Verleger: Estymator
505
E-book

Figurka z drzewa tekowego

Helena Sekuła

Klasyczny kryminał milicyjny rozgrywający się w realiach lat 70-tych XX wieku. Oprócz wciągającej od pierwszej strony dynamicznej i zaskakującej akcji mamy w nim malownicze postacie złoczyńców z przestępczego półświatka, galerię nieszablonowo pracujących milicjantów oraz niezwykle barwny język, którym posługują się (nie przebierając w słowach!) bohaterowie tej powieści oraz – jej autorka. Jest to lektura wyłącznie dla osób o mocnych nerwach bowiem – ostrzegamy! – sporo w niej brutalności i przemocy! A czym była tytułowa figurka? Oto stosowny cytat: „Zapamiętała jeden przedmiot, a właściwie drobiazg, bardzo piękny i dlatego rażąco inny na tle prostackiego bogactwa wnętrza domu; figurkę nagiej indyjskiej tancerki w finezyjnej pozie z Kamasutry, wyrzeźbioną w drzewie tekowym. Nie był to produkt pamiątkarskiej sztampy, taśmowy suwenir, tyle że orientalny, lecz małe arcydzieło, zabłąkane wśród panoszącej się tandety na oszklonych półkach meblościanki”. Jaką rolę w tej powieści pełniło to dzieło sztuki? Tego oczywiście nie możemy zdradzić! HELENA SEKUŁA (1927–2020), to jedna z najlepszych polskich pisarek powieści kryminalnych, których napisała ponad dwadzieścia. Jej twórczość cechuje świetny, sugestywny styl pisarski, różnorodność i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów, wnikliwa obserwacja obyczajowa, dbałość o realia i niebanalne poczucie humoru. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku Helena Sekuła pracowała jako referent prasowy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, przez co przedstawiony w jej powieściach sposób pracy milicji i obraz świata przestępczego zyskują na wiarygodności. Jej powieści rozgrywają się w czasach PRL-u przez co stanową interesujący dokument tamtej epoki. Projekt okładki: Marcin Labus

506
E-book

Życie skrojone na miarę. Tom 2

Janusz „Krawiec” Wiśniewski

Piotr, bohater tej książki przeszedł wszystkie szczeble zawodowej kariery w dziedzinie krawiectwa: od czeladnika, terminującego w pracowni stryja, do mistrza i przedsiębiorcy, właściciela dużego zakładu krawieckiego, w którym szyje ubrania prezydentom, premierom, artystom, biznesmenom. Jest to nie tylko świetnie opowiedziana historia o zawodowych (krawieckich) ambicjach, klęskach i sukcesach ale także opowieść o życiu rodzinnym i towarzyskim, o uczuciach, o miłosnych podbojach, o marzeniach, o życiu w ogóle. To prawdziwa krawiecka epopeja odmalowana na tle intensywnych przemian politycznych, społecznych i obyczajowych naszego kraju. To „opowiedziana nożycami” historia, prowadząca nas przez zmieniające się mody i kroje garniturów, tkanin, dodatków krawieckich. Akcja tej w dużej mierze autobiograficznej powieści rozpoczyna się od lat 40-tych XX wieku, czyli od wczesnego dzieciństwa autora, a kończy pod koniec wieku XX. Książka ta ma szczerość i prawdę autentyku. Jej siłą jest też szczegółowe odtworzenie realiów dotyczących czasów, które opisuje, a także obfitość wziętych z życia historii i anegdot. Istotnym elementem tej książki są klimaty związane z modą (głównie męską). Na jej kartach autor niejednokrotnie opisuje ubiór jej bohaterów fachowo go komentując. Zapoznajemy się w ten sposób z wieloma ciekawymi i użytecznymi informacjami dotyczącymi właściwego, dobranego do okoliczności i cech danej osoby stroju. Ze względu na dużą objętość powieść „Życie skrojone na miarę” podzielona jest na dwie części: Tom 1. (podtytuł „krawiotka”) i Tom 2. (podtytuł „mistrz”). Tom 3. zatytułowany „Życie od podszewki” jest swoistym post-scriptum do dwóch wcześniejszych tomów.   TOM 2 Niniejszy Tom 2. przypada na burzliwe w Polsce lata 70-te, 80-te i 90-te, czyli od niepokojów społecznych z grudnia 1970 roku do epoki wczesnego kapitalizmu. Piotr te lata przeżywa nie mniej ekspresyjnie. Ponosi klęskę w małżeństwie (rozwód), ale ciągle osiąga sukcesy i renomę w krawiectwie. Wśród jego klientów znajdują się członkowie rządzącej elity z premierem i prezydentem na czele, jak i wszelkiej maści bonzowie, a nawet amerykański aktor filmów akcji Steven Seagal. Do Piotra uśmiecha się w końcu i miłość. Ada – kobieta o jakiej marzył. Urokliwie pokazane jest ich wspólne życie na tle niełatwych, nieustannie zachodzących przemian. Niebywale kolorowo ukazany jest też świat krawiectwa, świat mody i elegancji.

507
E-book

Kłopoty z nieznajomym

Maja Kotarska

Lekka, zabawna, obfitująca w niespodziewane zwroty akcji, komedia kryminalna z wyraźnie zaznaczonym wątkiem romansowym. Marta, ma nadzieję na miły wieczór w towarzystwie przystojnego bruneta. Nie podejrzewa nawet, że obiekt jej zainteresowań ma wobec niej zgoła inne zamiary. Niewinna z pozoru randka zamienia się w horror, a niebawem zostaje popełnione morderstwo. Wokół Marty zaczynają się dziać różne podejrzane rzeczy, a nieproszeni goście kolejno pojawiają się w jej mieszkaniu, jakby w drzwiach nie było żadnych zamków. Jeden sugeruje nawet by nazywać go tatusiem! Tajemnice mnożą się w zastraszającym tempie, a zdezorientowana Marta nie potrafi odróżnić wrogów od przyjaciół. DOROTA PARTYKA: Już od pierwszych stron książka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Akcja książki toczy się głównie we Wrocławiu. Główną bohaterką powieści (a równocześnie narratorem) jest Marta Szumiej, trzydziestokillkuletnia zdeklarowana singielka. Posiada ona własne mieszkanie i dobrą pracę, nie odczuwa potrzeby wyjścia za mąż. Od czasu do czasu umawia się na niezobowiązujące randki. W codziennych sprawach przyjaźnią i męskim ramieniem służy jej Michał, sąsiad z klatki i właściciel podstępnego i łakomego ale na swój sposób sympatycznego kota o imieniu Major. Pewnego dnia Marta zaprasza do domu wcześniej poznanego mężczyznę. Szybko okazuje się, że Robert ma wobec niej zupełnie inne zamiary, niż mogłyby wskazywać na to okoliczności. Marta przestaje czuć się bezpiecznie. Wkrótce po podejrzanej wizycie dochodzi do morderstwa, o które początkowo zostaje posądzona główna bohaterka. I od tego dnia jej życie całkowicie się zmienia. Najpierw okazuje się, że Robert zostawił u niej tajemniczą teczkę. Ciekawska kobieta zapoznaje się z jej zawartością, a następnie odsyła ją pocztą. Któregoś dnia po powrocie z pracy Marta z przerażeniem odkrywa, że pod jej nieobecność ktoś przeszukiwał jej mieszkanie. Kto to był i jaki miał w tym cel? Czy bohaterce grozi niebezpieczeństwo? Która ze spotykanych w mieszkaniu a także poza nim osób jest wrogiem, a która sprzymierzeńcem? Jaką rolę odegra w całej sprawie policja, a jaką sama zainteresowana? Marta będzie musiała sięgnąć daleko w głąb własnej pamięci, być może zostaną wyjawione pewne tajemnice, które jej matka i babka zabrały ze sobą do grobu... Moim zdaniem „Kłopoty z nieznajomym” to naprawdę dobry kryminał.

508
E-book

Opowiadania dwuznaczne

Michał Choromański

Zbiór sześciu interesujących opowiadań, w których dominuje groteska, ironia i oryginalne poczucie humoru. Pisarstwo Michała Choromańskiego (1904-1972) znakomicie przetrwało próbę czasu. Pisarz posiadł bowiem trudną sztukę nawiązywania bezpośredniego kontaktu z czytelnikiem – przyciągania jego uwagi oraz konstruowania oryginalnej, niebanalnej fabuły. Mocną stroną jego pisarstwa jest też pogłębiony portret psychologiczny bohaterów oraz aura niezwykłości i tajemniczości jaka ich otacza. Michał Choromański (1904-1972) dzieciństwo i młodość spędził na Ukrainie. Studiował pedagogikę i psychologię, pracując przy tym w najrozmaitszych zawodach: jako korepetytor, sanitariusz i intendent szpitalny, nauczyciel rysunku i kierownik literacki klubu robotniczego. W tym czasie współpracował z prowincjonalną prasą i drukował swoje pierwsze utwory w języku rosyjskim. W 1924 przyjechał z matką i siostrą do Polski. Chory na gruźlicę kości, leczył się w Rudce i w Zakopanem, na kuracje jeździł też do Szwajcarii i Francji. Uczył się w tym czasie języka polskiego i tłumaczył na rosyjski polską poezję. Jako prozaik zadebiutował w roku 1931 powieścią „Biali bracia”, która szybko zyskała uznanie krytyki i czytelników. Rok później publikuje swe najsłynniejsze dzieło – powieść „Zazdrość i medycyna”, która została przetłumaczona na 18 języków, a w roku 1973 powstał na jej podstawie film w reżyserii Janusza Majewskiego. Ekranizacji doczekały się także dwie inne powieści Choromańskiego: „Schodami w górę, schodami w dół” (1989) oraz „Skandal w Wesołych Bagniskach” (1996). W 1939 r. poślubił tancerkę i choreografkę Ruth Sorel, by następnie, w latach 1940-1957 doświadczyć losu emigranta – najpierw w Brazylii, potem w Kanadzie. W tym okresie nie publikował, jednak od momentu powrotu do kraju w 1957 r. niemal co roku wydawał nową powieść lub zbiór opowiadań.

509
E-book

Jan Nowicki. Droga do domu

Rafał Wojasiński

Zaskakujący literacki portret Jana Nowickiego, utalentowanego aktora, mężczyzny niepospolitego o charyzmatycznym magnetyzmie, nietuzinkowym poczuciu humoru oraz niesłabnącym powodzeniu u kobiet. Życie ikony polskiego kina pod piórem Rafała Wojasińskiego układa się subtelny zbiór impresji, przetykanych przemyśleniami i anegdotami. Jan Nowicki snuje refleksje na marginesie codziennych spraw. Wyciszone życie z dala od wielkiego świata jest pasjonujące i bogate w ten najistotniejszy sposób. Jest tu miejsce na metafizykę codzienności, spacer z psem oraz tajemnicę wiśni, ale także na zabawne zdarzenia bieżące i te sprzed lat. Rafał Wojasiński z pozornych drobiazgów wydobywa czar i głębię. Z jego wyrafinowanej opowieści dowie się czytelnik między innymi o zgubnych skutkach awantury o szampon z Baltony, o tym jak Nowicki uczył śpiewać młodego Majakowskiego, a także przyjrzy się gościom, którzy przyszli na niecodzienny ślub artysty z Małgorzatą Potocką. Jest to opowieść o powrocie na rodzinne Kujawy, między prostych ludzi, ale też opowieść o „wracaniu do zaświata”, gdzie dusza zamierza trwać o wiele dłużej, niż na ziemi. To właśnie tam jest jej prawdziwy dom. Doskonały przykład na to, jak mniej może znaczyć więcej. Opowieść złożona ze spotkań. Wielu spotkań z pięknem otaczającego świata, z naturą w jej najprostszych przejawach i spotkań z zupełnie zwyczajnymi ludźmi, by powstała rzecz prosta, a jednocześnie niebywale magnetyzująca. Rzecz nieomal poetycka. Zbiór niewielkich wycinków z przeszłości, opowiastek przeplatanych trafnymi dygresjami, słów życiowo mądrych, ale nie pozbawionych odrobiny przekory i szelmowskiego uśmiechu. Znajdziemy tu słowa o domu, o rodzinie, o dzieciństwie, o dawnych codziennych sprawach, o obcowaniu z bliskimi. Co nieco o filmie i aktorstwie, trochę o pieniądzach. Dowiemy się co aktora śmieszy, co powoduje smutek, także co myśli o Bogu, co o grzechu, jak według niego wygląda niebo. Jakie ma marzenia, jakie przyjemności sprawiają mu radość. I wreszcie czym jest ta tytułowa droga do domu. Czy tylko drogą do domu nad jeziorem, ucieczką od hałasu codzienności w mieście? A może tą drogą, którą wszyscy kiedyś pójdziemy, drogą do innego świata? Tak, o śmierci też przeczytamy, o przygotowaniu do niej, o pogodzeniu się, o oczekiwaniu. Ale wcześniej... z Nowickim możemy pójść na spacer z psem, na wiśnie do ogrodu nieżyjącego już przyjaciela, możemy przygotować śniadanie albo zwyczajnie posiedzieć, pobyć, zapalić papierosa i się zamyślić. To książka na jeden refleksyjny wieczór, ale w żadnym wypadku nie do szybkiego przewracania kolejnych stron. To jest rzecz, do której się wraca. By niespiesznie smakować. Wyciszyć się. Znaleźć czas na przemyślenia. Zastanowić się nad tym, co w życiu naprawdę ważne. [neta, lubimyczytac.pl] Zbiór tych impresji można traktować jak mapę w drodze do domu. Pierwszy przystanek, na którym wysiadamy, mieści się w rodzinnym domostwie, które zamieszkują „babka, matka, siostra Hania, umierający na gruźlicę ojciec”. A im dalej jedziemy, tym szybciej mrugają do nas widoki zza szyby. Przeszłość zlewa się z przyszłością, a za moment dogania nas teraźniejszość. Słucham z zaciekawieniem, kto siedział na pomoście podczas ślubu, jakie przezwiska nadawał dzieciakom na obozie wakacyjnym, aby „stali się od razu kimś ważnym” i jak zakończyła się awantura o szampon. Spostrzegłam, że podziwia ludzi prostych, o których świat nigdy nie słyszał, a tymczasem oni, w zupełnej ciszy, trzymają go na swoich ramionach. Rafał Wojasiński potrafi pięknie słuchać. Nie każdy ma talent do słuchania, ale on jest mistrzem. Nie ciągnie aktora za język, aby wydusić z niego jak najwięcej. Ze słów wypowiedzianych przez Nowickiego uplótł cichą i spokojną książkę. [Joanna d’Arc, biblionetka.pl] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Pierwsze, papierowe wydanie tej książki ukazało się w 2009 roku nakładem wydawnictwa Nowy Świat. Na okładce, która jest taka sama jak w wydaniu papierowym, widzimy Jana Nowickiego (w kapeluszu) i Rafała Wojasińskiego sfotografowanych przez Krzysztofa Opalińskiego.

510
E-book

Ludzie z Gwiazdy Feriego

Bohdan Petecki

Solidna, klimatyczna SF na bardzo przyzwoitym poziomie. Międzyukładowa misja ratunkowa, a na niej dość niespodzianie okazuje się, że członkowie zaginionej załogi żyją, acz zostali kubek-w-kubek skopiowani/sklonowani przez jedną z rozumnych ras i potraktowani dalej jako mięso armatnie w wojnie przeciwko rasie drugiej, zamieszkującą tę samą planetę. Czy owe superklony, nie różniące się pomiędzy sobą absolutnie niczym, to jeszcze ludzie, czy jednak już obce humanoidalne ksera-cyborgi? Załoga misji ratunkowej musi rozstrzygnąć ową kwestię, ratując ich jednocześnie z wojennych tarapatów. [Vattghern76, lubimyczytac.pl] Trzecią planetę Ferigo zamieszkują dwa rodzaje, będących w ostrym konflikcie, kosmitów – istoty żyjące na lądzie oraz istoty żyjące w oceanie. Ci, żyjący na lądzie zbudowali w górach białe piramidy, które najprawdopodobniej są ich schronieniem, rodzajem miasta; kosmonauci natknęli się również na drogę i światłowód. Ludziom udało się nawiązać z nimi chwilowy kontakt – nie wiadomo jednak, czy białe, sprężyste kule, jakie zobaczyli, były samymi kosmitami, czy też może pojazdami, którymi się poruszali. Istoty żyjące w oceanie wytworzyły ogromne podwodne konstrukcje, których kształt kojarzył się ludziom z liśćmi – być może były to właśnie ich miasta. W ich siedzibach znajdowały się przejrzyste „kojce”, w których trzymali schwytanych ludzi. O poziomie ich technologicznego rozwoju świadczy fakt, że potrafili zawładnąć statkiem kosmicznym bez użycia broni oraz powielać pojmanych ludzi, tworząc liczne kopie poszczególnych osobników. [Monika Siemieniacka] Końcówka XXI wieku. Na planetę w układzie Feriego dociera statek kosmiczny z załogą, mającą wyjaśnić losy wcześniejszej wyprawy. Gilly i reszta załogi stawiają pierwsze kroki na globie z podwodnymi miastami i przypominającymi gigantyczne liście konstrukacjami. Narracja bywa tu niejednoznaczna, fabuła schowana za lekką mgiełką czegoś niedookreślonego; nie wiadomo, czy mamy do czynienia z anomaliami terenu, czy też czyjąś nad wyraz pobudzoną wyobraźnią. Rozpoczyna się misja, której celem jest odnalezienie członków załogi „Animy”. Gdy odnajdują jednego z nich – martwego Reussa, biochemika i nawigatora „Animy” – jeszcze wszystko wygląda w miarę przewidywalnie. Potem jednak… spotykają go ponownie, tym razem żywego. Okazuje się, że członkowie wcześniejszej ekspedycji stali się narzędziem w rękach jednej z ras zamieszkujących planetę, rozwijającą się w oceanie. Obcy kopiują oryginały ludzi, by ich klony wykorzystać w wojnie z przedstawicielami rasy zamieszkującej ląd. Powielanie następuje podczas tzw. naświetlania, promieni przenikających ciało i umysł. Liczba sobowtórów zaczyna rosnąć w niekontrolowany sposób. Gdy udaje się odbić „więźniów”, powstaje kolejny problem, albo może bardziej moralny dylemat: czy owe kopie można uznać w takim stopniu za ludzi, by pozwolić im na powrót na Ziemię? Fantastyka przygodowa w wydaniu specjalisty od tego typu formuły Polski powojennej wydaje się bawić czytelnika w uznany dla twórczości autora sposób: jest to prosta historia nie pozbawiona pewnego przesłania oraz spostrzeżeń na temat człowieka i jego cywilizacji. [EncyklopediaFantastyki.pl, Creative Commons, CC BY-SA 3.0] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Projekt okładki: Albert Łukasiak.

511
E-book

Głosy. Zbiór 15 słuchowisk radiowych

Ireneusz Iredyński

Magiczny świat słuchowisk radiowych, w który wprowadza nas absolutny mistrz tego gatunku – Ireneusz Iredyński. Teksty te są niezwykle sugestywne. Mają wielką siłę oddziaływania na czytelnika. Czyta się je równie dobrze jak opowiadania. Opowiadania, które składają się z samych dialogów. ZE WSTĘPU DO KSIĄŻKI: Oto mamy nowe wcielenie pisarskie Ireneusza Iredyńskiego: autor słuchowisk radiowych. Chociaż wielu z nas zachwycało się słuchowiskami po ich nadaniu, to w wypadku publikacji książkowej należy zastanowić się zawsze nad celowością przekształcenia form akustycznych w druk, choćby nawet owe mikrodramaty cieszyły się zasłużoną renomą. Tak mówią ludzie niechętni publikowaniu dramatycznych form radiowych, ci, dla których radiowość jest czymś specjalnym, kategorią prawie mistyczną przez swą odrębność. Otóż nic bardziej fałszywego! Teatr radia ma przecież za scenę wyobraźnię słuchacza; wyobraźnia jest też sceną, na której ucieleśnia się lektura. Słuchanie i czytanie oddziaływają na nas tylko przez jeden zmysł. Dobre słuchowiska (a co rozumiem przez ten przymiotnik, wytłumaczę za chwilę) nic nie tracą przez fakt publikacji, przeciwnie, wydrukowanie słuchowisk pozwala na powrót do dzieł, których żywot na antenie bywa z konieczności krótki, czyni z ulotnej dramaturgii radiowej trwałe świadectwo dokonań artystycznych. Słuchowiska Ireneusza Iredyńskiego doczekały się wielu pochlebnych recenzji; ktoś odkrył, że to współczesna „szkoła uczuć”; lektura ich nie tylko potwierdza te opinie, dodam, że jest fascynująca. Iredyński, poeta, prozaik i dramaturg, powiedział w jednym z wywiadów: „jeżeli piszę dla teatru, to dlatego, że to, co chcę napisać, wybrało sobie teatr jako jedyną możliwość, jeszcze bardziej dotyczy to radia, instrumentu jedynego w swoim rodzaju”. Te słowa korespondują z moim wyobrażeniem o dobrym słuchowisku. Dla mnie bowiem dobry dramat radiowy to utwór, który swą pełnię osiąga przez ograniczenie do głosów, jeżeli natomiast jest równie przekonywający w telewizji lub teatrze, to wówczas jest to, być może, dobra jednoaktówka, lecz na pewno niedobre słuchowisko. Ludzie w mikrodramatach Iredyńskiego mówią nam o sprawach, które w telewizji czy teatrze nie mogłyby być w ten sposób ujęte, bowiem te GŁOSY obleczone w ciała, poruszające się po rzeczywistej scenie lub planie telewizyjnym straciłyby swą autentyczność, stałyby się płaskie lub pretensjonalne, byłyby nie do zniesienia. Ich jedynym światem jest radio. Tylko tam te bezcielesne GŁOSY są prawdziwe. I jak się okazuje, zamienione w bezcielesność liter, mówią z takim samym przekonaniem! Ich jedynym światem jest radio... A przecież nie ma w słuchowiskach Iredyńskiego sztuczek technicznych, tych dźwiękowych rusztowań usiłujących imitować wspaniałą budowlę, nie ma u Iredyńskiego uciekania się do pomocy aparatury, nie ma tych wszystkich zniekształceń i odkształceń akustycznych tak popularnych u jego „awangardowych” kolegów radiowych na Zachodzie. Iredyński zaufał tylko słowu. Asceza, która okazuje się metodą bardziej radiową — jak mogli się o tym przekonać słuchacze — od wszelkich igraszek z taśmą. Słowo i czas są istotnym budulcem dramatów radiowych Iredyńskiego i to właśnie stanowi o ich radiowości; anegdota jest tylko pretekstem. Słowa w słuchowiskach Iredyńskiego przez to, że zdane są tylko na siebie, przynoszą coś więcej niż tylko przypisane im znaczenia, stają się znakami kulturowymi, socjologicznymi, a często — magicznymi. Przeistaczają świat rzeczywisty, mitologizują go, zaklinają. Słowa właśnie organizują czas, są nie tylko jego fizycznymi wyznacznikami, ale budują jego strukturę fantomastyczną. Słuchając tych dramatów, których czas rzeczywisty pokrywa się z czasem radiowym, uświadamiamy sobie, że Iredyński przestrzega trzech jedności. Jest to cecha ogólniejsza jego dramatopisarstwa, ale rzadko się zdarza, by te ograniczenia, stanowiące cechę konstytutywną, gwarantowały równocześnie sukces artystyczny. Ten pisarz, mistrz w operowaniu formą, dla którego dramaturgia radiowa nie ma żadnych tajemnic, wykorzystuje swój kunszt nie dla popisywania się swą maestrią, lecz dla najbardziej przekonywającego przedstawienia problemów, dla budowania światów ułudnych a jakże prawdziwych i rzeczywistych, światów żywych więzi między ludźmi! Kiedy obcuję ze znakomitymi dziełami, doznaję przewrotnej satysfakcji ze zniewolenia wizją artysty. Takiej właśnie satysfakcji doznałem przy lekturze „GŁOSÓW” i — jak przypuszczam — nie będę w tym uczuciu odosobniony. ANDRZEJ WRÓBLEWSKI Projekt okładki: Karolina Lubaszko

512
Hörbuch

Kronika wypadków miłosnych

Tadeusz Konwicki

Jedna z najsłynniejszych polskich powieści XX wieku. Stylowy, nastrojowy, świetnie napisany romans rozgrywający się w przededniu wybuchu II wojny światowej. Książka została sfilmowana przez Andrzeja Wajdę w 1985 roku. Autorem scenariusza był sam Tadeusz Konwicki, mający w swym artystycznym dorobku scenariusze do kilkunastu filmów, wśród których, najbardziej znane, to "Salto", "Faraon", "Austeria", "Dolina Issy", "Austeria" czy "Ostatni dzień lata". Każdy ma swoją młodość. Każdy ma swoją pierwszą miłość, która na zawsze pozostanie pierwsza. Każdy za nią tęskni. Ale nie każdemu w tym młodzieńczym kochaniu i późniejszym tęsknieniu przeszkadza wojna. Prawdziwa wojna. I to, że nawet jeśli kiedyś ta wojna się skończy, to już nigdy nie będzie tak samo. I zawsze będzie trzeba tęsknić. Za tą miłością i za tym światem, którego już nie ma. [Maciej DW, lubimyczytac.pl] Niesamowicie smutna i piękna książka zmuszająca do refleksji. Pierwsze moje zetknięcie z twórczością Konwickiego i zdecydowanie nie ostatnie. Wspaniała powieść. [ernest, lubimczytac.pl] To jest książka do powolnego czytania, do delektowania się. Opowieść poetycka, magiczna, oniryczna. Pełna młodzieńczych uczuć i melancholii. O pierwszej miłości i fascynacji erotycznej. Pięknym, plastycznym językiem, pełnym kolorów i dźwięków, przywołał Konwicki obraz Wileńszczyzny tuż przed wybuchem wojny. Pokazał jej obyczaje i piękną przyrodę.. [wiech, lubimyczytac.pl] "Kronika wypadków miłosnych" to romans dwojga przedwojennych maturzystów. Wicio i Alina, główni bohaterowie powieści, planują ucieczkę po egzaminie dojrzałości. Autor powraca w tym utworze na łono swojej ojczyzny - na Wileńszczyznę - i snuje na jej temat refleksje. Ukazuje Kresy Wschodnie jako miejsce szczególne - jako przestrzeń, w której dokonywało się poznanie miłości i śmierci. Pisarz stosuje w "Kronice wypadków miłosnych" charakterystyczny dla swojej prozy motyw podróży w wyobraźni. Wicio spotyka Nieznajomego, czyli siebie z przyszłości. Motyw ten przenosi nas na inną płaszczyznę powieści. "Kronika..." nie jest zatem jedynie historią młodzieńczej miłości maturzystów z pięknych czasów wileńskiego międzywojnia, lecz także opowieścią o czasach pomarcowych. Nie przypadkiem przecież Witold, ów tajemniczy nieznajomy, który odwiedza zakochanego maturzystę, a który budzi się pod koniec powieści w swoim mieszkaniu we współczesnej Warszawie, popełnia samobójstwo. Pisarz gra w utworze konwencją. Mimo aluzji i nawiązań do PRL-owskiej rzeczywistości, która odbiera człowiekowi nadzieję, wyraża w nim wiarę w potencjał tkwiący w twórczości artystycznej i wskazuje wielką siłę wyrazu literackich powrotów do krainy lat dziecięcych. [Agora, 2010] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Projekt okładki: Olga Bołdok.