Wydawca: Estymator
529
Audiobook

Sezonowa miłość

Gabriela Zapolska

Ponadczasowy, świetnie napisany romans. Rozum czy uczucie? Stagnacja czy odwaga? Tuśka – mężatka, żona bezbarwnego urzędnika, spędza, wraz z córką, wakacje w Zakopanem. I tam właśnie, los stawia na jej życiowej drodze młodego, pełnego werwy aktora... Powieść uwodzi interesującą, choć niespieszną, akcją, subtelnymi portretami psychologicznymi jej bohaterów oraz realistycznymi opisami podhalańskiej góralszczyzny. Przenosząc współczesnego czytelnika w inne czasy udowadnia, że ludzkie namiętności i uczucia są od wieków te same, i wciąż tak samo zajmujące. Mimo woli nasuwają się analogie do „Pani Bovary” Flauberta czy do „Pestki” Anki Kowalskiej. Czy słusznie? Oceńcie sami! Powieść ukazała się w 1904 roku, a już w roku 1918 wytwórnia filmowa Sfinks wyprodukowała (niemy) film na jej podstawie. KOMEDIANTKA (lubimyczytac.pl): Pochłonęła mnie historia tego romansu. Wspaniale napisana i bardzo intrygująca dosłownie od pierwszych stron. Niby opowiada o miłości, a jednak wielki smutek jest wszechobecny. Nieszczęśliwa kobieta, która pomimo, że dostała od życia tak wiele, ciągle nie czuje się usatysfakcjonowana. Do tego mężczyzna, lekkoduch, który w sumie dostał tak mało, a czuje się szczęśliwy i bez skrępowania sięga po wszystko na co przyjdzie mu ochota, nawet jeśli należy to do kogoś innego. Zadziwiające połączenie, które na początku wydawało mi się tak nierealnym, później stało się zupełnie naturalnym. PANI PEGAZ (lubimyczytac.pl): Ta książka się absolutnie nie zestarzała, jest po prostu sentymentalna, klimatyczna i stylowa. Gdyby zmienić realia, cała przedstawiona w niej historia byłaby i tak aktualna, takie historie zdarzają się przecież w każdej epoce. Nawet jeśli niektórych może razić jej nadmierna emocjonalność, moim zdaniem to wyszło książce na dobre, przez to wszystkie uczucia bohaterów, kolory, smaki i smaczki, wszystko w tej książce odczuwa się ze zdwojoną siłą. Cała sytuacja jest absurdalna, nieco tragikomiczna, śmieszna, da się wyczuć przez skórę, jakie będzie zakończenie całej historii. Ten język doskonale podkreśla rozdźwięk, jaki można łatwo dostrzec w Tuśce, która działa na zasadzie „chciałabym, ale boję się”. Jej marzenia, namiętności są niemożliwe do zrealizowania przez jej emocjonalny chłód, usztywnienie, ona tak naprawdę przez cały czas jest skrępowana przez swój własny, emocjonalny gorset. Jest on bardzo mocno zasznurowany i nie da się go zdjąć. Jedynym ratunkiem jest radykalne rozwiązanie – przecięcie go, ale do tego trzeba mieć dużo odwagi, której Tuśce brakuje. Nie jest ona postacią zbyt barwną, tak samo zresztą jak większość bohaterów książki. To są ludzie z krwi i kości, co jednak nie oznacza, że pała się do nich jakąś ogromną sympatią. Natomiast córka Tuśki, Pita, jest osobą która budzi współczucie – w gruncie rzeczy, to bezbronna ofiara emocjonalnego chłodu matki, na który chyba w żaden sposób nie zasłużyła.   HARVEY (biblionetka.pl): Mimo że historia nakreślona jest językiem trochę już niedzisiejszym (co ma swój urok!), a także mentalność i obyczajowość nakreślone w powieści są już nieco inne od współczesnych, to książka ta wciąga, urzeka, przenosi w czasie, a przy tym, dzięki prawdziwie nakreślonym ludzkim charakterom – pozostaje aktualna. Być może jest to historia, jakich wiele, traktuje bowiem o klasycznym „trójkącie” (ona – mężatka i ten trzeci), ale czy rzeczywiście klasycznym i jakich wiele? Myślę, że nie – każda historia miłosnego trójkąta jest jednak inna, a tam, gdzie w grę wchodzą uczucia, nie ma mowy o banalności, tym bardziej w wykonaniu Gabrieli Zapolskiej, która główny nacisk kładzie na monologi wewnętrzne bohaterów, na nakreślenie ich psychologicznych portretów i oczywiście kwestię moralności, jakże często fałszywie pojmowanej. Projekt okładki: Justyna Niedzińska

530
Ebook

Telefonował morderca

Jan Bernard

Mroczny kryminał milicyjny z kultowej serii „Ewa wzywa 07” (rok wyd. 1969, zeszyt nr 7, nakład: 100 tys. egz.). Pojawia się w nim po raz pierwszy niebanalny oficer milicji – Kapitan Stefan Bula, który swą walkę z przestępcami będzie kontynuować w kolejnych dwóch powieściach tego autora. Intryga, która wydaje się początkowo prosta (przestępcy masowo fałszują wpisy w książeczkach oszczędnościowych), stopniowo się komplikuje, przy czym jedną z głównych ról odgrywają tu tytułowe telefony. Ma też miejsce morderstwo. Rzecz świetnie, pod względem literackim, napisana, co nie powinno dziwić, bowiem Jan Bernard to pseudonim literacki Bohdana Peteckiego – autora kilkunastu kultowych powieści science fiction oraz wielu artykułów prasowych i audycji radiowych. IWONA MEJZA (KlubMOrd.com): Jeżeli ktoś ma ochotę na ciekawą lekturę to polecam. W tym tekście jest zbrodnia, jest namiętność i jest chciwość. Jest także miłość czysta i miłość zbrodnicza. Czytając zastanawiałam się jak często ludzie przekraczają granice dla pieniędzy, bo przecież wszystkie te wymienione przeze mnie uczucia spotykamy stale w życiu. Kochamy, nienawidzimy, jesteśmy zachłanni – to jest życie.  Ale czasem kochamy za bardzo, jesteśmy chciwi też za bardzo. Morderca  korzysta z telefonu kilka razy, telefon jest jego „narzędziem pracy”, za jego pomocą realizuje precyzyjny plan. Zagadkę kradzieży a potem morderstwa rozwiązuje sympatyczny kapitan milicji Stefan Bula  z pomocą sierżanta Tadeusza Środy i doktora Andrzeja Kulskiego. Ta jakże miła trójka nie daje się wywieść w pole przebiegłemu przestępcy a w zasadzie przestępcom. Kapitan czuje, że coś jest nie tak, ma intuicję, nie daje się nabierać na pozory. ANNA LEWANDOWSKA (KlubMOrd.com): Atmosfera jest tu dosyć mroczna – autor bardzo plastycznie opisuje Śląsk, brudne zaułki i walące się rudery. Pogoda też jest fatalna, chociaż to grudzień i zbliżają się święta – zamiast radosnej, świątecznej atmosfery mamy pluchę, błoto i ponure śledztwo prowadzone w ogarniających wszystko wcześnie zapadających ciemnościach. Bohaterowie są prymitywni – choć niektórzy nawet wykształceni i z pozoru inteligentni, zachowują się prostacko, ich sposób wysławiania się nie świadczy o zbyt wysokim poziomie. Nawet nazwiska też mają niezbyt ładne: Płata, Rybak, Habera, Smaczyk. A przestępcy, których w końcu dopada kapitan Bula, to zwykłe prymitywy, bez żadnych uczuć wyższych i skłonności do refleksji. Są zainteresowani wyłącznie zdobyciem kasy i forsują przeszkody bez skrupułów. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 21. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Projekt okładki: Pola Augustynowicz.

531
Ebook

Powiem wam, jak zginął

Joe Alex

Joe Alex, detektyw a zarazem autor poczytnych powieści, angażuje się w sprawę anonimowych gróźb wysyłanych do jego przyjaciela z młodości, znanego chemika. Gróźb, jak się okazuje, śmiertelnie poważnych. Mamy więc zbrodnię, starą rodową posiadłość i gości, wśród których ukrywa się morderca. Alex musi rozwikłać niezwykle skomplikowaną intrygę, a rozwiązanie, jak można się spodziewać, będzie zaskakujące. AGA (lubimyczytac.pl): Klasyczny kryminał z klimatyczną, angielską posiadłością, zamkniętą grupą ludzi i do tego z nawiązaniem do antycznej tragedii Ajschylosa, czyli coś co lubię. Serdecznie polecam! SUMMERW_84 (lubimyczytac.pl): Zaletą tej książki jest niezwykłe połączenie fikcji z książkową rzeczywistością oraz dopracowana, intrygująca i złożona zagadka zbrodni. Ale to nie jedyne zalety tej powieści. Jej mocną stroną są też ciekawe obserwacje obyczajowe, zderzenie przeciwstawnych charakterów czy też wykreowanie wyrazistych postaci, które nie są jedynie tłem dla prowadzonego dochodzenia, lecz istotną częścią przedstawionej historii. DOROTA SAMBORSKA (lubimyczytac.pl): W powieść tą wpisana jest antyczna intryga, zasygnalizowana już w motcie. Upodobanie Słomczyńskiego do rozpinania powieści na antycznych czy szekspirowskich rusztowaniach gatunkowych lub tematycznych ma zasadniczy cel – uniwersalizację człowieczych spraw i nieprzemijalność wielkich namiętności. Talent pisarski i erudycja dopomaga autorowi skroić odpowiedni współczesny kostium dla pokazania ponawiających się bezustannie odwiecznych dylematów i emocji. I tak powstają kryminały obnażające nie tyle zwyczajne morderstwa, ile zbrodnie popełniane wskutek odnawiającego się w człowieku pierwotnego zła. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Książka ta jest jedną z ośmiu klasycznych powieści kryminalnych, których bohaterem jest Joe Alex – detektyw-amator, a przy tym stuprocentowy angielski gentelman. W rozwiązywaniu kryminalnych zagadek pomaga mu Beniamin Parker, przyjaciel Alexa z czasów wojny, obecnie oficer Scotland Yardu, oraz archeolog Karolina Beacon, przyjaciółka i muza pisarza. Wszystkie te świetne powieści cechuje precyzyjnie nakreślona, trzymająca w napięciu akcja, chłodna logika kryminalnej zagadki, którą tytułowy bohater rozwiązuje posługując się jedynie dedukcją, oraz tytuł i motto zaczerpnięte z literatury starożytnej lub z angielskiej klasyki. Ich wielką zaletą jest też to, że są doskonale napisane – jest to po prostu dobra, ponadczasowa literatura, uwodząca czytelnika wartką narracją, świetnymi dialogami, niebanalnymi obserwacjami obyczajowymi i ciekawymi dygresjami. Wszystko to sprawia, że powieści z Joe Alexem w roli głównej ciszą się niesłabnącym powodzeniem wśród kolejnych pokoleń czytelników. O AUTORZE. Joe Alex napisał osiem powieści kryminalnych ze sobą w roli głównej, Były to, kolejno: (1) Powiem wam jak zginał, (2) Śmierć mówi w moim imieniu, (3) Jesteś tylko diabłem, (4) Cichym ścigałam go lotem, (5) Zmącony spokój Pani Labiryntu, (6) Gdzie przykazań brak dziesięciu, (7) Piekło jest we mnie, (8) Cicha jak ostatnie tchnienie. Książki te przetłumaczono na kilkanaście języków, a ich łączny nakład wyniósł około sześciu milionów egzemplarzy. Joe Alex, to pseudonim literacki polskiego pisarza i tłumacza literatury angielskiej Macieja Słomczyńskiego (1922-1998). Był on też autorem dziesięciu innych powieści sensacyjnych, scenariuszy do trzech filmów kryminalnych („Zbrodniarz i panna”, „Ostatni kurs”, „Gdzie jest trzeci król?”) i 18 spektakli telewizyjnych Teatru Sensacji. Projekt okładki: Olga Bołdok.

532
Ebook

Szmaragdowy krucyfiks

Albert Wojt

Powieść kryminalna rozgrywająca się pod koniec lat 80., a więc w schyłkowym okresie PRL-u. Jego głównym bohaterem nie jest jednak, jak zwykle u Wojta, milicjant, ale prywatny detektyw rodem z USA. Pierwsze, papierowe wydanie tej książki ukazało się w rekordowym nakładzie blisko ćwierć miliona egzemplarzy – którego łączna waga to ponad 35 ton. Czy warto było zadrukowywać taką gigantyczną masę papieru? Przekonaj się o tym czytając nasze, elektroniczne wydanie, które nie zużyło ani grama tego cennego surowca. GALFRYD (lubimyczytac.pl): W USA wynajęty zostaje przez zbiegłego z PRL bonza partyjnego (zbiegł, bo kradł i jego koniec w PRL był bliski) detektyw polskiego pochodzenia. Ma on wrócić do Polski i przywieść stanowiący własność klienta Szmaragdowy Krucyfiks. Na miejscu, w Warszawie, detektyw trafia w prawdziwy tłum ludzi szukających krucyfiksu. Krucyfiks jest tak wartościowy, ze trup zaczyna słać się gęsto, a równolegle do Amerykanina śledztwo prowadzi nasza SB, ze stałymi bohaterami Wojta – kapitanami Grzelakiem i Jodeckim. ATHOUALIA (lubimyczytac.pl): Dlaczego w większości książek główny bohater detektyw, musi być stereotypowy? „Szmaragdowy krucyfiks”, to pozycja zdecydowanie lepsza niż „Srebrny dzwoneczek” Tima Osbourne'a, chociaż początkowo zapowiadała się tak samo, z takim samym „Jackiem Orlando od siedmiu boleści” w tle. Podobał mi się styl literacki Wojta, klimat PRL-u, dowiedziałam się kilku nowych rzeczy m.in. co to jest ził. Szybka lektura. Pierwsze, papierowe wydanie tej książki ukazało się nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej (Warszawa 1986) w serii „Labirynt”, w nakładzie 240 000 + 280 egz. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 31. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

533
Ebook

Czarownica z Zielonej Góry

Eugeniusz Paukszta

Pasjonująca lektura i lekcja historii. Zbiór 25 opowiadań rozgrywających się na naszych Ziemiach Zachodnich, których akcja obejmuje okres od wczesnego średniowiecza do końca II Wojny Światowej. Spis treści: I. OD AUTORA II. WIELECI III. W MIĘDZYRZECKIM EREMIE IV. GDY GNIEW SIĘ ROZPALAŁ V. SZCZURY KSIĘCIA BOLESŁAWA VI. KRÓLEWSKI POPIELEC VII. WIELMOŻA WINCENTY VIII. ZBÓJECKA WAROWNIA IX. MISJA JOHANNA VON ELING X. KRWAWA SUKCESJA XI. BUNT U SUKIENNIKÓW XII. GORZOWSKIE SWARY XIII. ESKAPADA NAMIESTNIKA PROKOPA XIV. PARTYZANT XV. JAKO PAN PASEK Z DRUHAMI ZA ODRĘ MASZEROWAŁ XVI. CZAROWNICA Z ZIELONEJ GÓRY XVII. TADDEO POLACCO XVIII. BRANDENBURSKA VICTORIA XIX. CHŁOPSKIE BOJE XX. JAK CHŁOP Z POŁUPINA PRZECHYTRZYŁ FRYDERYKA WIELKIEGO XXI. RANEK ŚLEPEGO BIBLIOTEKARZA XXII. OSTATNI ŻOŁNIERZ RZECZYPOSPOLITEJ XXIII. PRUSKIE RUGI XXIV. POD KARGOWĄ XXV. POLENKÖNIG

534
Audiobook

Waldorff. Ostatni baron Peerelu

Mariusz Urbanek

Starsi z pewnością pamiętają, młodsi zapewne już nie kojarzą kim był Jerzy Waldorff. Najkrócej mówiąc był jedną z barwniejszych postaci Polski Ludowej. Bardzo charakterystyczną i medialną. Recenzent i komentator muzyczny, popularyzator muzyki poważnej, gorący orędownik ochrony zabytkowych grobowców, założyciel Społecznego Komitetu Opieki Nad Starymi Powązkami. To z jego inicjatywy od 1974 roku do dziś w okresie Wszystkich Świętych odbywają się społeczne kwesty pieniędzy, w które to zbiórki angażują się aktorzy scen i filmu. Był krytykiem muzycznym, może najbardziej w Polsce znanym w II połowie XX wieku. Podczas okupacji organizował i prowadził koncerty. Zainicjował powstanie kilku muzeów. Charakterystyczny głos Jerzego Waldorffa, dobiegający z radiowych głośników, rozpoznawali wszyscy. Przez dziesięciolecia był komentatorem muzycznym na antenie Polskiego Radia. Ta praca przyniosła mu ogromną popularność. Jego zdanie było do tego stopnia cenione przez radiosłuchaczy, że choć uznawano go za "wroga ludu", to jednak od 1951 roku pozwolono mu prowadzić cotygodniowe felietony muzyczne. [Jolanta Ciosek, dziennikpolski24.pl] Urbanek zgrabnie ogarnął całość egzystencji Waldorffa: jako dziennikarza, felietonisty, nie tylko muzycznego, prozaika, dynamicznego i szyderczego, obrazoburczego polemisty, kpiarza, społecznika, homoseksualisty, pieniacza, sławnego przyjaciela sławnych, retora, i wreszcie obywatela zatroskanego o swój kraj i o swoje ukochane, acz bardzo krytykowane, miasto Warszawę. [Krzysztof Lubczyński, trybuna.info] Dla mnie książki autorstwa pana Urbanka nie są lekkie, ale warte przeczytania. Ta, o życiu Jerzego Waldorffa, ale i całej epoce, jest również ciekawa. Człowiek legenda, którego pamiętam z dzieciństwa. Choć po lekturze naszła mnie refleksja, że czasem lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy o znanych ludziach. [Agacha, lubimyczytac.pl] Waldorff to postać, która "towarzyszyła" mi w młodości. Waldorffa się czytało, słuchało, kibicowało się mu, krytykowało, chwaliło, w stosunku do jego Osoby nie trudno było być obojętnym. Pozostał w mej pamięci w charakterystycznych wypowiedziach podczas zbiórek na Powązkach. Książka pozwoliła mi wrócić do opowieści dziadków dotyczących lat międzywojennych i wojennej/powojennej Warszawy, opowieści rodziców dotyczących wczesnych lat PRL i do moich wspomnień, emocji z lat 1970-2000. [Febra, lubimyczytac.pl] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Tekst: Iskry, Warszawa 2008.

535
Audiobook

Do prostego człowieka

Julian Tuwim

W tym audiobooku, słynny, antywojenny wiersz Juliana Tuwima kolejno interpretują: Andrzej Ferenc, Julia Mika, Kamil Pruban i Tomasz Urbański. Wiersz Juliana Tuwima "Do prostego człowieka" jest protestem poety przeciwko wojnie, daje w nim dowód swych pacyfistycznych i antymilitarnych poglądów. Każda wojna jest zła, każda toczy się w interesie imperialistów, którzy powołując się na ojczyznę, boga i honor (a obecnie także na obronę demokracji, praw człowieka oraz walkę z terroryzmem - przypis wydawcy) starają się skłonić do walki prostego człowieka. Wysyłają na śmierć tysiące niewinnych ludzi. [wypracowanie.edu.pl] Wiersz ten został opublikowany 27 października 1929 roku na łamach dziennika "Robotnik", wydawanego w Warszawie. Niedługo po jego publikacji prokuratura wszczęła przeciwko Tuwimowi i "Robotnikowi" postępowanie karne argumentując, że: "W wierszu tym autor wzywa żołnierzy, ażeby w razie wojny, w razie wezwania do obrony Ojczyzny, rzucali broń i odmawiali posłuszeństwa wbrew nakazaniom przysięgi. Wiersz ten ma za zadanie szerzenie zdrady wśród wojska i przygotowanie gruntu, nie tylko do dezercji z szeregów, ale i do jawnego buntu przeciwko władzom wojskowym i państwowym w wypadku wybuchu wojny. Jednocześnie wiersz ten podburza masy żołnierskie przeciwko innym warstwom narodowym przez twierdzenie, że służbę wojskową pełnią po to, ażeby w razie wojny bronić interesów warstwy posiadającej" [cytat za histmag.org]. Postępowanie to zostało jednak umorzone. Tuwim zwraca się w swoi wierszu do tytułowego prostego człowieka, osoby niewykształconej. Właśnie takie osoby najczęściej padają ofiarami propagandy i populistycznych haseł. W wypadku wojny, najwięcej traci właśnie zwyczajny człowiek, chłop czy robotnik, który musi płacić zdrowiem lub życiem za ideały, z którymi się nie identyfikuje. Bogacze i inteligencja z łatwością unikają walki, nigdy nie znajdują się na pierwszej linii frontu. Autor sprzeciwia się wszelkim wojnom. Służą one wyłącznie korzyściom rządzących i najbogatszych warstw społecznych. Mają na celu zdobycie terenów bogatych w surowce naturalne lub zawarcie korzystnych umów handlowych. Bogacze nie mogą jednak wygrać wojny samodzielnie, potrzebują wojska, złożonego z prostych ludzi, którzy w żaden sposób nie skorzystają na wygranej. Elity stosują zakłamaną propagandę, aby nakłonić obywateli do walki. Wmawiają społeczeństwu, że wojna jest prowadzona w wyższym celu. Z rządzącymi współpracują religijni przywódcy, którzy twierdzą, że walka została pobłogosławiona przez Boga i jest zgodna z jego wolą. W proces oszukiwania społeczeństwa włączają się również media i artyści. O wojnie pisze się w gazetach, przywoływane zostają symbole narodowe oraz wzniosłe momenty z historii narodu. Prości ludzie tracą więc rozum, poddają się atmosferze uniesienia i mobilizacji do walki. Żołnierze są obrzucani kwiatami przez swoje matki i narzeczone, które są dumne z odwagi mężczyzn. Tuwim próbuje nakłonić społeczeństwo do buntu i ukazać kłamstwa wojennej propagandy. Każe prostemu człowiekowi uderzyć karabinem w uliczny bruk, nie zgadzać się na walkę, która nie przyniesie mu żadnych korzyści. Widzi w takiej postawie społeczeństwa nadzieję na zachowanie pokoju na świecie. Elity, pozbawione wojska, nie będą w stanie wywoływać wojen. Poeta zrywa z patriotycznym hasłem "Bóg - honor - ojczyzna". Próbuje uświadomić prostym ludziom, że mają prawo troszczyć się o własne dobro i nie przyjmować bezkrytycznie słów rządzących. [Adrianna Strużyńska, poezja.org] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Projekt okładki: Karolina Lubaszko.

536
Ebook

Nawrócony w Jaffie

Marek Hłasko

Deszcz, whisky, upadłe kobiety i niegodziwi mężczyźni. Polecam wszystkim którzy oczekują od książek zwrotów akcji i dobrych dialogów, a niekoniecznie czekają na szczęśliwy koniec. Dziwne że jeszcze nikt nie pokusił się o adaptację tej niewielkiej książeczki. Byłaby z tego dobra sztuka teatralna albo całkiem niezły film noir. [Nimmo, lubimyczytac.pl] Dalsze losy bohaterów "Drugiego zabicia psa". Robert i jego przyjaciel znów są bez grosza i muszą jakoś przetrwać kilka tygodni, dopóki na horyzoncie nie pojawi się kolejna naiwna. W międzyczasie postanawiają "zaopiekować się" kanadyjskim misjonarzem-nieudacznikiem. [lubimyczytac.pl] W swej melancholii i posępności Hłasko oprowadza czytelnika po znojnym i beznadziejnym życiu dwóch partnerów od drobnych przestępstw. Obaj przyjechali do Izraela z Polski, obaj szukają łatwego zarobku. Raz oszukają matrymonialne jakąś naiwną kobietę, raz wykonają "mokrą robotę", innym znów razem kantują na perskich dywanach. Każda okazja dobra, by zyskać na czasie i po raz kolejny prześlizgnąć się bezboleśnie przez kolejny tydzień. Pełna przygnębienia i beznadziei atmosfera opowieści dziwnie wybrzmiewa w słonecznej, rajskiej, pięknej Jaffie. Hłasko bez zbędnych czułości pokazuje wyrachowanie i okrucieństwo dwóch oszustów, którzy obracając się w szemranym światku, dają świadectwo wielkiej życiowej pustce, bezsensowi i jeszcze większej samotności. W tym świecie nie ma solidarności, nie ma co liczyć na pomoc, wsparcie czy zwykłą ludzką uprzejmość. Pojawia się gorzka refleksja na temat kondycji międzyludzkich związków i zależności. Dramat wisi w powietrzu. [buchbuchbicher.blogspot.com] PRZEDSTAWIENIE TEATRALNE "DRUGIE ZABICIE PSA": Teatr Powszechny w Warszawie. Premiera w roku 1987. Opinia o tym spektaklu: - Drugie zabicie psa w reżyserii Wiktora Rubina to teatralna próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego najbardziej podniecają nas fikcyjne scenariusze? Dlaczego tak misternie budujemy życiowe role? Czy nie tylko po to, by przeżywać głębiej i intensywniej? Jakimi sposobami i w jakim celu wciągamy w nasze ciemne gry innych? Przedstawienie Rubina próbuje odważnie stawiać problem etyczny dotyczący tego, w czym teatr sam uczestniczy - manipulacji. [culture.pl] TŁUMACZENIA: Marek Hłasko to jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy w skali światowej. Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, holenderski, włoski, duński, węgierski, hebrajski, fiński, koreański i esperanto. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Tekst: Da Capo, Warszawa 1993. Projekt okładki: Olga Bołdok.

537
Audiobook

Sztuka kochania

Owidiusz

Słynny, frywolny, a także żartobliwy poemat erotyczny. Tekst ten, mimo że powstał ponad dwa tysiące lat temu, nadal zachwyca swobodą podejścia do tematu, oryginalnością, pięknem języka i radością życia, jaka z niego bije. Owidiusz, pisząc ten utwór, zapewne dobrze się bawił. Nastrój ten udziela się też, jego czytelnikom. Lektura tego poematu może też mieć wymiar praktyczny, wszak wiedzy na tematy miłosne nigdy za wiele. Tym bardziej, że spostrzeżenia i rady Owidiusza są, niejednokrotnie zaskakująco aktualne. „Sztuka kochania” została napisana po łacinie nosząc tytuł „Ars amatoria”. Przetłumaczono ją na wszystkie języki świata (ang. „The Art of Love”, niem. „Die Kunst der Liebe”, franc. „L’art d’aimer”). Pod względem popularności, jeśli chodzi o tego typu tematykę, dorównać jej może jedynie „Kamasutra”. Oba teksty są niewątpliwie jednymi z najbardziej popularnych utworów literackich jakie kiedykolwiek napisano. Na język polski „Sztukę kochania” przełożył Julian Ejsmond (pierwsze wydanie ukazało się w roku 1921). Jest to świetne, wręcz mistrzowskie tłumaczenie, które doskonale oddaje ducha tego utworu, a szczególności jego żartobliwy charakter i doskonałą formę. Jest to tłumaczenie dość swobodne, które nie trzyma się niewolniczo oryginału. Dzieło Owidiusza bywało tępione. W roku 1497 Savonarola spalił je, w Wenecji na stosie. Taki sam los spotkał je, na polecenie biskupa Canterbury, w roku 1599 w Londynie. W roku 1564 trafiło na trydencki Indeks Ksiąg Zakazanych. Jeszcze w roku 1929 „Sztuka kochania” znajdowała się na liście książek, których nie wolno było wwozić do Stanów Zjednoczonych. Czy jej treści nadal są kontrowersyjne? Oceńcie sami! Słowo o autorze. Owidiusz, właściwie Publiusz Owidiusz Nazo (łac. Publius Ovidius Naso, ang. Ovid) urodził się w roku 43 p.n.e. – a zmarł w roku 17 lub 18 n.e. Był rzymskim pisarzem i poetą. Jedną z największych postaci w dziejach literatury światowej. Poezja Owidiusza jest w swojej formie jasna i zwięzła. Autor tworzył najczęściej zdania krótkie, lecz pełne treści. Są one gładkie, potoczyste i pełne muzycznej harmonii zdolnej wyrazić różne nastroje. Projekt okładki: Marcin Labus. Na okładce: Harfistka z pijącym mężczyzną, około 510 p.n.e.

538
Ebook

Kim jesteś Czarny?

Anna Kłodzińska

Major Wichurski z kontrwywiadu zostaje oddelegowany z Warszawy aż na Śląsk, by rozpracować szpiegowską siatkę usilnie próbującą pozyskać wiedzę o najnowszych technikach produkcji w hutach cynku. W najtrudniejszej części misji pomaga mu porucznik Ewa Jasińska. Sprawa okazuje się bowiem piekielnie trudna. Kobieca intuicja i czar muszą posłużyć jako argumenty nie do zastąpienia. Wszystko komplikuje się dodatkowo, gdy okazuje się, że trop wiedzie w okupacyjną przeszłość. Napięcie narasta z każdą chwilą. GRZEGORZ CIELECKI (lubimyczytac.pl): Szpiedzy tym razem upatrzyli sobie polskie huty cynku, a w szczególności hutę „Nadzieja” oraz hutę „Zjednoczenie”, w których to obiektach pracuje się nad tzw. „produkcją specjalną” oraz „asortymentami bardzo ważnymi dla przemysłu państwowego”. Niestety Czytelnik nie dowiaduje się bliżej o co chodzi. I bardzo dobrze. Chodzi przecież o produkcje tajną  i trzeba zachować czujność. W zamian mamy radosne fragmenty produkcyjne. Autorka wspomina o piecach muflowych, pracy szmelcera oraz o rafinacji cynku metodą „New Jersey”. Pasjonujące. I tu powieść milicyjna zbliża się do powieści produkcyjnej. Fabuła „Kim jesteś, Czarny” przebiega zgodnie z jednym z żelaznych schematów milicyjniaka, a mianowicie „ślad prowadzi w przeszłość”, oczywiście w wariancie okupacyjnym. Daje to możliwość wprowadzenia wspomnień kilku postaci oraz poprowadzenia śmiałych scen batalistycznych na Lubelszczyźnie. Milicjant, a już tym bardziej pracownik kontrwywiadu, nie ma czasu na życie prywatne, a jeżeli już, to wrzuca je pomiędzy obowiązki służbowe, a dopiero po wykonaniu zadania wykonuje kilka szybkich ruchów w swoich osobistych sprawach. I właśnie dlatego porucznik Ewa i major Wichurski pozwalają sobie zapałać afektem dopiero po skończonej robocie. Książkę czyta się bardzo dobrze, a pojawiające się czasem przydługie partyzanckie opowieści lub kontrwywiadowcze rozważania autorka wynagradza czytelnikowi w dwójnasób celnymi bonmotami,  np. marzeniem bufetowej:„Nie codziennie trafiał się jej taki ładny chłopiec, w dodatku inżynier”. W kobietach to jest  niepohamowana chuć! Pierwsze, papierowe wydanie tej książki ukazało się nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej (Warszawa 1963) w serii „Labirynt”. Anna Kłodzińska opublikowała tę książką pod pseudonimem Stanisław Mierzański. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 57. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

539
Ebook

Zaułek mroków

Tadeusz Kostecki

Niezwykła, świetnie napisana powieść kryminalna z wątkiem szpiegowskim w tle, której akcja nie zwalnia ani na chwilę. Śledztwo prowadzi lekarz-detektyw – doktor Kostrzewa, przed którym, w tym przypadku, postawiono zadanie niezwykle trudne, a nawet niebezpieczne, bowiem za serią brutalnych przestępstw stoją potężne, wrogie siły. JOLQ (lubimyczytac.pl): Tego było mi trzeba! Nie ma to jak stary dobry kryminał i mimo, że nie kręcą mnie akcje i konspiracje, to akurat w tej książce wszystko mnie pochłonęło. Może to styl pisania, może słownictwo, nie wiem. Taki kryminał zawsze będzie trzymał w napięciu, telefony na podsłuchach, brak telefonów komórkowych, każdy mógł działać w różnych organizacjach, szpiedzy, milicja. Dla kogoś w moim wieku zawszę będzie to jakaś namiastka tego jak było kiedyś. Sama książka cały czas karmi nas akcją, nawet na chwilę nie zwalnia. Jak można się domyślić jest morderstwo i jest Urząd Bezpieczeństwa który próbuje rozwiązać sprawę i złapać winnego. Okazuje się, że w sprawę nie jest zamieszany tylko jeden człowiek, po śmierci kolejnej osoby sprawę otrzymuje doktor Kostrzewa. Tak naprawdę o bohaterach wiemy naprawdę niewiele i o ile normalnie by mi to przeszkadzało tak w przypadku tej książki kompletnie nie czułam takiej potrzeby, akcja pochłonęła mnie na tyle, że każde przerywniki mogły by mnie wybić z rytmu. Dla kogoś czytającego dzisiejsze kryminały ta książka na pewno będzie miłą odskocznią bo nie ma w niej super szybkiego internetu, super ekstra technologi i innych cudów. Polecam. SPECTATOR_ZM (lubimyczytac.pl): Wielu współczesnych pisarzy miałoby problem, by podobną opowieść kryminalną ze szpiegowskim wątkiem w tle napisać w sposób tak spektakularny i tak trzymający w napięciu. Jest to opowieść o niezwykle zdeterminowanym oficerze UB, który nie zważając na wszechogarniające trudności z niezwykłą pasją i oddaniem podjął trop za niezwykle groźną i niebezpieczną bandą przestępców. Zrujnowana Warszawa kilka lat po wojnie, podejrzane meliny i wreszcie akcja przenosi się na głęboką prowincję, w Borkowskie lasy, gdzie najbliższy działający telefon dzieli odległość ok. 20 km. Nie ma jak zawiadomić kogokolwiek, trzeba uparcie iść w ślad za przestępcami. Muszę przyznać, że mimo wszelkiej anachroniczności czytało się tę powieść znakomicie. Niezwykle wartka akcja, charakterystyczny styl dialogów znany z okresu przed-, i powojennego, no i intryga, którą Kostecki splótł po mistrzowsku! Prawdziwa perełka z tamtych czasów! Polecam gorąco nie tylko czytelnikom pamiętającym ten ponury okres, ale też młodszym, choćby dla porównania ze współczesnymi kryminałami! GRZEGORZ CIELECKI (KlubMOrd.com): Wchodzimy nie w jeden (tytułowy) zaułek, ale w dziesiątki zaułków, a w każdym z nich, jakiś zwrot akcji, kolejna postać, nowe poszlaki, zanegowanie tychże poszlak, kolejny trup itd. A wszystko to niedookreślone, niepełne, brakujące i mimo pochłonięcia ponad 400 stron mamy niedosyt i czujemy się bliżej początku niż końca. A wszystko dlatego, że zaułek to przecież nie rozświetlony słońcem pusty plac tylko miejsce ciemne, gdzie widzimy zaledwie jakiś szczegół, ewentualnie zarysy konturów. Na pewno natomiast nie widzimy i nie wiemy wszystkiego. I się nie dowiemy. Na tym między innymi polega wielkość „Zaułka mroków”. Mroki nie zostaną rozświetlone, nie liczcie na to. Za to  w mrokach można się rozsmakować, trochę poprzebywać. Bo lektura wciąga jak cholera. „Zaułek mroków” to bowiem taki „Ulisees” polskiej powieści milicyjnej. Przepastna intryga zaczyna się od zastrzelenia redaktora Józefa Lebiody. Przychodzi do niego dwóch ludzi w kapeluszach i wykonuje wyrok. A jak wyrok to i organizacja. Jaka organizacja? Kto nią kieruje? Tego, jak nie wiedzieliśmy na początku, nie dowiemy się nigdy. Koniec śledztwa to tylko połowiczny sukces. Służba Bezpieczeństwa aresztuje pionki, a Centrala działa dalej. Utwierdza nas do w przekonaniu, że praca UB to niezbędny, wytężony i nigdy nie kończący się trud.  Za to ile się dzieje. „Zaułek mroków” zapełnia kilkudziesięciu bohaterów z obu stron barykady. Na froncie ideologicznym trwa śmiertelna walka. Formalnie śledztwem dowodzi pułkownik Kociuba. Niezależnie od podległego mu aparatu śledztwo prowadzi równolegle oficer śledczy Sierakowski. Gdy ten ginie, przejechany przez samochód gdzieś w ruinach Powiśla szefostwo UB uznaje, że jest tylko jedna szansa, by pchnąć sprawę do przodu. Trzeba ściągnąć z gdyńskiego urzędu samego doktora Kostrzewę. To nasz as atutowy, który wsławił się już w poprzedniej książce Kosteckiego, legendarnym „Cieniu na pokładzie”. Niektórzy znawcy twórczości Kosteckiego uważają „Zaułek mroków” za jego najlepszą książkę, a przynajmniej mająca największy epicki rozmach. Podzielam tę opinię. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Książka wydana w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 9. Projekt okładki: Pola Augustynowicz.

540
Ebook

Szafirowe koniczynki

Albert Wojt

Milicyjny kryminał zbierający zaskakująco pozytywne recenzje wśród czytelników. AGATA (lubimyczytac.pl): Pierwszy trup – bogata starsza pani, drugi – młodziutka narkomanka. Ofiary łączą wspólni znajomi, wśród których na pierwszy plan wybijają się dwaj siostrzeńcy staruszki i przyszywana siostrzenica. Śledztwo - prowadzone jak zwykle u Wojta przez porucznika Mazurka, głównie na Żoliborzu – jest niełatwe, przez powieść przewija się mnóstwo postaci i trzeba się skupić, aby nie pogubić wątków. Mimo tego chaosu czyta się dobrze, Wojt nieźle pisze, a fabuła wciąga. Jako prawnik (Albert Wojt to pseudonim prokuratora Wojciecha Sadrakuły) autor dobrze poznał kolorowe środowisko niebieskich ptaków i barwnie je opisuje. BUBLE (lubimyczytac.pl): Wciągająca książka, do samego końca zagadką dla mnie było kto jest mordercą, bardzo mi się podobała, polecam książkę fanom powieści detektywistycznych. Napisana w prosty sposób, dlatego dobrze się czyta. Polecam! GALFRYD (lubimyczytac.pl): Dobry kryminał milicyjny, propaganda w zasadzie odpuszczona (mamy rok 1988!) - no, oprócz na czarno odmalowanego środowiska prywatnego biznesu, ciekawy rozwój fabuły. Coś, co zapowiadało się na zwykłe włamanie do willi bogatej staruszki, zmienia się w morderstwo. Wygląda na to, ze włamywacz stracił głowę i zabił w panice właścicielkę. Gdy MO (naturalnie por. Mazurek i kpt. Stefański z ekipą) rozpoczyna śledztwo (ułatwione przez odcisk palca sprawcy na porzuconym pilniku), znienacka pojawia się drugi trup, młoda narkomanka. Sprawa pozornie nie jest związana z włamaniem, ale osoby zamieszane w obie śmierci pozostają w jednym kręgu towarzyskim – późnopeerelowskich "prywaciarzy". Atmosfera gęstnieje, pojawiają się kolejne zwłoki, a rozwiązanie sprawy wcale nie jest proste. Na plus – nieźle oddane realia PRL. MARZENA PUSTUŁKA (KlubMOrd.com): Trzeba obiektywnie przyznać, że książki Wojta, to typowe fajne, milicyjne kryminały ze wszystkimi wadami i zaletami tego gatunku. Trochę kryminału, trochę polityki, trochę moralizatorstwa i krytyki odpowiednich grup społecznych. Czytelnik w tamtych czasach musiał mieć jasno wyłożone jakie środowiska i dlaczego są winne złej sytuacji politycznej i (w szczególności) ekonomicznej kraju (przypominam — schyłek PRL-u). Pierwsze, papierowe wydanie tej książki ukazało się nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej (Warszawa 1988) w serii „Labirynt”, w nakładzie 159 700 + 300 egz. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 30. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

541
Audiobook

Zagadka jednej nocy

Tadeusz Kostecki

Warszawa, schyłek lat 50-tych XX stulecia. Do koncesjonowanego, prywatnego biura wywiadowczego „Detektyw”, prowadzonego przez panów Kaweckiego i Lerskiego zgłasza się pierwsza klientka – pani Solecka, która zleca im odnalezienie zaginionego męża – kierownika sklepu jubilerskiego, który w okresie przed zniknięciem najwyraźniej się czegoś obawiał. Sprawa okazuje się na tyle skomplikowana, że do pomocy w czynnościach śledczych angażują swojego kolegę – doktora Jerzego Kostrzewę, który z uwagi na remont szpitala, w którym pracuje, przebywa na urlopie. Kostrzewa podejrzewa, że zdarzenie może mieć związek z wcześniejszym napadem rabunkowym na sklep jubilerski kierowany przez Soleckiego. Śledztwo okazuje się trudne, a nawet niebezpieczne dla prowadzących je detektywów (stosujących mocno niekonwencjonalne metody), a w czasie jego trwania dochodzi do kolejnych, zaskakujących wydarzeń. Mocną stroną tej książki jest nie zwalniająca ani na chwilę akcja, sprawna narracja, potoczyste dialogi oraz ciekawe wątki obyczajowe w tym romansowe. Książka wznowiona w formie elektronicznej przez Wydawnictwo Estymator w ramach serii: Kryminał z myszką – Tom 11. Projekt okładki: Pola Augustynowicz.

542
Ebook

Opowiadania zebrane

Jan Himilsbach

Zbiór blisko pięćdziesięciu świetnych opowiadań Jana Himilsbacha, czyli pełny przegląd jego interesującej twórczości literackiej. Znamy go wszyscy dobrze z występów w wielu filmach. Tymczasem Jan Himilsbach był także pisarzem - i to bardzo dobrym pisarzem. Przejrzysta narracja, bogate słownictwo, wulgaryzmy ściśle odmierzone. Parę znanych osób porównało Himilsbacha do Hłaski. Ja bym go określił jako swoistego Marka Twaina, z silną nutą Wiecha, a chwilami może nawet kropelką Pratchetta. Twaina - dlatego, że Autor ma silny zmysł obserwacji sytuacji międzyludzkich, z ukrytą, ale silną inspiracją do namysłu nad tą naturą, a zwłaszcza jej cieniami. Wiech - oczywiście przez opis przedwojennego półświatka, ludzi, którzy wiedli życie w sumie podłe i monotonne, ale z jakąż fantazją! Pratchett - podobne zacięcie do humoreski z nutką goryczy, zaś całość chwilami ociera się wprawdzie nie o czyste fantasy, ale o absurd jak najbardziej. Bardzo trudno taką mieszankę uwarzyć, ważąc i odmierzając trafnie proporcje składników gorzkich i rześkich. Himilsbachowi wyszło to wybornie! [Micelius, lubimyczytac.pl] Spytany kiedyś przez afektowaną dziennikarkę, co bardziej sobie ceni w życiu - pisanie książek czy kamieniarstwo, Jan Himilsbach odparł bez wahania: kamieniarstwo. A dlaczego? - zapytała zaciekawiona. Bo tą moją twórczością nikt sobie dupy nie podetrze - odpowiedział. To jedna z legend. A o Himilsbachu krążyło legend mnóstwo. Ten pisarz-samouk, poeta, a z zawodu kamieniarz jest dziś w Polsce jedną z najbardziej tzw. "kultowych" postaci okresu PRL. Ale kto jak kto - Himilsbach na to miano wyjątkowo zasłużył. Legendą był już za życia. Legendarne były jego filmowe role - jak te w "Rejsie", "Wniebowziętych" czy w "Jak to się robi". A przy tym był Himilsbach pisarzem niezwykle oryginalnym - jego opowiadania wskazują na świetne pióro, a te autobiograficzne są niezwykle przejmujące. [empik.com] Himilsbach jest ozdobą naszej literatury. Proza Himilsbacha oszczędna, jasna, powiedziałbym nawet - wykwintna, przynosi ulgę swoim szlachetnym tonem, swoimi dobrymi manierami literackimi. [Tadeusz Konwicki, "Nowy Świat i okolice"] Opowiadania Himilsbacha są to, lapidarnym i dosadnym stylem kreślone, obrazki z życia. Piękne i urzekające, choć bez zbędnych ozdobników i niepotrzebnej liryki. Opowiadania, do których wracam z przyjemnością, jak do starego przyjaciela. [mr.rosewater, biblionetka.pl] Jan Himilsbach (1931-1988) - książę polskich amatorów. Pisarz, scenarzysta, aktor charakterystyczny. Z zawodu kamieniarz. Zadebiutował w "Rejsie" Marka Piwowskiego, gdzie stworzył niezapomniany duet ze Zbigniewem Maklakiewiczem. Jako uzupełniający się sfrustrowani malkontenci wystąpili razem jeszcze kilkakrotnie. Himilsbach stworzył postać milczącego obserwatora o plebejskim wyglądzie, człowieka z tłumu, który jest przedstawicielem widza w świecie filmu. Grywał robotników, pijaczków, prostaczków, ale też twardych chłopów. Jego aktorstwo wspierał charakterystyczny wygląd i niepowtarzalny, schrypnięty głos. Całym sobą wyrażał dystans do świata, co twórcy filmowi skrzętnie wykorzystywali, zatrudniając go do małych, acz znaczących ról. [Artur Majer, akademiapolskiegofilmu.pl] Opowiadania te są napisane prostym, potocznym językiem, tak jak proste i pospolite są przedstawione tutaj historie. Nie jest to może literatura jakichś wysokich lotów, ale jest to dobra, lekka, przystępna literatura, po którą warto sięgnąć a specyficzne poczucie humoru autora zapewni dobrą zabawę. Miarą wartości opowiadań niech będzie również to, że po twórczość autora sięgało również kino. Krótko mówiąc polecam! [zoso, lubimyczytac.pl] FILMY WEDŁUG OPOWIADAŃ JANA HIMILSBACHA: - Monidło. Premiera: 1970. Reżyseria: Antoni Krauze. - Party przy świecach. Premiera: Premiera: 1980. Reżyseria: Antoni Krauze. - Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy. Premiera: 1980. Reżyseria: Jerzy Gruza. Film ten ukończono już w roku 1973, jednak nie spodobał się cenzurze i musiał poczekać na premierę aż 7 lat, do okresu "500 dni Solidarności". Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Tekst zaczerpnęliśmy z wydania: Vis-a-vis Etiuda, Kraków 2019. Na tekst ten składają się przede wszystkim opowiadania opublikowane za życia autora - są one umieszczone w pierwszej, stanowiącej większość książki, części. Pozostałe opowiadania pochodzą z książek, które ukazały się drukiem na początku XXI wieku. Osoby na okładce: Jan Himilsbach i Grażyna Korin. Fotos z filmu "Party przy świecach", który wykonał Romuald Pieńkowski (1980).

543
Audiobook

Matriarchat

Marcin Wolski

Odwieczna „wojna płci” na wesoło. Świat przyszłości, po katastrofie, opanowany przez feministki, mężczyźni zepchnięci do rezerwatów. Tekst bardzo zabawny, pełen nagłych zwrotów akcji, ale także skłaniający do refleksji. Książka ta jest zapisem nadawanego w odcinkach, radiowego serialu „Matriarchat” emitowanego w latach 70. XX stulecia, w Radiowej Trójce, w ramach kultowej audycji „60 minut na godzinę”. Mimo upływu wielu lat, tekst ten jest nadal żywy. Można go wręcz uznać za aktualny, a nawet za proroczy. Warto wspomnieć, że scenariusz powstałego kilka lat później filmu „Seksmisja” jest w wielu elementach, a także w ogólnej wymowie bardzo podobny do „Matriarchatu”. Projekt okładki: Karolina Lubaszko.

544
Audiobook

Migawki Warszawskie

Sebastian Markiewicz

Zbiór współczesnych opowiadań, rozgrywających się w naszej stolicy. Obezwładniający swoim tragizmem obraz społeczeństwa pierwszej połowy XXI wieku. Tłem wszystkich bez wyjątku szesnastu "Migawek warszawskich" jest miasto nad Wisłą, a dokładniej te "niepiękne dzielnice Warszawy. Trzy, może cztery. Enklawy dawnego miasta". Markiewicz opisuje je z sentymentem, ale nie ckliwie; przeciwnie, niekiedy się wydaje, że autor wręcz lubuje się w estetyce brzydoty. Scenki rodzajowe dzieją się w altankach śmietnikowych, w brzydko pachnących zatłoczonych tramwajach, na trawnikach, gdzie po zimie topniejący śnieg odsłania psie kupy, w osiedlowych sklepikach, w których epizodyczni bohaterowie opowiadań kupują tani alkohol. Na tle ginących enklaw, ściskanych i wypychanych przez "przeszklone wieżowce", które straszą, bo ujednolicają, uniformizują i anonimizują miasto, pojawiają się prawdziwi bohaterowie opowiadań - "ci, bez których miasto nie mogłoby żyć": ekspedienci sklepowi, śmieciarze, fryzjerzy... "lud roboczy". Pisze o nich autor "Migawek warszawskich". Pisarz jest jeszcze dalszy od idealizowania czy nawet estetyzowania swoich bohaterów niż w przypadku opisywania samego miasta. Zmęczeni, skacowani, niedomyci, biednie lub tandetnie ubrani - są niczym postacie z socjologizujących powieści Emila Zoli. Markiewicz nie oszczędza swoich bohaterów, rysując ich naturalistyczne portrety. A jednocześnie nie kryje swoistego zafascynowania nimi. Pisarz przyznaje: "Chodzę po ulicach mego rodzinnego miasta i wyłuskuję ciekawe twarze. Lubię patrzeć na twarze, które zawierają w sobie jakąś treść. Zazwyczaj smutną, jak smutne jest życie większości ludzi. Twarze, które same w sobie są opowieścią, dziełem sztuki, historią, muzyką i poezją. Takie, na które można patrzeć bez końca".[Zdzisław Aleksander Raczyński - z posłowia do książki] Projekt okładki: Przemysław Krupski. Foto na okładce: Sebastian Markiewicz.