicę. Brzydkie, ciężarne baby o ziemistych, nieruchomych twarzach przychodziły do dworu na żebraninę: ich chude, półgłówkowate bachory czekały godzinami na wilgotnej trawie dziedzińca”. Powieść była pierwotnie drukowana była jedynie w odcinkach – w 1934 roku w „Gazecie Polskiej”. Jej pierwsze wydanie książkowe nastąpiło dopiero w 1993 roku. Na jej podstawie powstał w 1995 roku film „Horror w Wesołych Bagniskach” wyreżyserowany przez Andrzeja Barańskiego. ANONIM (z lubimyczytac.pl): Skandal, że młoda pani Agnieszka powiesiła się. Skandal, że zdradziła męża. Skandal, że jej kochankiem był przyjaciel domu. Skandal, że popełnił tu samobójstwo bolszewicki oficer. Co za skandalizujące miejsce o ironicznej nazwie. Bagniska są zawsze okropne, ale żeby były wesołe? W całym domu wieje grozą. Snują się cienie. Czy to duchy? Czy może wyobraźnia płata figle domownikom? Akcja toczy się szybko i ma nieoczekiwane zwroty. Sięgnęłam po książkę, bo chciałam dowiedzieć się jak to było z tą panią Agnieszką – moją imienniczką. Do tego zainteresowała mnie tematyka, która jest aktualna bez względu na czasy. Studium zazdrości, rozpaczy i tchórzostwa opisane barwnym językiem Choromańskiego.

239
Ebook

Złoty blues

Helena Sekuła

Świetny, stylowy kryminał o niezwykle dynamicznej, wciągającej od samego początku akcji, która toczy się około roku 1960 w roztańczonej, opanowanej przez jazz (i groźnych przestępców!) Warszawie. Główne role grają w nim: major milicji Stefan Korosz, złoto i brylanty oraz ... pewien amerykański, jazzowy standard (St. Louis Blues / „St. Louis woman, with her diamond rings”). Jest też tajemnicza dziewczyna o nieprzeciętnej urodzie: „– Ładna? – to za mało, majorze. Szkoda, że państwo jej nie widzieli – dodał tonem sprawozdawcy sportowego”. HELENA SEKUŁA (1927–2020), to jedna z najlepszych polskich pisarek powieści kryminalnych, których napisała ponad dwadzieścia. Jej twórczość cechuje świetny, sugestywny styl pisarski, różnorodność i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów, wnikliwa obserwacja obyczajowa, dbałość o realia i niebanalne poczucie humoru. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku Helena Sekuła pracowała jako referent prasowy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, przez co przedstawiony w jej powieściach sposób pracy milicji i obraz świata przestępczego zyskują na wiarygodności. Jej powieści rozgrywają się w czasach PRL-u przez co stanową interesujący dokument tamtej epoki. Projekt okładki: Marcin Labus

240
Ebook

Miłość po czterdziestce. Jak zakochać się na Tinderze?

Iwona Kulwicka

Książka dla kobiet, które nie wierzą w miłość Każdy z nas potrzebuje miłości. Tego ciepła, którym nas otula, bezpieczeństwa, które nam daje i akceptacji, która nas wzmacnia. Moja historia pokazuje, że miłość przychodzi wtedy, jeżeli tylko sobie na to pozwolimy. Przecudne w miłości jest to, że nic nie ma dla niej znaczenia i że nawet po czterdziestce może być tak gorąca, że rozpali w Tobie emocje, których już dawno nie odczuwałaś. W mojej książce opowiadam o czterech miesiącach mojego życia, w czasie których byłam w stanie głębokiego zakochania. Nie sądziłam, że po tym wszystkim, co wcześniej przeżyłam, będę miała szansę na miłości i że odważę się za nią popłynąć. Nie przypuszczałam, że uczucie to będzie pełne namiętności, pasji i oddania, a mój ukochany okaże się moim najlepszym terapeutą. Ta książka powstała właśnie z tęsknoty za nim. Za tą energią, w której czułam się bezpieczna, za dotykiem, którym mnie otulał za spojrzeniem, którym mnie rozmrażał. Moja historia pokazuje: – jak piękne potrafi być nawet niełatwe zakochanie, – jak poznawać siebie poprzez relacje, – jak radzić sobie z lękiem przed odrzuceniem i stratą, – jak nie tracąc szacunku do siebie mówić i robić to, co się czuje, – jak wykorzystać trudną relację do własnej transformacji, – jak zmienić własne życie zaczynając od zmiany siebie. Moja historia pokazuje też, że możemy sobie wmawiać, że jesteśmy zbalansowane, że czujemy się świetnie w swoim towarzystwie, że jesteśmy silne wewnętrznie, że nic nie jest w stanie wytrącić  nas z równowagi. Możemy także mieć wrażenie, że wiemy o sobie wszystko i że jesteśmy stabilne. Ale dopiero, gdy los postawi na naszej drodze drugiego człowieka, widzimy ile z tego jest prawdą, a ile tylko naszym wyobrażeniem o sobie. „Bo miłość do siebie jest efektem ubocznym miłości do innych” OPINIE CZYTELNICZEK I CZYTELNIKÓW: Autorka tej książki jest odważna i uważna. Odkrywając siebie – bez woalek, makijażu i masek – pokazuje, jak wchłaniać całą sobą otaczający świat. Jak świadomie czując siebie, można ekscytująco płynąć po monotonnym oceanie codzienności dzięki subtelnościom napotykanych chwil. Zabawna i lekka, z pozoru niespostrzeżenie w nas wsiąka i jakby uzdrawia, stawiając lustro, w którym możemy się przejrzeć. Pytanie, jak bardzo odważnie chcemy spojrzeć na siebie w ukochaniu? Pochłaniająca, wciągająca i niepokojąco szczera. [Monika] Ta książka jest dla mnie inspiracją, bo ja też przechodziłam przez taki moment po rozstaniu z partnerem, w którym dopadły mnie demony i mówiły: „Masz pięćdziesiąt dwa lata, kto cię weźmie z takimi zmarszczkami na twarzy? Kto cię pokocha? Kto będzie chciał babkę, która przechodzi przez menopauzę? Kto cię będzie chciał? Wszyscy jako tacy faceci są od ciebie młodsi, mają żony, dzieci, są poustawiani, a ty dostaniesz jakiegoś grubego i łysego dupka. To już lepiej być samemu”. Gdy patrzę na Ciebie, odzyskuję nadzieję na uniesienie, na zakochanie i na poczucie się na nowo kobietą. Obserwowanie Twojej transformacji jest dla mnie ogromnym darem. Nigdy nie podejrzewałam, że będę świadkiem Twojej tak spektakularnej przemiany w pięknego Anioła. [G.] Książka Iwony przypomniała mi, że jest wielki świat doznań, zmysłów i kobiecej energii, na który się zamknęłam, a który cały czas czeka na mnie i bez którego moje życie nie jest pełne. Kolejne rozdziały były jak dotyk motyla w letni, lipcowy dzień, który przywołuje uśmiech i wywołuje poczucie szczęścia oraz wrażenie, że życie może być magiczne. Rozbudziła ona we mnie delikatność i uwolniła dotąd niewypowiedziane, chowające się w okaleczonych zakamarkach duszy pragnienia. Dzięki opowieści Iwony o jej życiu, ja nabrałam apetytu na życie i zaczęłam stawać w pełni mojej kobiecej mocy. [Aldona Oklińska, trener samorozwoju] Projekt okładki: Joanna Lamek.