Verleger: Wydawnictwo Paśny Buriat
Wydawnictwo Paśny Buriat zostało wymyślone w 2017 roku na ganku domu Piotra Malczewskiego w Budzie Ruskiej nad Czarną Hańczą, a formalnie zostało powołane do życia w 2018 roku w Kielcach. Formalnie powołali je do życia Piotr Brysacz, dziennikarz i wydawca, dyrektor artystyczny Festiwalu literackiego Patrząc na Wschód w Budzie Ruskiej oraz Maja Witecka-Brysacz, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, graficzka, ilustratorka, projektantka książek, prywatnie – żona Piotra. Książki, które powstają w wydawnictwie są cegiełkami, ze sprzedaży których dochód przeznaczany jest na kolejne edycje festiwali. Profil wydawnictwa, to głównie książki z dziedziny literatury faktu – wywiady, reportaże, książki przyrodnicze, eseje historyczne związane z szeroko pojętym Wschodem (który zaczyna się na wschód od Wisły), Polską północno-wschodnią (Podlasie, Białostocczyzna, Suwalszczyzna), naturą, kulturą i przyrodą oraz związkami człowieka z przyrodą.
1
E-book

Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie, czyli 12 (i pół) wędrówek po Międzyziemiu

Maciej Ambrosiewicz

O KSIĄŻCE: Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie Macieja Ambrosiewicza - regionoznawcy, kierownika Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym - to zaproszenie do podróży po jednym z najciekawszych pod względem przyrodniczym i kulturowym regionie Polski, ale także Litwy, wszak Suwalszczyzna to kraina, która leży na obszarze tych dwóch państw. Niespieszne gawędy, jakie składają się na tę książkę, zabierają Czytelnika w miejsca oczywiste, bez zobaczenia których wyjeżdżać z Suwalszczyzny wstyd (m.in. Sejny, Suwałki, mosty w Stańczykach, pokamedulski klasztor w Wigrach), ale także w mniej oczywiste: do Puszczy Rominckiej, Puszczy Augustowskiej czy szlakiem architektury drewnianej. Z przewodnika Macieja Ambrosiewicza nie dowiemy się, gdzie warto zjeść i czy w pobliżu jest parking, dowiemy się za to, czy: dalibyśmy radę żyć życiem mnicha z wigierskiego klasztoru i które schody pamiętają jeszcze czasy kamedułów? dlaczego dawny kompleks klasztorny dominikanów w Sejnach przypomina bardziej wyglądem nie klasztor, a warowną twierdzę? kiedy i skąd na Suwalszczyznę dotarły głazy, które do dziś na urokliwych głazowiskach podziwiać możemy choćby na obszarze Suwalskiego Parku Krajobrazowego? czy przysłowie wart Pac pałaca, a pałac Paca ma coś wspólnego z pałacem Paca w Dowspudzie? dlaczego północna część Suwalszczyzny warta jest 10 bilionów dolarów? A także wielu innych rzeczy... W książce znalazły się także opisy najciekawszych szlaków po regionie, zarówno pieszych, rowerowych, jak i kajakowych. Zapraszamy do podróży! NOTA O AUTORZE: Dr Maciej Ambrosiewicz (ur. w 1963 r. w Suwałkach) - konserwator zabytków, muzealnik i regionoznawca. Kieruje zespołem Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym. Nadzorował prace konserwatorskie przy wielu obiektach zabytkowych. Od dwudziestu lat, czyli od chwili założenia, jest prezesem Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Autor kilkudziesięciu prac z zakresu ochrony zabytków i krajobrazu kulturowego. Od kilku lat pracuje na rzecz wpisania Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Autor i współautor wielu książek (m.in. Wigry. Historia miejsca, Kanał Augustowski i okolice oraz Międzyziemie albo Suwalszczyzna, czyli opowieści z krainy lodu między Rosją, Litwą, Białorusią, Prusami, Żmudzią, Dzukiją, Rusią, Podlasiem, Mazowszem, Mazurami oraz piekłem i niebem leżącej...) i artykułów oraz opracowań naukowych. Redaktor naczelny kwartalnika "Wigry". Rolą przewodników jest wskazanie utartych ścieżek i miejsc, które trzeba odwiedzić; zbaczanie ze ścieżek ma być czymś wyjątkowym. Proponuję, aby potraktować tę książkę jako nietypowy przewodnik, z luźno ułożonymi kartkami, gdzie ścieżki nakładają się na siebie. Podobnie jak ma to miejsce w szkatułce z biżuterią, gdy trudno jest na pierwszy rzut oka zorientować się, gdzie zaczyna się jeden naszyjnik, a gdzie kończy drugi... Życzę Państwu dobrych i pełnych wrażeń wędrówek po Międzyziemiu! Maciej Ambrosiewicz

2
E-book

Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma

Paweł Średziński

Bliski Wschód jest dla wielu z nas interesujący tylko wówczas, gdy staje się miejscem nie do życia. Jakby nie było nic atrakcyjniejszego w krajobrazie niż kilka trupów i zgliszcza. Tymczasem Paweł Średziński napisał o Syrii takiej, jaką była kilkanaście lat temu. Choć pod rządami klanu Assadów, urodzonych satrapów i dzierżymordów, nigdy nie był to kraj nadzwyczaj przyjazny, oaza dobrobytu i spokoju, to prawdziwe piekło przyniosła mu ostatnia wojna. Czyta się książkę Średzińskiego jak wspomnienie z czasów przed ostateczną apokalipsą. Ale też - choć wszystko w niej to prawda, cała prawda i tylko prawda - jak historię alternatywną. Bo Syria mogłaby być inna. Nie jest, bo co kogo taka Syria obchodzi. PAWEŁ SMOLEŃSKI, reporter, autor m.in. Oczu zasypanych piaskiem "Już nigdy nie pojadę do Syrii" - deklaruje Średziński, a czytelnik zastanawia się, skąd ta pewność. Ale potem zanurza się w tę bardzo osobistą relację z całej dekady podróży nad Eufrat i już wie, że wcale nie chodzi o kraj, tylko ludzi, którzy stali się dla autora drugą rodziną. O dom, który - jak w wierszu Adonisa - opuściło już słońce, a teraz burzą go wiatr i huragany. Ale ta książka to również świadectwo tej straszliwie kulawej europejskiej perspektywy na historię. A przecież trzeba poznać syryjski czas przeszły, żeby mówić o Syrii w czasie teraźniejszym i przyszłym. ADAM ROBIŃSKI, dziennikarz, autor m.in. Kiczery. Podróż przez Bieszczady Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma to reportaż opowiadający o podróżach, które zajęły Pawłowi Średzińskiemu dziesięć lat życia. Do Syrii pojechał po raz pierwszy w 1999 roku, by wracać tam wielokrotnie. To reportaż szczególny, bo - siłą rzeczy - dokumentujący rozpad i znikanie. Piekło, jakie rozpętało się w tym kraju w 2011 roku, bo słowo "wojna" w tym przypadku to za mało, spowodowało, że z dnia na dzień zniknęły praktycznie z powierzchni ziemi miejsca tak bogate kulturowo i tak ważne dla cywilizacji jak Apamea czy Aleppo. Co pozostało? Syryjczycy wielu różnych wyznań i tradycji... Ludzie... I to o nich jest ta przejmująca opowieść... O tych, którzy w XXI wieku, w świecie pełnym bogactwa i pychy, zostali nędzarzami, ot tak, z dnia na dzień, bez własnej przecież winy... I opowieść to także o ich kraju, o świątyniach, bazarach, uliczkach i zaułkach, do których już nie wrócą, bo ich po prostu nie ma... Nie pozostał z nich kamień na kamieniu, pozostała pamięć... Syrię. Przewodnik po kraju, którego nie ma czyta się jednym tchem, jak wstrząsającą opowieść o tragedii i zagładzie, jaka dotknęła odległą w czasie cywilizację Inków. A przecież ta zagłada dzieje się tu i teraz, na naszych oczach... "Syria jest najważniejszym miejscem na mapie mojego życia. Położona w centrum ważkich cywilizacyjnych wydarzeń, przechowywała w sobie niezwykłe skarby przeszłości. Była też domem wielu różnych mniejszości, chrześcijan, należących do najstarszych Kościołów chrześcijańskich, alawitów, jazydów. Bardzo trudnym do utrzymania. Wystarczył jeden podmuch. Jedna iskra. Ten dom, który był również moim domem, rozpadł się na moich oczach, jak domek z kart. O tym jego rozpadzie napisano już bardzo dużo. Jednak po polsku niewiele jest o Syrii, jaką była przed wojną. A to wiele nam wyjaśnia, jeżeli chcemy zrozumieć genezę syryjskiego konfliktu. Zapraszam Was w podróż po miejscach, których już może nie ma. Do ludzi, których już w Syrii nie spotkacie. Spisując moje syryjskie wspomnienia czułem się jak kronikarz zagłady pewnego unikalnego świata, którego piękno polegało na różnorodności. Jego urok łatwo było zeszpecić nienawiścią i pielęgnowaną od wieków dyskryminacją. Syria nie będzie już tym, czym była. Napisałem o tym, czym była dla mnie i będzie. Nawet jeśli jest już wyłącznie wspomnieniem. Syria była też moim schronieniem. Uciekałem tam przed niepogodą codzienności i po jeszcze większych życiowych sztormach. Niestety. Już nigdy nie pojadę do Syrii. Zawsze będą za nią tęsknił. Za ludźmi i momentami, które razem sprawiły, że do Syrii wracałem, począwszy od mojej pierwszej wizyty w 1999 roku, do czasu, kiedy ten kraj wciąż trwał w pokoju. Kolejny wyjazd planowałem na rok, kiedy wybuchły niepokoje, torujące drogę straszliwej wojnie. Do Syrii już nie pojechałem i nie pojadę. Ostatni raz widziałem Syrię ze Wzgórz Golan, z terytorium kontrolowanego przez Izrael. Teraz moja Syria jest w Melbourne, gdzie mieszkają Fahad i Iljas. W Poznaniu, gdzie żyje Michojel. Wszędzie tam, dokąd uciekli moi przyjaciele. I wśród tych, którzy zostali na Bliskim Wschodzie". PAWEŁ ŚREDZIŃSKI O AUTORZE Paweł Średziński (ur. 1978 r.), doktor nauk humanistycznych, z wykształcenia historyk, dziennikarz i politolog. Od lat zajmuje się tematyką afrykańską i bliskowschodnią oraz ekologiczną. Laureat Stołka Roku "Gazety Wyborczej". Autor licznych publikacji poświęconych Afryce. Stały współpracownik "Nowej Konfederacji" i redaktor Afryka.org. Publikował również na łamach kwartalnika "Więź", "Gazety Wyborczej" i OKO.PRESS.

3
E-book

Werbel, czyli zrozumieć dzięcioły

Dorota Zawadzka, Grzegorz Zawadzki

Ile gatunków dzięciołów zamieszkuje w Polsce? Co wiemy o ich zwyczajach? Dlaczego dzięcioły bębnią i czy potrafią śpiewać? Ile razy na sekundę uderzają dziobem w drzewo? Czy mogą od tego dostać wstrząsu mózgu? Czy łączą się na zawsze w pary? Czy są troskliwymi rodzicami? Kto korzysta z ich dziupli? Czy świat mógłby istnieć bez dzięciołów? Na te wszystkie pytania, a także na wiele innych, można znaleźć odpowiedź w tej książce. Werbel, czyli zrozumieć dzięcioły to książka, z której dowiecie się wszystkiego, co chcielibyście wiedzieć o dzięciołach, ale nie mieliście kogo zapytać. Dorota Zawadzka i Grzegorz Zawadzki, ornitolodzy, przyrodnicy, oddają w Wasze ręce przyrodniczą opowieść, która pomaga bliżej poznać życie dzięciołów - ptaków zapewniających przetrwanie wielu innym gatunkom. Werbel, czyli zrozumieć dzięcioły, to książka zarówno do czytania, oglądania, a także do... słuchania! Po zeskanowaniu za pomocą smartfona (z dostępem do Internetu) zamieszczonych w niej QR kodów można usłyszeć głosy dzięciołów. O AUTORACH: Dr hab. Dorota Zawadzka - wykładowca akademicki, leśnik, ornitolog. Pracuje w Katedrze Nauk Leśnych na Wydziale Filia Uniwersytetu Łódzkiego w Tomaszowie Mazowieckim. Członkini Komitetu Ochrony Orłów i Komitetu Ochrony Kuraków. Od wielu lat zafascynowana ptakami; zajmuje się ich badaniem i ochroną, głównie w Puszczy Augustowskiej. Szczególnym obiektem jej zainteresowań naukowych są dzięcioły oraz związane z nimi dziuplaki wtórne, ptaki drapieżne i kuraki leśne. Popularyzuje wiedzę o ptakach w licznych publikacjach oraz prowadząc warsztaty ornitologiczne. Prywatnie mama Grzegorza. Grzegorz Zawadzki - ornitolog, leśnik, fotograf. Urodzony w 1992 roku w Suwałkach. Od zawsze zakochany w ptakach, w wolnych chwilach podziwiający je z lornetką i aparatem. Pracownik Instytutu Nauk Leśnych SGGW, członek zarządu Komitetu Ochrony Orłów. Autor przyrodniczych prac naukowych i popularnonaukowych. Zawodowo badacz ekologii ptaków, głównie leśnych, efektem czego powstał doktorat dotyczący dzięcioła czarnego w Puszczy Augustowskiej. Bo cóż może być bardziej ptasio-leśnego niż dzięcioły w najpiękniejszej Puszczy? W 2021 roku, nakładem wydawnictwa Paśny Buriat, ukazała się ich wspólna książka Ptaki jeziora Wigry.

4
E-book

Bocian. Biografia nieautoryzowana

Adam Zbyryt, Piotr Tryjanowski

Bocian biały to najbardziej polski ptak. Żaden inny gatunek nie wzbudza tak dużego zainteresowania - każdego roku przyloty i odloty bocianów komentują największe krajowe media. Czy to zainteresowanie przekłada się na szerszą wiedzę o tym gatunku? Niekoniecznie. Dlatego postanowiliśmy zebrać najważniejsze informacje na jego temat, z których tylko niewielka część przebija się do powszechnej świadomości. W książce odpowiadamy na najbardziej nurtujące pytania: czy bociany lubią żaby? Czy faktycznie łączą się w pary na całe życie? Czy bociany to wyrodni rodzice, którzy zabijają najsłabsze pisklęta? Czy faktycznie co czwarty bocian jest Polakiem? Ile waży bocianie gniazdo i do czego bocianom służy krowie łajno? Książka Bocian. Biografia Nieautoryzowana rozprawia się z wieloma mitami dotyczącymi tego ptaka, a wszystko to w oparciu o najnowsze odkrycia naukowe, do których przyczynili się także autorzy książki. To pierwsza taka publikacja o bocianie białym. Każdy miłośnik tego gatunku powinien po nią sięgnąć i mamy nadzieję, że będzie do niej wracać - tak jak co roku powraca temat bocianich przylotów. Adam Zbyryt, Piotr Tryjanowski O AUTORACH Adam Zbyryt (ur. 1983) - biolog, ornitolog, popularyzator nauki. Zawodowo związany z Uniwersytetem w Białymstoku. Miłośnik emocjonalnego i intelektualnego życia zwierząt. Autor dwóch książek przyrodniczych i kilkudziesięciu artykułów popularnonaukowych i naukowych. Razem z Marcinem Cichońskim prowadzi cykl "Dwóch ludzi z puszczy" na antenie Radia 357. Zwycięzca organizowanego przez serwis PAP "Nauka w Polsce" konkursu Popularyzator Nauki 2021 w kategorii Animator. Jego największą pasją jest odkrywanie złożonych relacji w świecie zwierząt i przekazywanie wiedzy na ich temat. prof. dr hab. Piotr Tryjanowski (ur. 1970) - jeden z najczęściej cytowanych biologów w Polsce, związany z Uniwersytetem Przyrodniczym w Poznaniu. Badacz interakcji zwierząt i ludzi. Członek specjalistycznej grupy bocianiej w Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Opublikował 17 książek i ponad 300 artykułów naukowych w najlepszych czasopismach o międzynarodowym zasięgu. Współautor książki Ornitologia terapeutyczna i kilkunastu prac o wpływie kontaktu z przyrodą na pracę mózgu i ogólny dobrostan. W wolnych chwilach uwielbia obserwować ptaki, pić dobre morawskie wina, jeść sery i zachwycać się beczeniem owiec.

5
E-book

Podróż przez krainę ramenu. Kulinarny przewodnik po Japonii oraz 33 autentyczne przepisy

Marcin Wojtasik, Maciej Komorowski (fotografie)

Książka wprowadza w fascynujący świat ramenu i kuchni japońskiej w szerokim kontekście społecznym i kulturowym. Dowiecie się z niej nie tylko jak przygotować prawdziwy ramen, ale także jakie znaczenie ma on dla Japończyków i na czym polega jego autentyczność. Jest to także swoisty przewodnik, w oparciu o który można zaplanować podróż po Japonii szlakiem najbardziej charakterystycznych dań i tradycji kulinarnych. To opowieść nie tylko o kuchni, lecz o życiu Japończyków od kuchni, o miejscach, w których jedzą i kulturze jedzenia - tak odmiennej od tradycji europejskiej. Fascynująca to opowieść... Dopełnieniem książki są znakomite, kolorowe fotografie Macieja Komorowskiego, no i 33 autentyczne przepisy na ramen! Smacznej lektury! O AUTORACH: Marcin Wojtasik - antropolog i socjolog zajmujący się kuchniami azjatyckimi, współzałożyciel rodziny restauracji Yatta Ramen i innych projektów gastronomicznych związanych z kuchnią japońską. Maciej Komorowski - japonista, fotograf, od lat mieszka w Japonii. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Motywem przewodnim naszej podróży po Japonii będzie ramen, po pierwsze dlatego, że sam podróżowałem po Japonii głównie ramenowymi szlakami i uważam, że to doskonały klucz do układania planu wyjazdu, po drugie dlatego, że ramen jest japońskim daniem, które jest najbardziej zróżnicowane regionalnie. Ramen nie ma jednej oryginalnej wersji, o której można by powiedzieć, że to jest wzorzec ramenu. W wielu miastach i miasteczkach Japonii rozwinęły się lokalne odmiany, które można przypisać do kilku podstawowych kategorii, ale każda jest też samodzielnym daniem z własną historią, często mocno związaną z historią i specyfiką miejsca powstania. Od smaganej syberyjskimi wichrami wysepki na najbardziej północnym krańcu Japonii, poprzez wielkie megalopolis na pacyficznym wybrzeżu Honsiu, po tropikalne wyspy na najdalszym południu, lokalne rameny oddają atmosferę miejsc i są świetnym wprowadzeniem do opowieści o innych japońskich daniach". "Przez całą historię do Japonii docierały chińskie wpływy żywieniowe, od uprawy ryżu począwszy, poprzez herbatę, aż po wiele innych produktów i technik, jednak tempo i rozmach wymiany nigdy nie były takie, jak w drugiej połowie XIX wieku. Pewna liczba Chińczyków przebywała w Japonii, jednak nie mieli oni prawa poruszać się po całym kraju i żyli dość odizolowani w chińskich dzielnicach zlokalizowanych w Jokohamie, Kobe i Nagasaki. Pierwsze wzmianki o tym, że można było u nich zjeść jakieś chińskie danie z makaronem w zupie, prawdopodobnie rodzaj lamian albo kantońskiego lo mien, sięgają lat osiemdziesiątych XIX wieku. Klientami chińskich kucharzy, najczęściej przybyszów z prowincji Guangdong, byli wówczas jednak głównie chińscy studenci, którzy zaczęli na przełomie wieków w dużej liczbie przybywać do rozwijającej nowoczesną edukację Japonii. Dopiero na początku XX wieku, kiedy chińscy szefowie kuchni w restauracji zaczęli używać do przygotowania swojej zupy z makaronem japońskich składników, takich jak sos sojowy czy marynowane pędy bambusa menma, to tanie pożywne danie zaczęli jeść również japońscy studenci, żołnierze i robotnicy. Nazwa "chiński makaron" (chūka soba albo Shina soba) była w powszechnym użyciu do lat pięćdziesiątych i do dziś w wielu miejscach w Japonii jest synonimem ramenu. Czy więc ramen jest daniem japońskim czy chińskim? Dla Japończyków nie ma wątpliwości, że jest to danie w stu procentach japońskie". "Generalnie kuchnie azjatyckie opierają się na miejscach oferujących jedno, góra dwa dopracowane dania, a w Japonii jest to szczególnie widoczne. Restauracja z makaronem soba sprzedaje tylko sobę i tradycyjne dodatki, to samo dotyczy miejsc sprzedających udon, okonomiyaki, yakitori, takoyaki, gyudon i wiele innych dań. Pamiętam jak wielkie opory miał japoński właściciel warszawskiej restauracji Uki Uki serwującej doskonały udon przed wprowadzeniem do karty ramenu, bo w Japonii tak się nigdy nie robi i restauracje z udonem nie mają nigdy w menu ramenu, gdyż to są zupełnie różne kulinarne światy: konserwatywny, osadzony głęboko w wielowiekowej japońskiej tradycji udon i względnie nowy, ciągle ewoluujący i otwarty na zmiany ramen. Dla większości polskich gości było to niezrozumiałe, bo przecież jedno i drugie to japońskie kluski".

6
E-book

Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych

Paweł Średziński

Czy krajobraz może być wesoły? Taka właśnie jest, zdaniem autora, Knyszyńska. Puszcza pełna strumieni, pagórków, mokradeł i niecek, w których stoi woda. Różnorodne są również głosy, które Średziński zebrał na potrzeby tej książki. O puszczę pytał między innymi archeologów, historyków, przyrodników oraz ludzi, którzy w śródleśnych osadach zapuścili korzenie. Każdy z wątków jego opowieści to drzewo, wszystkie razem stanowią las. I to taki, z którego nie chce się wychodzić. Adam Robiński, dziennikarz, autor reporterskich książek, m.in. Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów Jest taka puszcza, wciśnięta między Puszczę Białowieską a Puszczę Augustowską, która przez kilka wieków pozostawała w cieniu tej pierwszej. Jest to las wyjątkowy, jeden z największych zwartych kompleksów leśnych w Polsce, gdzie znajdziemy "góry", bagna i dzikość pod okapem starych drzew. Nie bez powodu Jacek Bromski wybrał to miejsce, osadzając w nim akcję filmów z cyklu "U Pana Boga". Niedaleko stąd do Warszawy, Grodna i Wilna. Jeszcze bliżej do Białegostoku, z którego pochodzę. Postanowiłem o tej puszczy napisać. Skradła mi serce już w dzieciństwie i do dziś ta miłość trwa. Ta książka to owoc tej miłości. Puszcza Knyszyńska na nią zasługuje. I na Twoją uwagę też. Przeczytaj i przyjedź, a odkryjesz znacznie więcej niż byłbym w stanie o tym lesie napisać. Paweł Średziński Czy w Puszczy Knyszyńskiej praktykowane były obrzędy szamańskie? Czy zamieszkiwali ją Jaćwingowie? Którędy przez puszczę wędrowali powstańcy? Czy woda z puszczańskich źródlisk jest zdatna do picia? Które fragmenty puszczy przypominają lasy tropikalne? Ile rzek płynie przez puszczę? Ile gatunków grzybów w niej rośnie? Jak grube jest najgrubsze puszczańskie drzewo? Kim jest borodziej próchnik, a kim dostojka eunomia? I gdzie szukać puszczy w Puszczy Knyszyńskiej? Na te i wiele innych pytań znaleźć można odpowiedź w tej niezwykłej książce. O AUTORZE: Paweł Średziński, miłośnik przyrody, dziennikarz i historyk, doktor nauk humanistycznych. Pasjonat łosi, borsuków i wombatów. Przez 11 lat działał w międzynarodowych organizacjach ekologicznych. Obecnie wspiera Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze. Pisze o przyrodzie, ludziach i świecie. Autor książek Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma i (wspólnie z Piotrem Dombrowskim) Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy.

7
E-book

Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej, spisywane podczas wędrówek dolinami rzek znanych, jak Biebrza i Narew, i zapomnianych, jak Brzozówka, Czarna, Jaskranka, Kamienna, Krzemianka, Kumiałka, Nereśl, Niedźwiedzica, Nurka, Sidra oraz rzeka Supraśl, ku pamięci, że woda to życie...

Paweł Średziński

Ta książka jest jak świder, którym paleobotanik wwierca się w torf, by spojrzeć w przyrodniczą przeszłość. Z zakonserwowanych szczątków organizmów czyta potem o krajobrazowych przemianach oraz rekonstruuje dawną faunę i florę. Tak samo Średziński wwierca się w błoto polskiej Mezopotamii - krainy między Biebrzą a Narwią - a następnie opowiada o tym, co zobaczył. Odwołuje się przy tym do najlepszych tradycji krajoznawczej gawędy. Niby książka o rzekach, a jednak o czymś więcej. Adam Robiński, dziennikarz, autor reporterskich książek, m.in. Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów Jeżeli tak bardzo kochamy wolność, to dlaczego nie potrafimy dać jej rzekom? To jest książka o naszym lęku przed dzikością, o tym jak na przestrzeni kilkudziesięciu lat - zamiast słuchać naszych przodków i współistnieć z rzekami - postanowiliśmy je regulować, betonować, dopuszczając do katastrofy przyrodniczej. Autor od kołyski lepiej czuł się na bagnach, torfowiskach, wśród olsów, puszczańskiej zwierzyny i ptactwa niż przy biurku, dzięki temu jego opowieść o Narwi, Biebrzy i ich dopływach jest wypełniona wiedzą, miłością i troską. Rzeki w tej książce to nie tylko element krajobrazu przyrodniczego, lecz także pretekst do snucia opowieści o historii i kulturze, którą przez wieki nad ich brzegami tworzył człowiek. Autor, jak rzeka, łączy ludzi z różnych środowisk (hydrologów, historyków sztuki, rolników, leśników, hodowców krów) i - meandrując wraz z nimi od opowieści do opowieści - tworzy piękną historię rzek mniej znanych. Nie uratujemy rzek od katastrofy, jeśli ich nie poznamy i nie zrozumiemy, po co właściwie płyną. Książki takie jak ta nie tylko pomagają nam zrozumieć, ale czuć i widzieć więcej. Agata Passent, dziennikarka i felietonistka Najnowsza książka Pawła jest nie tylko przyrodniczą opowieścią o rzekach, ale również historią ludzi, którzy je badają i którzy z nimi żyją. To gawęda o wielkiej miłości do rzek, która bierze się z głębokiego zrozumienia ich znaczenia dla naszego życia, ale też afirmacji ich wewnętrznej wartości, która jest niezależna od naszych potrzeb. Ostatecznie książka Pawła przekonuje, że ten, kto przyrodę kocha i podziwia, ten ostatecznie musi zaangażować się w jej ochronę. Robert Jurszo, dziennikarz O AUTORZE: Paweł Średziński. ur. 1978, doktor nauk humanistycznych, historyk, publicysta, dziennikarz, miłośnik przyrody. Autor książek Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych, Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma oraz (wspólnie z Piotrem Dombrowskim) Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy. Przez kilkanaście lat pracował w organizacjach zajmujących się ochroną przyrody. Publikuje m.in. w OKO.press i "Więzi". Pisze o przyrodzie, ludziach, pograniczu, Bliskim Wschodzie i Afryce. Jeden z bohaterów książki Marcina Dorocińskiego Na ratunek. Rozmowy o zwierzętach, naturze i przyszłości naszej planety. Laureat Stołka Roku "Gazety Wyborczej".

8
E-book

Staroobrzędowcy. Historia, wiara, tradycja

Krzysztof Snarski

Drugie, uzupełnione, rozszerzone i mocno zmienione, zarówno w warstwie tekstowej, jak i fotograficznej, wydanie znakomitego eseju historycznego Krzysztofa Snarskiego poświęconego historii staroobrzędowców w Polsce. Książka ilustrowana mnóstwem archiwalnych, unikalnych fotografii z lat 70. XX w., dokumentujących życie staroobrzędowców w północno-wschodniej Polsce. Staroobrzędowcy. Historia, wiara, tradycja, to historyczny esej Krzysztofa Snarskiego, wybitnego znawcy tematu, o wędrówce ze Wschodu, z Rosji i pojawieniu się na Suwalszczyźnie w II połowie XVIII wieku, wyznawców prawosławia, którzy sprzeciwili się zaproponowanym w 1654 roku przez patriarchę Nikona reformom, przeprowadzanym w Cerkwi do 1657 roku przy bardzo silnej aprobacie ówczesnego cara, Aleksego I. Staroobrzędowcy, którzy przeciwstawili się carowi i patriarsze moskiewskiemu, stali się w Rosji wrogami publicznymi. Byli bowiem w opozycji zarówno do całej spuścizny duchowej i religijnej prawosławia, jak i do Imperium Rosyjskiego, w którym patriarcha sprawował rząd dusz, a car, będący świętym z nadania, dysponował władzą absolutną i nie mógł dopuścić do fermentu w obrębie własnego państwa. Dlatego też staroobrzędowcy od samego początku zaczęli być szykanowani i prześladowani, ruszyli więc w poszukiwaniu lepszego życia... Staroobrzędowcy. Historia, wiara, tradycja, to opowieść o ludziach, dla których wiara i przywiązanie do tradycji było tak dużą wartością, że gotowi byli w jej imię porzucić dotychczasowe życie i ruszyć w nieznane. To opowieść o tych, dla których Suwalszczyzna (wówczas część Wielkiego Księstwa Litewskiego, które tworzyło - wspólnie z Rzecząpospolitą Polską - Rzeczpospolitą Obojga Narodów) stała się nowym domem i ojczyzną. Książka ilustrowana jest współczesnymi fotografiami Piotra Malczewskiego, Krzysztofa Snarskiego oraz unikalnymi fotografiami Eugeniusza Iwańca z lat 70. XX wieku, dokumentującymi życie staroobrzędowców na Suwalszczyźnie. O autorze Krzysztof Snarski - kulturoznawca, etnograf, muzeolog, regionalista, kustosz w Muzeum Okręgowym w Suwałkach. Od 2006 roku kierownik Działu Etnografii. Specjalizuje się w kulturze mniejszości religijnej staroobrzędowców. Autor i współautor licznych ekspozycji muzealnych, a także publikacji zwartych i artykułów naukowych dotyczących tożsamości kulturowej mieszkańców Suwalszczyzny.

9
E-book

Patrząc na Wschód. Przestrzeń, człowiek, mistycyzm

Piotr Brysacz, Andrzej Stasiuk, Mariusz Wilk, Jacek Hugo-Bader, ...

W niemym zachwycie jak foka śledzie pochłonąłem książkę Patrząc na Wschód, w której o swych fascynacjach i zainteresowaniach opowiada przednie grono pisarzy i reporterów. Każdy z nich napisał rzeczy świetne o ziemiach i ludach za Bugiem, a tu zebrani w jednym tomie przyrządzają przedni koktajl czytelniczo-podróżniczo-intelektualny. Dla wszystkich zapatrzonych na Wschód, przekonanych, że tu się Wschód zaczyna, to porywająca lektura. Ale jeszcze bardziej poleciłbym ją przekonanym, że jesteśmy odwiecznymi "Europejczykami", którzy po latach przymusowej rozłąki powrócili na prastare łono. Marcin Meller, "Newsweek" Ta książka to wielogłos na temat Wschodu. Czym jest Wschód, gdzie się Wschód zaczyna, na ile Wschód to geografia, na ile mentalność, "inność"? Piotr Brysacz pytał pisarzy, reporterów, dziennikarzy i podróżników, którzy znają jak własną kieszeń tamtą część świata, o to, co ich tam ciągnie i nieustannie każe wracać. Wśród rozmówców znaleźli się: Andrzej Stasiuk, Mariusz Wilk, Jacek Hugo-Bader, Magdalena Skopek, Jędrzej Morawiecki, Michał Książek, Wojciech Górecki, Maciej Jastrzębski, Wacław Radziwinowicz, Wojciech Śmieja i Włodzimierz Pawluczuk. To opowieść rozpięta pomiędzy Jamałem, Jakucją, Moskwą, Krajem Krasnojarskim, Kaukazem, Karelią i Grzybowszczyzną na Podlasiu. Opowieść o wielu twarzach Wschodu. Dopełnieniem książki są świetne i zaskakujące fotografie autorstwa m.in. Jacka Hugo-Badera, Mariusza Wilka, Magdaleny Skopek, Michała Książka, Wojciecha Śmiei, Wojciecha Góreckiego, Marka Doleckiego oraz Piotra Jaxy.

10
E-book

Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia

Wojciech Koronkiewicz

Co za piękna, mądra książka! Forma? Jak to u Koronkiewicza: czasem jak powiastka dla trochę większych dzieci. Ale treść? Tu przecież jest cała mistyka Podlasia. To książka nie tyle o kontemplacji ikon, co naszego, "tutejszego", DNA: splotu nici Zachodu i Wschodu, nie do rozplątania. To tu pod Dąbrową, Orlą, Zabłudowem od wieków jest przecież i Rzym, i Kraków, i Moskwa, i Wilno i Bizancjum. Po co szukać dalej, więcej? Żeby napisać taką książkę trzeba być stąd, z tego trzęsącego się co chwila kolejnym sporem uskoku tektonicznych płyt religii, narodów, kultur. Ale też trzeba lubić ludzi. Koronkiewicz jak nikt umie odmalować ciepłe światło niespiesznych rozmów ludzi pogranicza. Ćwierć wieku temu zostawiłem je, wyjeżdżając w rozkrzyczany świat. Dobrze wiedzieć, że ono wciąż tam jest. Teraz, kiedy ktoś mnie zapyta: "Ale co tam właściwie takiego? O czym jest to twoje Podlasie?" - po prostu podaruję mu tę książkę. SZYMON HOŁOWNIA Dużo tutaj Matek Boskich, zaś rowerowi poświęcił autor zadziwiająco mało uwagi, ale to chyba dlatego, że proste prawdy pociągają go bardziej niż złożone mechanizmy. JACEK PODSIADŁO NOTA O AUTORZE Wojciech Koronkiewicz, urodzony w Białymstoku w kwietniu 1969 roku, syn Janusza i Danuty. Mieszkał po pół roku w Paryżu, Nowym Jorku i Warszawie, ale zawsze wracał. W Białymstoku czuje się najlepiej. Rodzina katolicka, ale dziadek prawosławny. W dodatku maszynista! Na parowozie jeździł. Jak go Babcia zobaczyła, ślub w tydzień był! Wojciech Koronkiewicz jest dziennikarzem. Kiedyś pisał wiersze i malował po ścianach. Filmy kręcił. Teraz wyprowadza psy ze schroniska. Ma piękną żonę, dwoje dzieci i kota. Jeździ rowerem.

11
E-book

Gruzja. Opowieści z drogi

Marcin Sawicki

Tak pisze człowiek zakochany. Marcina Sawickiego fascynuje w Gruzji wszystko: zabytki, przyroda, ludzie. A będąc człowiekiem młodym, nie miał okazji poznać tego kraju przed turystycznym boomem, gdy z jednej strony panowała wszechobecna korupcja i plenił się bandytyzm, ale z drugiej - niemal każdy zapraszał przybysza na wino i szaszłyk, co dziś jest po prostu niemożliwe. Cały czas jednak czujemy się tam jak w domu, czego ta książka przekonująco dowodzi. Wojciech Górecki Marcin Sawicki, historyk z wykształcenia, nauczyciel z zawodu, włóczęga z zamiłowania, autor kilku reporterskich i podróżniczych książek (m.in. wydanego w wydawnictwie Paśny Buriat w 2019 roku Ludzkiego klepiska. Historii z Pogranicza: Białorusi, Litwy i Polski) zabiera nas tym razem do Gruzji. A że usiedzieć na tyłku nie potrafi, to ciąga nas po tej Gruzji w górę i w dół, w prawo i w lewo mapy, głównie marszrutkami, bo innych środków transportu nie uznaje... Pełna jest ta jego opowieść kurzu z bocznych dróg, smaku czerwonego wina i lepkich soczystych brzoskwiń, ale także - a może nawet przede wszystkim - zwykłych ludzkich historii. Sawicki lubi i umie słuchać i chętnie opowiada o tym, jak żyje się gdzie indziej... Bo przecież po to się rusza w drogę, by dowiedzieć się czegoś o Innych, by przejrzeć się w Innych jak w lustrze i dowiedzieć się czegoś o sobie samym... Jedźmy więc już, jedźmy! Gruzja. Opowieści z drogi to lektura przede wszystkim dla tych, którzy swoją przygodę z magicznym Kaukazem zaczynają i wolą barwną i pełną odniesień do bogatej gruzińskiej historii i kultury opowieść włóczęgi zamiast suchej listy miejsc do zaliczenia, jaką znaleźć mogą w pierwszym lepszym przewodniku... Znakomitym dopełnieniem tych "opowieści z drogi" są przepiękne, kolorowe fotografie autorstwa podróżnika i fotografa, Piotra Malczewskiego.

12
E-book

Pływające krowy, czyli zdrowo zakręconego Podlasia i nie mniej zakręconej Suwalszczyzny część druga

Urszula Arter, Wojciech Koronkiewicz

O KSIĄŻCE: Kiedy oddawałem w Wasze ręce tom pierwszy Podlasia zdrowo zakręconego - opowieści Wojciecha Koronkiewicza o ludziach, którzy na Ścianie Wschodniej żyją z marzeń, w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że cieszyć się ona będzie tak dużym zainteresowaniem... Patrzyłem ze zdumieniem, jak książka krąży po całej Polsce, jak na jej podstawie organizowane są wycieczki po Podlasiu oraz Suwalszczyźnie, jak w mediach społecznościowych krążą zdjęcia, na których bohaterowie tej książki, w książce, przy rozdziałach, których są bohaterami, składają autografy... Uśmiechałem się, bo nie było w zasadzie spotkania autorskiego, na którym Wojtkowi nie zadano sakramentalnego pytania: czy będzie część druga Podlasia zdrowo zakręconego? Przez długi czas nie mogłem zrozumieć, na czym polega fenomen tej książki, aż wreszcie do mnie dotarło: przecież to opowieść o Suwalszczyźnie i o Podlasiu przez pryzmat ludzi, którzy tam mieszkają... A żaden, nawet najbardziej misternie ilustrowany przewodnik, nie zachęci do odwiedzenia danej części świata bardziej niż zwykła ludzka opowieść... Bo Miejsce to przede wszystkim ludzie... Wojtek, który jak mało kto, umie i lubi (bo to nie zawsze idzie w parze) słuchać, już dawno to zrozumiał, zrozumieliście Wy, i w końcu do mnie to dotarło... Dlatego dostajecie to, na co tak długo czekaliście: część drugą opowieści o ludziach, którzy żyją z marzeń, autorstwa Wojtka i Urszuli Arter, bez której książki tej długo by jeszcze nie było... Przyjeżdżajcie na moją ukochaną Ścianę Wschodnią, posłuchajcie opowieści, dobrze zjedźcie, lecz wyjedźcie z uczuciem niedosytu i wracajcie... Zapraszam serdecznie do smakowitej podróży po zdrowo zakręconym Podlasiu i nie mniej zakręconej Suwalszczyźnie! Piotr Brysacz, wydawca, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód O AUTORACH: Urszula Arter - urodzona i wychowana w Lidzbarku Warmińskim. Mieszkała też w Poznaniu, Ciechanowie, Łodzi i Warszawie. Białystok sobie wybrała i wyprowadzała się z niego trzy razy. Aż została. Ma papiery na pedagoga-kulturoznawcę, socjoterapeutę i menadżera kultury. Oprócz tego była: zbieraczką owoców, sprzątaczką, prasowaczką czapek, pomywaczką, barmanką, dziennikarką, dyrektorką, korektorką, animatorką, sekretarką, redaktorką, recytatorką, przedstawicielką handlową, pieśniarką, konferansjerką, rzeczniczką. Obecnie pracuje w urzędzie. Jest matką dwóch córek. Wielbi książki, ludzi, głośną muzykę i długie rozmowy. Lubi rękodzieło i gotowanie "nawinie". Wojciech Koronkiewicz, urodzony w Białymstoku w kwietniu 1969 roku, syn Janusza i Danuty. Mieszkał po pół roku w Paryżu, Nowym Jorku i Warszawie, ale zawsze wracał. W Białymstoku czuje się najlepiej. Rodzina katolicka, ale dziadek prawosławny. W dodatku maszynista! Na parowozie jeździł. Jak go Babcia zobaczyła, ślub w tydzień był! Wojciech Koronkiewicz jest dziennikarzem. Kiedyś pisał wiersze i malował po ścianach. Filmy kręcił. Teraz wyprowadza psy ze schroniska. Ma piękną żonę, dwoje dzieci i kota. Jeździ rowerem. Autor książek Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia, Podlasie zdrowo zakręcone. Podróż po krainie niezwykłych ludzi i zapomnianych smaków oraz Nie zbiera się jabłek z tego sadu. Podróż do grobów, duchów i ukrytych skarbów Podlasia. FRAGMENT KSIĄŻKI: Jedziemy zobaczyć ostatnie pływające krowy. Osiem sztuk, które co rano przepływają rzekę w drodze na pastwisko. Niegdyś zjawisko bardzo popularne. Jeśli łąki znajdowały się na drugim brzegu rzeki, a do mostu było daleko, wganiało się krowy do wody i płynęły. 25 lat temu dla Telewizji Białystok nagraliśmy z Krzyśkiem Więckowskim krowy płynące przez Narew w Niwkowie pod Wizną. 10 lat temu widziano pływające krowy w Brzostowie nad Biebrzą. Czy nadal tam pływają? Tego nie wiem. Wiem, że nad Bugiem wciąż płyną. Droga zwęża się coraz bardziej, asfalt zamienia się w szutrówkę i w końcu skręca do lasu. Jakieś domy. To tu. Dalej jest tylko rzeka. Szeroka, rozlana, podchodzi aż pod budynki. Przyjmuje nas pan Bolesław. Prowadzi do domku na skarpie. Rozsuwa okna. Bo nie wystarczy przecież patrzeć. To trzeba słyszeć, to trzeba czuć. Wielka rzeka płynie wprost na nas. - 1 maja minie 22 lata, gdy zdecydowaliśmy się otworzyć agroturystykę - mówi pan Bolesław. - Ludzie pukali się w głowę. Nie dawali nam szans. Mówili, że przegramy. A ja dzisiaj wiem, że wygraliśmy. Dużo osób nam nawet zazdrości. Że się powiodło. Tymczasem nie ma co zazdrościć. Trzeba spróbować. We wsi jest kilka gospodarstw, które przyjmują gości. Mówi zupełnie inaczej niż człowiek z miasta. Ale też inaczej niż reszta województwa. Jest w jego akcencie coś nowego. Czy to już wpływ pobliskiego Mazowsza? - Jesteście na samym końcu Podlasia - mówię. - Albo na początku. Tymczasem wygraliście konkurs na najlepszą agroturystykę. - Tak - uśmiecha się Bolesław. - Komisja przyjechała i powiedziała, że za sam widok. Nikt nie miał takiego widoku! Nikt! Już bliżej rzeki nie można mieszkać. Tymczasem widziałem, że niektórzy się reklamują, domek na Bugiem, 5 km od rzeki. A u nas wszędzie woda. - O tych krowach chciałem - mówię. - Och, krowy! - Bolesław łapie się za głowę. - My to już piąte pokolenie. Pradziadek, dziadek, ojciec, ja i moja córka Dominika. Piąte pokolenie, które nie przerwało przepędzania krów na drugą stronę rzeki. Pan nie znajdzie takiego miejsca w Europie. Z taką tradycją. 50 lat temu dużo osób się trudniło przepędzaniem bydła. Bo łąki są na drugim brzegu. I jakby krowy szły przez most, to 40 kilometrów musiałyby dziennie robić. - Więc pan wpędza krowy do wody i one sobie płyną - mówię. - No, to nie takie proste - śmieje się Bolesław. - Bo stado podstawowe już pływa. Ale są młode sztuki, więc trzeba je przyuczyć. Bo krowa umie pływać, ale za pierwszym razem jest stres, obawa. Boi się wody. Bariera taka. Potem jest to przyjemne. Ale pierwsze przepłynięcie, to czepiamy sznur do rogów i płyniemy powoli w pychówce. Kiedyś, jak mieliśmy stado 30 krów, to tak jak w westernie. We dwóch albo we trzech. Z obu stron. - Teraz płynie osiem krów - mówię. - Osiem, czasem dziesięć - mówi Bolesław. - Zrezygnowaliśmy z oddawania mleka do mleczarni. Teraz na własne potrzeby mamy. Przerabiamy je sami. Na sery, na masło. - Widziałem, dwie krowy w szklarni stoją - mówię. - Potrzebowałem trochę nawozu pod warzywa i pomidory - mówi Bolesław. - Zamiast nosić z obory, przyprowadziłem do środka krowy. Bardzo im się tam podoba. Ciepło mają i oglądają całe podwórko. Po kilku dniach je zabiorę, ziemię skopię i ogródek mam gotowy. - To prawda, że krowy nie mogą się już doczekać pływania? - pytam. - Prawda, już mi czasem uciekają - mówi Bolesław. - Widzą, że na drugim brzegu trawa zielona. I jak słońce zaświeci, to kąpać się chcą. Są ludzie, którzy mówią, że zwierzęta nic nie rozumieją. Tymczasem zwierzęta lepiej rozumieją jak ludzie. Tylko my ich nie rozumiemy. Prowadzam krowy do wodopoju, więc widzę ich radość. Tu była taka pani, która teledysk nagrywała. Pani Sanah. I ona mówi, że nie pije mleka. Ale od moich krów się napije. Bo one takie czyste. Jak mają być brudne, gdy kąpią się dwa razy dziennie? Mało który człowiek się kąpie dwa razy w ciągu dnia. Na pastwisku też się nie brudzą. - Ludzie specjalnie przyjeżdżają, żeby zobaczyć pływające krowy? - pytam. - Tak, to nasza największa atrakcja - śmieje się Bolesław. - Jedna pani aż spod Olsztyna przyjechała zobaczyć. Bo szukała wszędzie i nigdzie już nie ma. Nawet na Narwi. Tylko u nas. Jak zrobiła nam reklamę, to w zeszłym roku nazjeżdżało się fotografów z całej Polski! - Więc kiedy rano idziecie przeganiać krowy, to najpierw budzicie gości: "Wstawajcie! Wstawajcie! Krowy idą pływać!" - mówię. - Sami już na brzegu czekają! - śmieje się Bolesław. - Kajaki pożyczają, żeby mieć lepsze ujęcie. Na pychówkę wchodzą. Jedna pani zrobiła zdjęcie i wygrała konkurs na najlepsze zdjęcie wakacji. Na okładkę trafiło w "Gazecie Współczesnej". Przysłała nam potem tę gazetę. Reklamy nigdy za dużo! - Słyszałem, że jedna krowa 20 lat ma, to prawda? - pytam. - Tak, to prawda - mówi Bolesław. - Ten sezon jeszcze popływa. Już trochę odstaje. Najsłabiej płynie. Zostaje w tyle. Już trochę podupada. - Bo krowy ile żyją? - pytam. - W takich oborach specjalistycznych, w fabrykach mleka - zastanawia się Bolesław - to siedem lat. Góra dziesięć. Tak słyszałem od weterynarzy. - Krówka całe życie przypięta do rury w oborze. - mówię. - Świata na oczy nie widziała, po trawce nie biegała, siedem lat i do widzenia! A u was i łąka, i sobie jeszcze popływa. Nic dziwnego, że formę ma! - I na plaży poleży sobie jeszcze - mówi Bolesław. - Bo na drugim brzegu plaża jest. I jak jest ciepło, bo Polska to bardzo ciepły kraj teraz, to krówka podje trawy i wchodzi do rzeki się schłodzić. Potem znów podje. Na piasku się rozłoży. Jak w Grecji. Jak chcą się położyć, a mają trawę i piasek, to wybierają piasek. - Nic dziwnego, że dożyła 20 lat - mówię. - I osiemnaście cielaczków miała - śmieje się Bolesław. - Muszę poznać tę bohaterkę - powiadam. - Ale zanim pójdziemy, to o grzybach muszę wspomnieć. Podobno goście przyjeżdżają do Was z własnymi suszarkami. - Przez te 22 lata oddałem może kilka przyczep grzybów - mówi Bolesław. - Lubię, gdy ludzie są zadowoleni. Więc prowadzę do grzybnych miejsc. Pokazujemy co i jak zbierać, bo niektórzy miastowi nie umieją. Nieraz i przebieramy razem grzyby, bo rozmaite goście zbierają. Są oczywiście grzybiarze zawołani, którzy biorą już własne suszarki, aby więcej grzybów wywieźć. Tylko mało kto pamięta, że ceny energii wzrosły i jak taka suszarka cały dzień pracuje, to my potem płacimy rachunek. Wystarczyłby napiwek. Ryba też ciągle w Bugu jest. Choć nie tak dużo jak kiedyś. Zabieram ludzi na wędkowanie. Na kajaki. Na bobrze tamy. Mamy też w ofercie pływanie w trzech rzekach. W Bugu, w Nurcu i Pychłówce. Wyprawa na cały dzień. Brodzimy, pływamy, moczymy się. Jedna pani, lat może 50, kiedy wróciła po południu z takiej wycieczki, powiedziała: "Ja pierwszy raz w życiu czuję głód". Dziwne, nie? Bo my bierzemy tylko wodę. I cały dzień na świeżym powietrzu. Pływał pan jednego dnia w trzech rzekach? - Widzę, jak się pan uśmiecha - mówię. - Pan to lubi, prawda? - To trzeba kochać - śmieje się Bolesław. - Inaczej pan pęknie!

13
E-book

Kalendarz ptaków. Opowieści o ptasim życiu i zwyczajach na cały rok

Marek Pióro

Marek Pióro to z całą pewnością jeden z najlepszych i najważniejszych popularyzatorów ptasiarstwa w Polsce. Ze świetnym, lekkim piórem i ogromną wiedzą. Tysiące czytelników internetowej Plamki Mazurka nie mogą się mylić. A do tego wszystkiego jest jeszcze nadzwyczajnie pracowity, bardziej pracowity niż sikora bogatka w szczycie sezonu lęgowego. Kalendarz ptaków to nie jest wydawnictwo okolicznościowe, które za 12 miesięcy wyniesiecie do piwnicy. To jest pasjonująca książka, prawdziwa kopalnia wiedzy ornitologicznej. Czytajcie przez cały rok, co rok. Stanisław Łubieński To książka napisana z miłością i z miłości do ptaków. Adam Wajrak Nota o autorze Marek Pióro - dumny nosiciel swojego nazwiska. Bo tylko pióro odróżnia ptaki od innych stworzeń. Pewnie dlatego najbardziej pierzasty ambasador Rzeczpospolitej Ptasiej. Miłośnik pójdziek, bocianów białych, jak i czarnych, rybitw białoczelnych, dzierlatek, płomykówek, kruków, zimorodków, jerzyków, wróbli, puszczyków, żurawi, krogulców i pozostałych pierzastych istot. Tropiciel przysłów, mitów, herbów, legend i podań związanych z ptakami oraz ptasich śladów w historii, religii czy sztuce. Od jedenastu lat nieustannie zaprasza do rozmów o ptakach na kultowym wśród ptasiarzy (i nie tylko) blogu przyrodniczym www.plamkamazurka.pl. Fragment książki: "Mogę powtórzyć za Sy Montgomery, autorką między innymi Ptakologii, że dzięki ptakom poznałem wielu fantastycznych ludzi i przeżyłem dzięki nim wiele miłych przygód. Ptaki otworzyły mi oczy na inny wymiar: wymiar piękna, które mamy na wyciągnięcie ręki, a którego zwykle nie dostrzegamy. Bardzo się cieszę, wręcz jestem dumny z tego, że iluś osobom swoimi opowieściami otworzyłem oczy na ten świat. Ideą powstania bloga była prosta myśl: pogadajmy o ptakach. O tym, co one robią w krzakach albo w trzcinie, albo na skraju lasu... I o tym, jakie jest ich miejsce w życiu człowieka. Taka też i jest rola tej książki, która jest naturalną konsekwencją bloga... Dzięki blogowi i ptakom więcej czasu spędzam na świeżym powietrzu, pośród zieleni, w ciągłym ruchu... Badania potwierdzają, że zielony kolor sprawia, że czujemy się bardziej szczęśliwi, ruch nie pozwala nam zardzewieć, no a ptaki, ptaki są przyczyną tych pozytywnych doznań w życiu...".

14
E-book

Pożegnanie z Rosją

Tadeusz Klimowicz

Pożegnanie z Rosją, to eseistyczna narracja nie stroniącego od sarkazmu pesymisty o kraju i jego mieszkańcach, którym ich bogowie proponują życie w powieściach Zamiatina, Orwella czy Huxleya. Większość Rosjan wymienia więc u Wielkiego Inkwizytora swoją wolność na dystopijne szczęście. Głównym bohaterem tej książki jest mentalność rosyjska i generowane przez nią zjawiska - od nacjonalizmu i myślenia o Rosji w kategoriach imperialnych poczynając, a na wpisanej w jej DNA pokorności kończąc, która definiuje między innymi stosunek do władzy i władcy (akceptacja jego sakralności i lizanie - jak napisał Michaił Szyszkin - przez kolejne pokolenia "carskiego buta"). Tadeusz Klimowicz pisze też o Cerkwi, o micie założycielskim putinizmu (raszyzmu), o trwającej od 2014 roku wyprawie Rosjan po święty Graal, o postrzeganiu przez Rosjan Polski (tego "psa łańcuchowego Zachodu"), o wyborach (tych życiowych i tych urnowych), o cenzurze i o nieprzemijającej modzie na donoszenie. Porywająca i poruszająca lektura. Autor dokonuje gorzkiego i do głębi smutnego pożegnania. Nie rezygnuje przy tym z błyskotliwego, choć czarnego humoru. Zanurzamy się z nim w odwilżowej Rosji, patrzymy jak iskrzy pomiędzy narratorem i Imperium. W całym kraju trwa "wielkie żarcie" zakazanego owocu: książek, filmów, grzesznych i nieprawomyślnych myśli. Karnawał wolności. Zaraz potem budzimy się jednak "w świątyni straconych złudzeń". To koniec polifonii. Każda inność "zgrzyta po raszystowskim szkle". Patrzymy na czyszczenie placu, na karczowanie odchyleń, kraj jednej idei oraz jednej Cerkwi. Powraca sowiecka pruderia, donosy i dystopijne samodonosy. Znika telewizja "Deszcz", w innych mediach nadchodzi susza. Na ekranie dojarka składa życzenia milicjantom. Milicjanci tropią piątą kolumnę. Zdrajców osądzi bogonośny car. Dorwie ich i wykończy w kiblu, obiecał to osobiście. Jest już tylko demokracja suwerenna. Pomroczność jasna. Nie ma nawet o czym pić. Rosjanom pozostaje żądza cierpienia i cichość serca. "Jesteśmy dumni z przeszłości, bo nie mamy przyszłości". Obywatele posłusznie zasypiają. Nowy wspaniały świat jest właśnie teraz. JĘDRZEJ MORAWIECKI, dziennikarz, reporter, autor m.in. reportażu Szuga. Krajobraz po imperium Parę lat temu byłem na Syberii: samolotem dotarłem do Tomska, a potem jechałem koleją transsyberyjską do Irkucka, dalej wodolotem na wyspę Olchon na Bajkale. Tam jest prawdziwa Rosja (nie w Moskwie czy w Petersburgu), Rosja właściwie głosujących wyborców, matecznik każdego kolejnego przywódcy. W widzianych z okien pociągu chatach mieszkają kolejne pokolenia Iwanowów, Pietrowów, czy Popowów. Ich rodzice tam mieszkali, a wcześniej dziadkowie i pradziadkowie. Cieszą się, że stać ich na chleb i podstawowe artykuły, co w latach dziewięćdziesiątych nie było takie oczywiste. Są wdzięczni Putinowi, tak jak ich rodzice byli wdzięczni Breżniewowi, a ich przodkowie Mikołajowi II czy Aleksandrowi III. Ludzie z głubinki. Sól ziemi ruskiej. Homo russicus i jego kolejne wcielenia. Tadeusz Klimowicz NOTA O AUTORZE: Prof. dr hab. Tadeusz Klimowicz (ur. 1950) - wrocławski badacz literatury i kultury rosyjskiej. Autor kilku książek, m.in.: Poszukujący - nawiedzeni - opętani (Z dziejów spirytyzmu i okultyzmu w literaturze rosyjskiej), Obywatele Arkadii. Losy pisarzy rosyjskich po roku 1917, Przewodnik po współczesnej literaturze rosyjskiej i jej okolicach (1917-1996), Pożar serca. 16 smutnych esejów o miłości, o pisarzach rosyjskich i ich muzach. Jego artykuły i eseje ukazywały się w zeszytach naukowych (m.in. "Teksty Drugie", "Slavia Orientalis", "Slavica Wratislaviensia", "Przegląd Rusycystyczny", "Studia Rossica Posnaniensia") oraz na łamach czasopism literackich, społeczno-kulturalnych i społeczno-politycznych ("Pismo Literacko-Artystyczne", "Odra", "Zeszyty Literackie", "Literatura na Świecie", "Przegląd Polityczny", "Jelenkor", "Меценат и мир", "Новая Польша") oraz dzienników ("Gazeta Wyborcza"). Wybrał i opatrzył posłowiem dwujęzyczny tom poezji Mandelsztama Nikomu ani słowa..., jest także autorem posłowia do Opowiadań kołymskich Szałamowa, w latach 2010-2016 współpracował przy wydaniu Dzieł zebranych Herlinga-Grudzińskiego redagowanych przez profesora Włodzimierza Boleckiego. Od kilku lat prowadzi blog From Russia with(out) Love.

15
E-book

Prypecią do Nobla. Reportaż z krainy mokradeł i bursztynu

Hanna Kondratiuk

Sajczuk, sztemper, mury, hyry to imiona najsławniejszych wiatrów poleskich. Jest tych wiatrów dwanaście. Trzeba wiedzieć jak przed nimi się bronić. Dopytała o to Hanna Kondratiuk i dzieli się z nami. Dowiedziała się także mnóstwa innych rzeczy, które bardzo się przydadzą podczas wyprawy nad Prypeć, nad Pinę, albo do Nobla. Codziennych, praktycznych, historycznych, baśniowych. O sposobach podróży, o sporządzaniu kindziuka, który będzie świeży przez rok, o tym jak len może obrzydnąć, że choć ty płacz, o zatopionych cerkwiach, o piosenkach i pieśniach, o tym, dlaczego przemyt jest sprawą kobiet... W drogę więc, na razie na kartkach książki, a jak się da - w realu, śladami autorki. Polecam! Małgorzata Szejnert, reporterka, autorka m.in. Usypać góry. Historie z Polesia Kiedy czytam tę opowieść Hanny Kondratiuk, przychodzą mi do głowy słowa Poleszuka, Ryszarda Kapuścińskiego z Podróży z Herodotem: "Herodot podróżuje, żeby odpowiedzieć na pytanie dziecka: skąd biorą się na horyzoncie statki? Skąd się pojawiają? Skąd przypływają?". Bo w Prypecią do Nobla. Reportażu z krainy mokradeł i bursztynu odnajduję ten sam rodzaj ciekawości, zadziwienia i poszukiwania odpowiedzi na pytania nie fundamentalne, lecz na pozór oczywiste. Bo to nie jest opowieść o losach świata, o mechanizmach światem rządzących, lecz o codzienności - o nanizanych na nitkę życia drobiazgach... W co wierzą "gdzie indziej", tam, skąd przypływają statki? Jak się ubierają? Co jedzą? Co hodują w ogródkach? Co śpiewają i po jakiemu śpiewają? Jakie bajki opowiadają, czym karmią wyobraźnię, co piją i dlaczego płaczą? Jeśli macie tak, że gdy ruszacie w drogę i - mijając domy, w których drzwi lub okna są pootwierane - nie możecie oprzeć się pokusie, by przez te okna i drzwi zajrzeć, aby zobaczyć jak żyją Inni, aby choć przez chwilę pożyć cudzym życiem, to właśnie dla Was jest ta opowieść. Jedźcie z Hanną na Polesie, posiedźcie w ogródku, połaźcie po poleskich błotach, pośpiewajcie, wypijcie, przejrzyjcie się w oczach Innego... Nie pożałujecie! Piotr Brysacz, dziennikarz, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód Każdego z nas pochłania bezmiar marzeń. A kiedy przychodzi czas, gdy marzenia stają się rzeczywistością, to czy wypada zatrzymać to dla siebie i cieszyć się z powodu tego, co się przeżyło, ujrzało, zapamiętało? A może warto opowiedzieć o tym innym? Jednak, aby móc to zrobić, trzeba od Najwyższego dostać dar - dar uważności, umiejętności skupienia się na Innym, a nie na sobie, umiejętności słuchania i obserwowania otaczającego nas świata, a także dar pokory. Hanna Kondratiuk niewątpliwie ten dar od Najwyższego otrzymała... Piszę te słowa, będąc pod ogromnym wrażeniem Prypecią do Nobla, kolejnej książki mojej redakcyjnej koleżanki, której żywiołem jest podróż, czucie i obserwacja świata. Tym razem "za historiami" pojechała na Polesie, które, urodzonej i dorastającej w krainie kurhanów i błot, w podlaskiej Kotłówce, Hannie jest szczególnie bliskie. Zapach ziemi, zagony owiane wiatrem i opalona w słońcu twarz od wpatrywania się w błękitne niebo, po którym płyną letnią porą śnieżnobiałe obłoki. To wszystko Hanna zna z dzieciństwa i odnalazła to wszystko nad Prypecią, pośród poleskich błot i mokradeł. Świat z dziecięcych marzeń i snów, którego za chwilę już nie będzie... Eugeniusz Wappa, redaktor naczelny Tygodnika Białorusinów w Polsce - "Niwa" NOTA O AUTORZE Hanna Kondratiuk (Anna Kondratiuk-Świerubska) urodziła się w Kotłówce na Podlasiu. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1993 roku pracuje w Tygodniku Białorusinów w Polsce - "Niwa"; autorka książek: W stronę Tarasiewicza (2002), Carskaja Tryzna (2007), Dziadowskie tournee z Anatolem S. (2010), Białoruś. Miłość i marazm (2013), Pa Prypiaci pa Nobiel (2017, w języku białoruskim). Mieszka w Białymstoku.

16
E-book

Pogranicza. Krótki kurs budowania granic. Reportaże z Bałkanów, Etiopii, Europy Wschodniej, Kaukazu, Polski i Ziemi Świętej

Mateusz Styrczula

Nie jest to opowieść o geopolityce, ani o mechanizmach rządzących polityką stawiania murów i zasieków, lecz jest to opowieść o życiu zwykłych ludzi w cieniu tych zasieków... Mateusza Styrczuli w tej książce nie ma, są za to oczy Innych, wypełnione strachem, przerażeniem albo nienawiścią, oczy Innych, w których możemy przejrzeć się jak w lustrze... Kapitalne reportaże... PIOTR BRYSACZ, dziennikarz, wydawca, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód Książka, którą, drogi Czytelniku, trzymasz w rękach, składa się z opisu moich wizyt w pozornie niemających ze sobą wiele wspólnego zakątkach Bałkanów, Kaukazu, Europy Wschodniej, Ziemi Świętej, polskich pograniczy, a nawet Etiopii. Kluczem do zrozumienia tego, czego szukałem w rozmowach z poznanymi tam ludźmi, jest właśnie granica. Ten twór, który w pewnych miejscach istnieje wyłącznie w głowach ludzi, w innych przyjmuje postać granicy wojennej - tam każdy niewłaściwy ruch może się skończyć śmiercią. Moim celem nie jest jednak wyłącznie opisanie procesu jej przekraczania, lecz przede wszystkim obserwowanie ludzkich uczuć, które wiążą się z jej istnieniem. Moim bohaterom towarzyszy cały wachlarz emocji: strach, niepewność, nienawiść, bezsilność, poczucie przegranej albo będące na drugim biegunie pogodzenie się z faktami i celowe zapominanie o jej istnieniu. Granice, po których się poruszałem, nie zawsze były związane z kontrolą paszportową. Część z opisanych murów przestała istnieć fizycznie kilkadziesiąt lat temu, część kilkadziesiąt czy kilka lat temu dopiero się pojawiła. Powstanie niektórych wisi w powietrzu. Niektóre przyniosły rany świeże, inne są już zabliźnione - ale zawsze z tego obrazu wyłania się bezsilność jednostki wobec czegoś większego. Czasem jest to religijna, ekonomiczna albo etniczna dominacja jednych nad drugimi, najczęściej po prostu aparat państwa, który nigdy nie pyta o zdanie maluczkich, zanim zbuduje zasieki nad ich głowami. W tym tomie reportaży opisuję wyprawy z kilku ostatnich lat, ale są one dziś niezmiennie aktualne. W obliczu kryzysu migracyjnego stary kontynent przypomniał sobie o granicach w bolesny sposób - i w równie bolesny sposób odczuwają je ci, którzy próbują przybyć do "twierdzy Europa". Jeszcze większym szokiem był wybuch pełnoskalowej wojny na Ukrainie. W rozdziale poświęconym Donbasowi zastałem konflikt zamrożony. Dziś linia frontu jest tam niebotycznie dłuższa. W najgorszy z możliwych sposobów przypomniała wielu z nas, że pokój nie jest dany raz na zawsze. Chciałbym dedykować tę książkę wszystkim podzielonym. Podzielonym swym własnym strachem przed Innym oraz podzielonym bezdusznością ludzi z długą bronią. Mateusz Styrczula O AUTORZE: Mateusz Styrczula (ur. w 1985 roku w Warszawie), magister politologii UKSW w Warszawie; autor artykułów naukowych i publicystycznych o tematyce bałkańskiej i wschodniej; stały współpracownik miesięcznika "Czasopis"; słowianofil i pasjonat lingwistyki języków słowiańskich; zna serbski, chorwacki, białoruski, ukraiński i rosyjski, jak i gwary podlaskie; z zamiłowania podróżnik po euroazjatyckich bezdrożach; varsavianista i numizmatyk. FRAGMENT KSIĄŻKI: "- Czy pana zdaniem za te dwadzieścia, trzydzieści lat Dolina Preseva będzie nadal w Serbii? Starszy Serb w mocno wysłużonym kapeluszu o nieokreślonym kształcie przerwał zamiatanie posesji. Oparł się o miotłę i spojrzał na mnie. - W 1980 roku nikt nie spodziewał się, że umrze towarzysz Josip Broz Tito. Bo miał być wieczny, jak to się pół żartem za mej młodości mówiło. W 1989 roku nikt się nie spodziewał, że w przeciągu kilku lat wybuchnie wojna i rozleci się nasza Jugosławia. Nikt się nie spodziewał, że opuścimy Kosowo i że będą nas bombardować ci zbrodniarze z NATO. Jeszcze te parę lat temu nikt nie wyobrażał sobie, że Czarnogóra wyjdzie z federacji i odwróci się do Belgradu plecami. A pan mnie pyta, co będzie za dwadzieścia lat? - powiedział, akcentując koniec każdego wypowiadanego zdania machnięciem palca wskazującego. Poprawił kapelusz i wskazał na albańską flagę na jednym ze słupów przy ulicy. - Widzi pan to? - No widzę. - Wygląda to panu na Serbię? Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Staruszek rozłożył ręce i wrócił do zamiatania".

17
E-book

Podlasie zdrowo zakręcone. Podróż po krainie niezwykłych ludzi i zapomnianych smaków

Wojciech Koronkiewicz

Opis Trudno sobie wyobrazić dwumetrowego Wojtka Koronkiewicza w stroju pszczółki, będę jednak namawiał wydawcę, aby taki mu sprawił - w uznaniu dla autora, który nie potrafiąc usiedzieć w miejscu, krąży po Podlasiu i wszędzie zbiera literacki nektar. Pyszne są spotkania i rozmowy zrelacjonowane w tej książce! Właściwie to nie książka, lecz bombonierka; sięgnąwszy po jedną czekoladkę, sięgniemy po kolejną, a potem po następną, a później po jeszcze kilka..., w końcu zaś nabierzemy apetytu na podróż śladami sympatycznego drągala. Smacznego i na zdrowie! GRZEGORZ KASDEPKE O AUTORZE Wojciech Koronkiewicz, urodzony w Białymstoku w kwietniu 1969 roku, syn Janusza i Danuty. Mieszkał po pół roku w Paryżu, Nowym Jorku i Warszawie, ale zawsze wracał. W Białymstoku czuje się najlepiej. Rodzina katolicka, ale dziadek prawosławny. W dodatku maszynista! Na parowozie jeździł. Jak go Babcia zobaczyła, ślub w tydzień był! Wojciech Koronkiewicz jest dziennikarzem. Kiedyś pisał wiersze i malował po ścianach. Filmy kręcił. Teraz wyprowadza psy ze schroniska. Ma piękną żonę, dwoje dzieci i kota. Jeździ rowerem. Autor wydanej w 2020 r. książki Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Czarnuszka! Olej faraonów! Nasiona czarnuszki znaleziono w piramidach. Zgaga, nadkwaśność, odbijanie, a nawet alergie! - Opowiedz jak alergię miałeś w tartaku - mówi pani Ania. - Żółty byłeś jak Chińczyk. - Od pyłu sosnowego chyba tak poszło - potwierdza pan Piotr. - Ale dzięki czarnuszce wyszedłem z tego. Olej faraonów! Lek Hindusów! Choć niektórzy mówią, że smakuje jak olej przepałowy. Ale w związku z tą pandemią bardzo dobrze się rozchodził. Brali ino furczało. - Dolać panu? - pyta pani Ania. - Wypiłem dwa kieliszki. Więcej nie dam rady. - Tak, tak - kiwa głową pan Piotr. - Mieszać nie ma co. Ja to najbardziej lniany lubię. Pamiętam z rodzinnego domu. Ojciec z olejarni przynosił. W czasie postu z ziemniakami się jadło. I pokost z tego był do malowania płotów. Człowiek pamięta ten zapach. - A dlaczego u was w olejarni są dwa akordeony? - pytam. - Bo my z żoną gramy i śpiewamy - ucieszył się pan Piotr. - Jeden akordeon na ławeczkę, drugi na koncerty! Poderwał się pan Piotr z krzesła, za akordeon chwycił. - To co? Zagramy, Kochanie? Zaśpiewamy? - zawołał. - Proteza mi się popsuła - powiedziała pani Ania i zasłoniła usta. Za płotem dojrzewały dynie". "Nadziwić się nie mogę, że jest tyle chętnych osób do nauki. Przyjeżdżają tu i uczą się zapomnianej sztuki. Tymczasem takie chodniki, jak my tkamy, bez problemu można kupić w Ikei. Taniej i szybciej. Ale kiedy siadamy do krosien, uświadamiamy sobie zapomniane pragnienia. Słucham rozmów, ktoś sobie przypomina, że jego babcia miała taki długi pasiasty chodnik. I ten chodnik gdzieś zaginął. Prawdopodobnie po śmierci babci. Teraz zaś wraca, wykonany ręką wnuczki. Przez szacunek dla rodziny, dla tradycji, dla pracy własnych rąk. I przez szacunek dla świata. Bo my używamy do tkania starych ubrań. Nie wyrzucamy ich na śmietnik. Nie niszczymy planety. Wykorzystujemy raz jeszcze. Nadajemy im drugie życie. Siedzę przy krosnach, słucham i patrzę. I widzę w oczach ludzi szczęście. Widzę, jak ważna jest w życiu twórczość. Ludzie uwielbiają się uczyć. I robić coś nowego. Coś, co ma jakiś sens. Czego można dotknąć. Czym się można pochwalić. Czym można ozdobić dom. Własnoręcznie zrobionym dywanikiem. Choć dwa dni wcześniej nie potrafili zrobić nic. I jeszcze coś ci powiem. Tylko się nie śmiej. Osnowa i wątek. Wątek i osnowa. Przecież to jest czysta metafizyka! To jest symbol całego naszego życia. Osnowa. To nasze talenty, nasze uwarunkowania, miejsce, gdzie się urodziliśmy, stan społeczny i tak dalej. Tego nie zmienimy. Ale mamy przecież wątek. Który możemy tkać tak, jak nam się tylko spodoba. To my dobieramy kolor nici, ich fakturę i gęstość. To my układamy z tego wzór. Bardzo często kiedy tkamy, to gadamy o sensie życia. Bardzo mnie to porusza".

18
E-book

Biebrza. Opowieści o rzece, mokradłach, olsach i grądzikach, leśnych duktach i wspaniałej Carskiej Drodze, a także o życiu zwierząt i biebrzniętych ludzi na bagnie, które wciąga tak, że już nie pójdziesz dalej

Grzegorz Kłosowski, Tomasz Kłosowski

O KSIĄŻCE Za czasów PRL-u dolina Biebrzy nie była szerzej znana. Poza nielicznym gronem przyrodników odwiedzali ją głównie wędkarze i myśliwi. Biebrzańskie bagna były traktowane jako ziemie diaboliczne i wsysające, siedliska demonów i różnych wstrętnych istot kochających życie w błocie. A przede wszystkim - jako haniebne świadectwo zaniedbania i biedy regionu, godne jak najszybszego wymazania z krajobrazu. Tymczasem pojawiły się hasła głoszące, że "bagna są dobre", nawoływania do ich ochrony, a nawet do odtwarzania zniszczonych wcześniej obszarów podmokłych. Troszczyć się o ten przeklęty, błotnisty padół? Jeszcze parę lat wcześniej to się nikomu nie mieściło w głowie! A jednak! Dziś dolina Biebrzy otoczona jest troskliwą ochroną, a na bagna co roku Carską Drogą walą tłumy spragnionych dzikości turystów. I właśnie dla nich jest ta "księga Biebrzy", pełna opowieści o niezwykłej rzece, torfowiskach, życiu zwierząt i unikalnej przyrodzie, a także o ludziach, którzy nad Biebrzę zjechali i już zostali, oddając duszę i serce tej krainie... To opowieść także dla tych, którym - zakochanym w tym krajobrazie po uszy - opowiadania o tej części świata nigdy dość... Biebrza. Opowieści o rzece, mokradłach, olsach i grądzikach, leśnych duktach i wspaniałej Carskiej Drodze, a także o życiu zwierząt i biebrzniętych ludzi na bagnie, które wciąga tak, że już nie pójdziesz dalej nie jest książką zwykłą. To wyznanie miłości do krainy, którą bracia Kłosowscy po raz pierwszy odwiedzili pięćdziesiąt lat temu i... tak już zostali. To opowieść o krainie, która ich ukształtowała... Zanurzmy się w tej opowieści... Posłuchajmy... Kolorowe fotografie braci Kłosowskich są znakomitym dopełnieniem tej tętniącej biebrzańskim życiem księgi... O AUTORACH: Grzegorz Kłosowski (ur. 1953 r.), artysta malarz po Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, odłożył pędzel na rzecz obiektywu i zamiast farbami maluje światłem. Pędzel, z jakim teraz najczęściej ma do czynienia, to koniec ogona któregoś z dzikich mieszkańców naszych puszcz i mokradeł. Specjalizuje się w fotografowaniu zwierząt, wykonał większą część zdjęć przyrodniczych tandemu braci Kłosowskich, także prawie wszystkie w tej książce. Jego brat bliźniak, Stanisław Kłosowski, jest profesorem biologii. Grzegorz wspólnie z braćmi wydał kilkanaście albumów i książek. Pierwszą były Ptaki biebrzańskich bagien, a ostatnimi z kolei albumy Biebrza i Droga. Tomasz Kłosowski (ur. 1949 r.), dziennikarz i fotograf, umknął z cywilizowanego świata, także z uczelnianych ław, w dzikie bagna Biebrzy, by podpatrywać i fotografować przyrodę. Tu zdziczał, ale z czasem zdobyte doświadczenia i wiedza pozwoliły mu wrócić na łono cywilizacji. Zaczął bowiem pisać artykuły, książki o przyrodzie, występować w radiu i telewizji. Prowadził programy, takie jak "Zwierzozbliżenia", "Naturomania", "Dzika Polska", "Tańczący z naturą" czy ostatnio "Gawędy Kłosowskiego". Jest autorem tekstów w tej książce. W 2022 roku, nakładem wydawnictwa Paśny Buriat, ukazała się ich wspólna książka pt. Bracia mniejsi i więksi. Opowieści o mieszkańcach z krainy Biebrzy i nie tylko. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Bagno - czym jest naprawdę? Gdy niemal 40 lat temu omawiałem z wydawnictwem treść naszej pierwszej książki z bagnem w tytule, siwa pani redaktor wstała i poszła do serwantki po słownik, by znaleźć znaczenie tego słowa. Jest ono niejednolite - nawet gdy odnosi się tylko do przyrodniczych siedlisk; istnieje też wiele słów stanowiących jego odpowiedniki i synonimy. Kto jednak przeszedł po prawdziwym bagnie, wie, czym ono jest. Czuje to pod nogami, w powietrzu nad głową, w przestrzeni akustycznej. Aż dech zapiera... Zresztą nie tylko z wrażenia, lecz także z powodu wysiłku podczas wyciągania nóg z nabiegłej wodą, uginającej się pod nogami kołderki. Wokół pustka. Gdzieś tam sterczy samotna brzózka - niczym chorągiew zatknięta przez kogoś, kto szczyci się zdobyciem tego smętnego, utrudniającego każdy krok uroczyska. Ta przestrzeń wręcz onieśmiela. I zadziwia: że coś takiego mogło uchować się w samym centrum cywilizowanej Europy".

19
E-book

Książę bez ziemi

Zbigniew Masternak

Z autorem Księcia bez ziemi znamy się od 2010 roku, kiedy to kręcony był film Księstwo na podstawie jego debiutanckiej powieści Niech żyje wolność, w którym zagrałem główną rolę, czyli... Zbyszka Masternaka. W filmie był to... Pasternak. Od tego czasu uważnie śledzę literacki rozwój Zbyszka i każda jego następna książka to dla mnie fascynujące doświadczenie. Życiopisanie Masternaka jest zjawiskiem bez precedensu. Bohater tej autobiograficznej prozy ciągle się zmienia, a jednocześnie - nadal pozostaje sobą, świętokrzyskim sowizdrzałem, który odważnie bierze się z życiem za bary. Rafał Zawierucha, aktor, odtwórca ról m.in. w filmach Księstwo, Bogowie, Pewnego razu... w Hollywood Za siedmioma górami, za siedmioma morzami, w biednej podkieleckiej wsi, u podnóża Łysej Góry zwanej także Świętym Krzyżem, żyje chłopiec, z głową pełną świętokrzyskich klechd i podań, opowieści o demonach, strzygach, czarownicach i tajemnych pogańskich obrzędach, w świat których od najmłodszych lat wprowadza chłopca matka. Bo na biednej podkieleckiej wsi, z której równie daleko do Paryża, jak i do Radomia czy Warszawy, gdzie ludzie żyją swoim własnym rytmem, zanurzeni w swoim własnym świecie, ucieczka w baśń, mit i opowieść to czasami jedyny ratunek przed szaleństwem. Razu pewnego nadchodzi ten dzień, gdy chłopcu opowieść przestaje wystarczać i postanawia sprawdzić, co jest po drugiej stronie góry gór i czy prawdą jest, że ziemia to płaski kamień, ustawiony na czterech ogromnych żółwiach... Wyrusza więc w podróż, w jaką każdy z nas wyrusza, wyrwany ze świata dziecięcych klechd i marzeń, lecz nie każdemu z nas dane jest po drodze spotkać i miłość życia, i mafiosów, i Chrystusa kandydującego na urząd prezydenta Polski... I o tym właśnie jest ta powieść... O zmyśleniu i prawdzie, i życiu między nimi, o jawie i śnie i codziennym zmaganiu się z losem... Co jest jawą, a co snem, co prawdą, co zmyśleniem? Ja nie wiem... I dlatego powieść Zbigniewa Masternaka tak mnie urzeka i wciąga... Jest w tym pisaniu coś magicznego, co przykuwa uwagę od pierwszych do ostatnich zdań, jakiś rys bezpretensjonalności, nieudawania i szczerości, tak niezwykły w świecie gier, masek i póz... Może chodzi o to, że bohater powieści Masternaka - w świecie, w którym wszyscy powinni sobie radzić - najzwyczajniej sobie w nim nie radzi? A jednak jego życie nie polega na ucieczce, lecz na codziennym łataniu dziur w łajbie i oddalaniu momentu katastrofy... Może to właśnie o to chodzi? Bo może siebie po prostu widzimy? Możemy na chwilę zdjąć facebookowe maski i przejrzeć się w prozie Masternaka jak w lustrze, a jednocześnie schować się i powiedzieć: nie... To nie ja... To świętokrzyska klechda i bajanie... Piotr Brysacz, dziennikarz, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód O AUTORZE: ZBIGNIEW MASTERNAK (ur. 1978 r.) - prozaik, autor scenariuszy filmowych, reportażysta, piłkarz. W 2009 r. ukończył scenariopisarstwo w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej. Debiutował na łamach "Twórczości" w 2000 r. Pracuje nad autobiograficznym cyklem powieściowym Księstwo, w którego ramach do tej pory ukazały się: Chmurołap, Niech żyje wolność, Scyzoryk, Nędzole. Na podstawie trzech pierwszych książek Andrzej Barański nakręcił film Księstwo (2011). Prawa do ekranizacji powieści Nędzole nabył Krzysztof Zanussi. Autor noweli filmowej Jezus na prezydenta! (2010), szkiców filmowych Master shot. Kino jako autoportret (2019) oraz współautor scenariusza filmowego Transfer (wydanie książkowe 2020). Stypendysta "Homines Urbani" (Willa Decjusza, Kraków, 2007). Laureat Świętokrzyskiej Nagrody Kultury (2011). W 2012 roku został uhonorowany Nagrodą im. Władysława Orkana za wybitną twórczość literacką. Jego książki i opowiadania tłumaczono na język arabski, niemiecki, włoski, serbski, bułgarski, białoruski, ukraiński, macedoński i wietnamski. Czterokrotny mistrz Polski w piłce błotnej (2011, 2012, 2016, 2018), pięciokrotny zdobywca Pucharu Polski w piłce błotnej (2012, 2014, 2016, 2017, 2018). Kapitan Reprezentacji Polskich Pisarzy w piłce nożnej. Swoje przygody piłkarskie opisał w książce Nie mylcie mnie z Maradoną. Marginesy futbolu (2020).

20
E-book

O czym szumią wężymordy. Opowieści o trawach, drzewach, porostach i trzcinach, łąkach, miedzach i wędrówkach nasion, a także o wielu innych przyrodniczych sprawach

Wiesław Fałtynowicz

Wężymord - gatunek rośliny warzywnej z rodziny astrowatych - pochodzi z południowej i środkowej Europy oraz części Azji. Jego nazwa pochodzi z czasów, gdy w medycynie ludowej używano tego warzywa jako antidotum na jad żmij. Takich roślin jak wężymord podczas zwykłego spaceru mijamy setki, jeśli nie tysiące... Bo wszędzie tli się "drobne życie", o jakim pojęcia nie mamy... Na trawnikach, w miedzach, drzewach, na polach i polnych kamieniach... Ile wiemy o tajemniczym świecie traw, drzew, porostów i trzcin? Prawda, że niewiele? Zajrzyjmy więc do książki O czym szumią wężymordy, w której Wiesław Fałtynowicz pochyla się z czułością i uważnością nad każdym "żywym drobiazgiem". Z tej książki wiele się dowiemy, ale też - dzięki niej - będziemy rozglądać się uważniej podczas każdej kolejnej wędrówki... Miłości do przyrody nie można się nauczyć, można za to spróbować czegoś się o niej dowiedzieć, by nabrać do niej szacunku... Czasami bowiem najzwyklejszy w świecie szacunek znaczy więcej niż porywy ognistej miłości... I o tym także jest ta książka... Weźcie ją do plecaka, usiądźcie w trawie, oprzyjcie się wygodnie o polny kamień i czytajcie. A potem raz jeszcze - po lekturze - rozejrzyjcie się wokół uważnie... Prawda, że widać więcej? "Jesteśmy tylko jednym z około 10 milionów gatunków, chociaż często - zadufani w sobie - mienimy się panami stworzenia. Prosty rachunek pokazuje nasze miejsce: jeżeli przyjąć czas trwania życia na Ziemi za jedną dobę, to historia Homo sapiens w tej skali zamyka się w 1/4 sekundy. Tyle czasu było nam dane, żeby narodzić się, nauczyć cokolwiek i poznać świat. Jaka jest wiedza niemowlęcia, które żyje 1/4 sekundy?". WIESŁAW FAŁTYNOWICZ NOTA O AUTORZE: Wiesław Fałtynowicz - botanik (od 1996 roku profesor nauk biologicznych). Urodził się pod znakiem Lwa w 1952 r. w Suwałkach. Badacz niezależny, wcześniej związany z uniwersytetami w Gdańsku (1976-1999) i we Wrocławiu (1999-2020). Zajmuje się przede wszystkim porostami, ale też roślinami, ich ekologią i ochroną oraz monitoringiem środowiska. Jest autorem kilkunastu książek oraz ponad dwustu artykułów naukowych i popularnonaukowych. Napisał ponadto około stu felietonów, wierszy i scenariuszy do filmów o tematyce przyrodniczej. Promotor kilkudziesięciu magistrów i 14 doktorów - z nich jest najbardziej dumny i uważa ich za swoje najważniejsze osiągnięcie na polu nauki. Interesuje się motywami przyrodniczymi w sztuce i literaturze. Amator powieści sensacyjnych, poezji i dobrych książek. Mieszka na peryferiach Wrocławia, gdzie są rozległe tereny na spacery z psami. Uprawia duży ogród, w którym prowadzi długie dyskusje egzystencjalne z rosnącymi w nim dziesiątkami gatunków roślin. Jest miłośnikiem podróży, jazdy samochodem, kiszki ziemniaczanej i Suwalszczyzny, a z dalszych regionów - Syberii, Amazonii, wysp tropikalnych i Kapadocji. Prywatnie ojciec czworga dzieci i dziadek ośmiorga (na razie!) wnucząt.

21
E-book

U Pana Boga przy stole. Podlasie i Suwalszczyzna. Przewodnik po lokalnych przysmakach w dwudziestu jeden rozdziałach podany oraz na niezliczonych półmiskach, talerzach, w garneczkach i szklanicach serwowany, okraszony oryginalnymi wschodniemi przepisami i recepturami

Michał Skoczek, Paweł Kotwica

Kuchnia Podlasia i Suwalszczyzny to kuchnia Pogranicza: kuchnia prosta, wiejska, z silnymi wpływami litewskimi, białoruskimi, ukraińskimi, żydowskimi i tatarskimi. Ale to także kuchnia biedy, gdzie mięso jadano od święta, za to ziemniaki kilka razy dziennie. Dlatego kuchnia Podlasia i Suwalszczyzny to królestwo potraw przyrządzanych z ziemniaków: kiszki ziemniaczanej, placków, babki, pierogów, kartaczy, kołdunów oraz cepelinów przyrządzanych na rozmaite sposoby. Jak różnie może smakować, ot, choćby zwykła kiszka ziemniaczana, przekonali się autorzy tej książki, odwiedzając 36 lokali serwujących lokalne jadło w północno-wschodniej Polsce, poczynając od Sokołowa Podlaskiego, Drohiczyna i Siemiatycz, poprzez Hajnówkę, Supraśl i Białystok, a na Suwałkach i Sejnach kończąc. A to zaledwie kilka miejscowości na ich wypasionej trasie! Autorzy rzetelnie, ze swadą i humorem, opisali to, co dostali do zjedzenia, powstał więc nie tylko przewodnik po knajpkach Suwalszczyzny i Podlasia, ale też po regionalnych smakach i potrawach. Czy jest coś, co łączy te wszystkie miejsca, w których byli? Zdanie, które słyszeli prawie wszędzie, gdy dziwili się, żę porcje takie duże: "Tu jest Podlasie, tu się jedzenia nie żałuje!". A na odchodne dostali jeszcze kilkanaście przepisów na regionalne potrawy, którymi się z Wami dzielą... Jedzenie na zdjęciach, które zamieszczone są w tej książce, nie jest stylizowane, ale dokładnie takie, jakie autorzy dostali z kuchni i za każde uczciwie zapłacili, książka ta bowiem nie powstała na bazie recenzji sponsorowanych. Żaden z właścicieli opisywanych tu lokali nie zapłacił nawet złotówki ani wydawnictwu, ani jej autorom. Autorzy tej książki usiedli przy stole w lokalach, które sami wybrali, zamówili to, co chcieli zamówić, zjedli, dzieląc się swoimi wrażeniami z każdej uczty. A zatem jedynym sponsorem wydania tej książki jesteś Ty, Drogi Czytelniku. Jeśli zdecydujesz się na zakup, będziemy szczęśliwi i mamy nadzieję, żę będzie Ci wszędzie smakowało. Smacznych podróży po Suwalszczyźnie i Podlasiu! O AUTORACH: Michał Skoczek - urodzony w Dzień Matki Roku Pańskiego 1973, w internecie znany jako Żorż Ponimirski. Ojciec - Założyciel bloga Street Food Polska (streetfoodpolska.pl). Młody, szczupły, wykształcony, z wielkiego miasta Kielce. Po ukończeniu szkół podstawowych rzucił się w wir życia towarzyskiego. Birbant wielbiący uciechy stołu i biesiady z przyjaciółmi. Ceni rzeczy proste, więc przedkłada kawior nad kuchnię molekularną. Wielbiciel Franca Fiszera, skamandrytów i świętego spokoju. Potrafi czytać i pisać prawie bez omyłek, a także rozmawiać telefonicznie. Paweł Kotwica - od trzydziestu lat dziennikarz sportowy, trochę dłużej smakosz. Uczciwie zapracował na swój każdy kilogram. Wielbiciel piłki ręcznej, lekkiej atletyki, snookera i jeszcze kilku sportów, prawie każdej muzyki, a także ryb w dowolnym wydaniu, domowych wędlin i serów, kwasu chlebowego oraz kuchni śródziemnomorskiej. Z sukcesami uprawia na balkonie pomidorki koktajlowe, produkuje też domowy jogurt. Na starość chce się wyprowadzić na wieś, najchętniej mazurską lub podlaską, a umrzeć planuje przy stole, podczas biesiady z przyjaciółmi. Na razie mieszka w Kielcach. FRAGMENT KSIĄŻKI: "W Duchowych Łąkach traficie na kuchnię podlaską w niebanalnym wydaniu. Nie przecudowanym, molekularnym czy nowoczesnym - nie ma tu pianki z boczku, frytek z drobiu i móżdżku z nóżek - a w takim, które udowadnia, że kuchnia podlaska nie musi być tłusta, ciężka i kaloryczna. Pomijając fakt, że w życiu nie zjedliśmy tylu kwiatków co podczas jednego posiłku tutaj, wyszliśmy totalnie oszołomieni. Nie przypuszczaliśmy, że kuchnia podlaska, prosta do bólu, może być tak fantastycznie "stuningowana" bez straty jakości. Ona wręcz zyskała na przyprawieniu i udekorowaniu. Weźmy taką babkę ziemniaczaną. Kremowa, w wersji jarskiej, więc bez kawałków mięsa, podana z ogórkami kiszonymi i śmietaną - to niby standard. Ale nie. Sos owocowy, którego krople zdobiły półmisek, nie był tam dla ozdoby. Sos ten wymieszany z dobrą śmietaną dodawał babce rześkości i lekkości. A zioła i jadalne kwiaty nadały daniom niesamowity posmak. Duchowe Łąki to miejsce, gdzie jedzenie podawane jest jak malarskie formy. Idealnie komponuje się z rozwieszonymi na ścianach obrazami, ustawionymi wszędzie półeczkami z rękodziełem i ziołami. To jedzenie cieszy wszystkie zmysły". "Na początek zdecydowaliśmy się na rosół grzybowy z pierożkami pielmieni. Rany, jakie cudo! Mocny, wyrazisty klarowny wywar pełen smaku i aromatu leśnych grzybów. Micha o pojemności basenu olimpijskiego była tak wypełniona pierożkami, grzybami i warzywami, że kucharz musiał pewnie nalewać rosół pipetą, żeby nie przelać. Rosół sążnisty, postawiłby na nogi po kilkudniowym przepiciu, pielmieni z delikatnym, ale wyraźnie czosnkowym farszem, rozpływały się w ustach. I grzyby w dawce wręcz gargantuicznej. Jeśli mielibyśmy się do czegoś przyczepić, to grzybki, poza prawdziwkami, były lekko ciapowate, ale cóż, po sezonie trzeba korzystać z mrożonek i takich sytuacji się nie uniknie".

22
E-book

Z puszczy i bagien. Podlaskie opowieści ludowe. Seria: Proza ze Ściany Wschodniej, tom 1

Michał Chomiuk

Proza ze Ściany Wschodniej Czy krajobraz, na jaki patrzymy za oknem, ma wpływ na to, kim jesteśmy, na nasze życiowe wybory? Na to, o czym i jak piszemy? Człowiek nie istnieje przecież bez kontekstu... Proza ze Ściany Wschodniej. Tom 1. Poczytaj, poszukaj odpowiedzi... O KSIĄŻCE "Kilkadziesiąt opowieści (legend?) z puszczańskich wsi, kartoflisk i kombajnów zbożowych. Michał Chomiuk, niczym jeden z braci Grimm, wprowadza nas w świat legend i baśni, ale zaskakuje w nich takimi bohaterami jak policja, weterynarz czy lekarz. W jego klechdach ktoś, zupełnie jak 100 lat temu, piecze chleb z krwią węża, ale zaraz potem dzwoni jakiś telefon i przychodzą smsy... Chomiuk opisuje świat wiejskich wierzeń, który już odszedł. Opisuje językiem surowym, wiernie, bo od środka, jednak mocno filtrując go własnym chomiukowym stylem. Opisuje świat wierzeń, guseł, zabobonów. Niesprawiedliwego postrzegania odmieńców i płci. Świat magiczny, pogański, który tak chciał być chrześcijański (na jedno w sumie wychodzi). Ale też świat bóstw i bogów. O jakiego boga chodzi - o Jahwe, Swarożyca, czy innego Zeusa - nie zawsze jest jasne. Podobnie jak jasna nie jest tożsamość samego Michała Chomiuka - człowieka, który jako dziecko odmówił jedzenia zwierząt, a potem zdjął tysiące wnyków w lasach Lubelszczyzny i blokował polowania. Zatrzymywał harwestery w Puszczy Białowieskiej, łapał kłusowników w Lasach Janowskich, a kiedyś w krzakach nad rzeką Wieprz znalazł sarnę z pętlą na szyi i uratował ją, stosując sztuczne oddychanie. Cóż można jeszcze powiedzieć o Chomiuku, który dzieli się oddechem z sarną? Jedna z jego sąsiadek twierdzi, że to zielarz, wiedźmin. Kiedy na przykład jedzie przez wieś na rowerze, to tak się ziemia trzęsie, że garnki lecą z pieca na ziemię, a szyby drżą w oknach". MICHAŁ KSIĄŻEK, reporter i przyrodnik, autor m.in. Atlasu dziur i szczelin OD AUTORA: "Moja przygoda z Podlasiem rozpoczęła się w 2005 roku, kiedy wiedziony miłością do dzikiej przyrody po raz pierwszy odwiedziłem cudowną i przebogatą Puszczę Białowieską, w której spędziłem wówczas trzy tygodnie. Aby rzecz ująć precyzyjnie, w samej puszczy, pośród leśnej głuszy, śpiąc w paśnikach czy też myśliwskich ambonach, wśród królestwa żubra i sóweczki, przesiedziałem równe dwa tygodnie, trzeci tydzień spędziłem natomiast, wędrując po okolicznych wioskach i prowadząc ciekawe rozmowy z ich mieszkańcami. To wtedy właśnie udało mi się zebrać sporo niezwykłych, pasjonujących opowieści o ludowej obrzędowości, o wciąż żywej "instytucji" szeptuchy, czyli zamawiaczki, czy też mrocznych bajań o zaklinaniu wężowej krwi po to, aby komuś później zaszkodzić. Już wówczas zrodziła się we mnie chęć zebrania obszerniejszego materiału na Podlasiu i wydania książki na ten temat. Wiele lat miało jednak upłynąć, zanim stało się to możliwe. Mam nadzieję, że zgromadzony przeze mnie materiał, spisane opowieści i zwyczaje zainteresują czytelników oraz że ta skromna praca przyda się komuś, kto zechce się zapoznać z lokalnymi tradycjami, wierzeniami czy, mówiąc dość brzydko, zabobonami. Oczywiście nie jest to praca naukowa ani pod żadnym pozorem nie ma zamiaru takiej udawać. Starałem się jednak zrobić wszystko, by zebrać jak najwięcej różnorodnego materiału u źródła, a następnie rzetelnie go przedstawić. Nie ukrywam, że niektóre opowieści są - w różnym stopniu - nieco przeze mnie zredagowane, sfabularyzowane, być może nawet - nie boję się użyć tego słowa - podkolorowane. Wszystkie one są jednak oparte na autentycznym, szczerym przekazie, a to, co stanowi jego sedno, nie zostało zmienione. Zmienione czy dodane mogą być imiona bohaterów, pewne drugorzędne fakty i poboczne części historii. Wszystko, co stanowi występujący czy gdzieś zasłyszany zwyczaj, rytuał bądź opowieść, pozostało niezmienione. W wypadku niektórych krótszych historyjek zrezygnowałem z jakiegokolwiek fabularyzowania czy ozdabiania i opisałem je "na sucho" - dokładnie tak, jak je usłyszałem i zanotowałem". MICHAŁ CHOMIUK O AUTORZE: Michał Chomiuk (ur. 1976 r.), magister malarstwa na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prezes i wieloletni koordynator projektów stowarzyszenia Zielona Swoboda. Przez wiele lat zaangażowany w ochronę lasów i walkę z kłusownictwem. Przeprowadził kilka tysięcy patroli zwalczających kłusownictwo. Uczestnik licznych działań na rzecz ochrony przyrody (Pradolina Wieprza, Puszcza Białowieska, Pogórze Przemyskie, Bieszczady). Brał udział w protestach społecznych przeciwko wyrębom cennych drzewostanów Puszczy Białowieskiej i Bieszczadów. Pasjonat starych, ludowych opowieści i legend. Autor dwóch książek, zawierających zebrane przez siebie opowieści ludowe od mieszkańców wsi Lubelszczyzny (Dziwy spod strzechy i wierzbowej dziupli, oraz Kasza dla diabła, czyli kręte ścieżki lubelskiego zabobonu). W wolnych chwilach maluje obrazy i pisze. Hobbystycznie zbiera i odnawia stare meble wiejskie. Około dziesięciu lat temu przeżył głębokie nawrócenie. Od tej pory gorliwy i praktykujący katolik. FRAGMENT KSIĄŻKI: "Były dwie sąsiadki. Jedna miała krowę i druga miała krowę. Krowa jednej z sąsiadek zawsze dawała mleko tłuste, a krowa drugiej - chude. Ta, która miała mleko chude, zazdrościła swej sąsiadce i dochodziła, z jakiej przyczyny tak jest. Życzliwi sąsiedzi poinformowali kobietę, że jej sąsiadka to wiedźma i to jej czarów sprawa, że ma takie tłuściutkie mleko, podczas gdy ona sama ma chude, byle jakie i mało. Powiedzieli też kobiecie, że można tę sprawę odwrócić, tylko trzeba zrobić jedną rzecz. Żeby odczarować mleko, kobieta musiała podejść wieczorem pod okno domu sąsiadki, gdy ta będzie doiła krowy, i gołą dupę wypiąć do okna. Wtedy czar miał ustąpić. Durna zabobonna baba, niewiele myśląc, tak zrobiła. Wyszła wieczorem z chałupy, przeszła na drugą stronę drogi, wlazła na podwórko kobiety, zawinęła kieckę i wypięła tłuste gołe dupsko wprost do okna sąsiadki. Mąż tej sąsiadki siedział za stołem, a okno miał naprzeciwko, tak że ze zdumieniem wielkim w oczach spoglądał na osobliwy tenże widok. Szybko jednak ochłonął i złapawszy gruby, sękaty kij, co tchu wyskoczył przed chatę. Doskoczył do baby i dalej - po gołej wypiętej dupie okładać, tłuc, walić z całych sił niemiłosiernie. Baba z piskiem i wyciem uchodziła w te pędy. Dupsko miała tak obite i tak posiniaczone, że przez tydzień na nim usiąść nie mogła. Odechciało jej się na zawsze zabobonów i oskarżeń sąsiadki o czary".

23
E-book

Podlaska mozaika. Reportaże z raju - krainy błota i mgły

Ewa Zwierzyńska

Czytanie książki Ewy Zwierzyńskiej przypomina spotkanie przy wiejskiej ławeczce. Ławeczka stoi przy drewnianym płocie. Wszyscy się tu znają. Wiedzą, kto do kogo chodzi. Nawet krowy wracające z pastwiska mają swoje imiona. I wracają zawsze o tej samej porze. Cóż zatem ciekawego może się tu zdarzyć? Wielki świat jest przecież gdzie indziej. Wielki świat pełen szybkich aut, wielkich i ważnych spraw. Wtedy właśnie przychodzi Ewa. Zaś razem z nią opowieść o starej babuleńce i całowaniu kamiennej baby, o dziadku co w deszczu kanie zbierał, o chłopie porwanym przez UFO podczas dojenia krów, o małpie wodnej, o myśliwym co do krzyża strzelał, o winie gotowanym z pietruszką. Bardzo dobrze się słucha tych opowieści. Ewa potrafi tak opowiadać, że z tej ławeczki przy płocie widać cały świat. I do tamtego wielkiego i ważnego wcale nie tęskno. WOJCIECH KORONKIEWICZ, dziennikarz, autor m.in. Podlasie zdrowo zakręcone Książka ta powstawała w ciągu dekady moich wędrówek po Podlasiu. Odwiedzałam miejsca obowiązkowe dla każdego podróżnika docierającego na Podlasie, takie jak Święta Góra Grabarka czy Wierszalin, ale nierzadko też zbaczałam na drogi mniej oczywiste, drożyny zaledwie widoczne, prowadzące do ludzi i miejsc, o których nie ma ani słowa w żadnych przewodnikach. Pozornie zwykłe"morze trzcin" czy "stara lipa" urastały w moich oczach do rangi mitycznych odległych oceanów i egzotycznych lądów, w których szukałam duszy Podlasia, ukrytej pod dostrzegalną dla każdego powierzchnią. Jaka ta dusza jest? Wielokulturowa czy ksenofobiczna, tradycyjna czy odcinająca się od swoich korzeni, chlubiąca się nieskażoną przyrodą czy przeobrażana przez cywilizacyjne procesy, zmieniające jej kulturowy krajobraz i mentalność? Wraz z mnogością i różnorodnością szlaków, wybrałam równie niejednorodną formę ich opisania. Kolejne reportaże, eseje, zasłyszane historie i opowieści są jak migawki z zastanego świata, który mieni się różnymi kolorami. Jest w nich miejsce dla tonów jasnych i tych ciemniejszych, dla przeszłości i teraźniejszości, która wyznacza kierunek dla tego, czym Podlasie będzie jutro. Za każdym razem, gdy ruszałam w drogę, kołatały mi w głowie słowa Zygmunta Glogera: "Zamiast szukać dziwów świata, po udeptanych szlakach brodzimy tylko, przez piaski, bagna i manowce omijane przez wszystkich, wpatrując się w dno rzek modrych, w łąki i gaje, w ludzi, którzy należą jeszcze do otaczającej natury, w ich chaty i stare cmentarzyska". Zapraszam na wędrówkę po obrzeżach świata, po krainie błota i mgły... EWA ZWIERZYŃSKA NOTA O AUTORZE: Ewa Zwierzyńska (ur. 1973 r. w Bielsku Podlaskim), z wykształcenia lekarka, z zamiłowania pasjonatka podlaskiej kultury i przyrody. Od wielu lat fotografuje i pisze o Podlasiu. Wszyscy jej przodkowie bez wyjątku pochodzili z Podlasia, a raczej Pudlasza - jego rusko-wschodniosłowiańskiej części. Uwielbia zbaczać na bezdroża i szukać rzeczy niezwykłych w pozornie zwykłym otoczeniu. Sztuki fotograficznej uczyła się m.in. w Warszawskiej Szkole Fotografii. Nagradzana za swoje reportaże m.in. przez Press Club Polska (nagroda Belarus in Focus 2013), "National Geographic Traveler" oraz kwartalnik "Kultura wsi". W 2015 r. otrzymała dyplom uznania od Ministra Kultury za publikacje o Podlasiu na portalu mapakulury.pl. Obecnie współpracuje z miesięcznikiem "Czasopis", gdzie publikuje felietony i reportaże. Mieszka w Białymstoku.

24
E-book

Ludzkie klepisko. Historie z Pogranicza: Białorusi, Litwy i Polski

Marcin Sawicki

Czytam Sawickiego i znów wraca do mnie ten dziwny proces, jakim jest poznawanie Białorusi. O ile Ghana, Meksyk, czy wulkaniczna wyspa Stromboli są miejscami, do których można po prostu jechać, Białoruś jest przypadkiem odmiennym. Nie jest to miejsce geograficzne ani czyste wyobrażenie. Zajmuje przestrzeń, którą można przemierzyć, ale - w przeciwieństwie do innych krain - nie rozciąga się wzdłuż, lecz pomiędzy ludźmi, w głąb historii. A przede wszystkim - w głąb serca. Być na Białorusi to nie tyle jechać gdzieś, ale bardziej - odnaleźć ją w sobie. Wtedy ta dziwna kraina, uwolniona od banalnych wytycznych geograficznych, zaczyna mówić czystym językiem ludzkich losów. Mateusz Marczewski, reporter, autor, m.in. Kolistych jezior Białorusi Lodzia, moja babcia ze strony ojca, była z Pogranicza. Przed wojną pobierała nauki w trzech kresowych miastach, w Grodnie, Wilnie i w Suwałkach, a po wojnie okazało się, że to trzy odrębne państwa. Dziadek Piotr był także z Pogranicza. Przyjechał "za babcią" na Augustowszczyznę z Sonicz, z Polski do Polski. Zanim się zorientowali, okazało się, że Sonicze to Białoruś. Dziadka Piotra nie znałem. Zmarł, gdy mój ojciec miał trzy lata. Znałem za to mit dziadka Piotra, który w skrócie można ująć tak: gdyby żył, wszystko byłoby inaczej... Jak to na Wschodzie, wszystko byłoby inaczej, gdyby... A dlaczego Państwu tym głowę zawracam? Bo Ludzkie klepisko Marcina Sawickiego, to opowieść, jaką sam powinienem był napisać... Powinienem był pojechać do tych Sonicz... Dlaczego tego nie zrobiłem? Bałem się zburzyć mit, a mit na Wschodzie to świętość. Wszyscy tu żyją mitem (Polski od morza do morza, Wielkiego Księstwa Litewskiego) lub w micie. Bo co by było, gdyby okazało się, że dziadek Piotr nie mówił w "tutejszym", że był "tylko" Polakiem, a nie mieszańcem, kundlem z Pogranicza? Czym bym karmił swoją wyobraźnię i na czym budowałbym tożsamość? Bo dla mnie "Polak" to za mało... A Sawicki się nie bał... Wsiadł, cholera, i pojechał na to Pogranicze, śladem swoich dziadków i pradziadków... I przywiózł stamtąd przepiękną opowieść o kundlach z Pogranicza, o ludziach, którzy za jednego życia byli obywatelami kilku państw, nie ruszając z miejsca, których traktowano jak bezpańskie psy, i do których wszyscy mieli pretensje, że są stąd, są "tutejsi"... Ludzkie klepisko to opowieść odpamiętana, utkana z odprysków pamięci, a opisane losy kilku rodzin to metafora losu, jaki stał się udziałem wszystkich tych, którzy - nie z własnej przecież winy czy zasługi - żyli na obrzeżach, a nie w środku... Piotr Brysacz, dziennikarz, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód INFORMACJA O AUTORZE MARCIN SAWICKI (ur. w 1978 r. w Głogowie) - historyk i nauczyciel z doświadczeniem akademickim oraz licealnym. Obronił pracę doktorską z zakresu historii kultury, dotyczącą mentalności nowożytnych elit ziem białoruskich. Autor artykułów naukowych, opublikowanych w takich czasopismach jak "Acta Universitatis Wratislaviensis", "Nasza Przeszłość", "Wschodni Rocznik Humanistyczny" czy "Białoruskie Zeszyty Historyczne". Od czasów studenckich podróżuje regularnie po krajach dawnego Związku Radzieckiego. Mieszka w Świętej Katarzynie koło Wrocławia. Autor książek reporterskich, m.in.: Pestki winorośli i trzy jabłka. Reportaże z podróży do Gruzji i Armenii (2014) oraz Morze światła. Opowieści tadżyckie (2015). FRAGMENT KSIĄŻKI "Tych najstarszych mieszkańców wioski - same staruszki spędzające zimy u krewnych w miastach - można policzyć na palcach jednej ręki. Pozostało ich wśród żywych tyle, co przypadkowo niewytłuczonych kłosów po wielkiej młócce na glinianym klepisku - takim, jakie zastać można było w tej części świata przy każdym obejściu. Miejscowi wioskoucy, mężczyźni i kobiety, umierali przedwcześnie, tłuczeni na oślep, na odlew i bez opamiętania bijakiem kolejnych wojen, rewolucji, kolektywizacji, pożarów i zwyczajnej mużyckiej nędzy. Nie oszczędzono im żadnej zimy na tym ludzkim klepisku. Jakby skazani na odwieczną poniewierkę, cierpieli na swoje mużyckie hore - wieczną mękę, los tak bolesny i dotkliwy, że nie dało się tego wszystkiego zagłuszyć nawet pędzoną na potęgę po lasach gorzałą. Mimo wszystko, sponiewierani przez ciężkie życie ludzie, zostawali na swoich klepiskach. Po części pewnie z przyzwyczajenia, po części z przymusu lub sentymentu do ziemi, zapewne przeświadczeni o nieuchronności losu. Nieliczni wyjeżdżali, by szukać lepszego życia w dalekim świecie, próbując wymknąć się z łap hore. Jednak długaśne dzierżaki cepów podążały w ślad za nimi i młóciły, nadal ich młóciły - tak jakby przekleństwo losu zrodzonego na tej ziemi zabierali ze sobą, jakby od tutejszego hore nie sposób było się uwolnić...".